Szukaj Pokaż menu

Znani mówią o seksie

42 299  
174   24  
Wejdź do Monster Galerii!Znani jak już coś powiedzą o seksie, to dobitnie. Może wynika to z chęci zabłyśnięcia, a może z prawdziwej wiedzy. Oceńcie sami, oto zbiór takich wypowiedzi:

"Moim zdaniem seks to jedna z najpiękniejszych, najbardziej naturalnych, najzdrowszych rzeczy, jakie można kupić za pieniądze."
-Tom Clancy

"Znacie to spojrzenie, które rzuca wam kobieta, kiedy ma ochotę na seks? ...Ja też nie."
-Steve Martin

"Uprawianie seksu przypomina grę w brydża. Jak się nie ma dobrego partnera, to lepiej mieć dobrą rękę."
-Woody Allen

Wielopak weekendowy LI

26 192  
8   28  
Po redakcji krążą plotki, że jestem leniwy... To oszczerstwo! To jest tak niesprawiedliwa ocena, że nawet nie chce mi się jej dementować...

Facet złowił złotą rybkę. Oczywiście miał życzenie itp, w końcu rybka mówi:
- Ok, twoje życzenie spełni się.
- Kiedy ? - pyta facet.
- W nocy, gdy zaśniesz wszystko się spełni
Kiedy już spał obudziło go stukanie do drzwi. Otwiera drzwi i widzi płonący krzyż na placu przed domem i sześć zakapturzonych, ubranych na biało osób. Przywódca grupy podszedł do niego, z liną w ręku i pyta się:
- To ty chciałeś bujać się jak czarni?!

by Zbiszek

* * * * *

Casey i Riley stwierdzili, że swoją kłótnię mogą rozstrzygnąć jedynie poprzez walkę. Ustalili, że jeśli któryś uzna, że chce się poddać, to krzyknie "Dość". Casey szybko powalił Riley’a i zaczął go bez litości okładać pięściami. Już po chwili Riley krzyknął "Dość !!!" Ale Casey nie zwrócił na to uwagi i dalej bił kumpla. Riley wciąż powtarzał "Dość, dość,..." ale nie przynosiło to rezultatu. Nagle w pobliżu znalazł się jakiś przechodzień, chwycił Casey’a i spytał:
- Czemu mu pan nie odpuści, przecież cały czas woła, że ma już dość ?? Nie słyszy pan tego?
- Słyszę, ale z niego jest taki kłamca, że mu nie wierzę...

by Roj

* * * * *

Autentyki XXXVI - komórki, górnicy i karate po polsku

25 509  
6   19  
Jak ten czas szybko leci… pierwsza… druga… w pół do trzeci… Tak bojownicy – to już trzydziesty szósty odcinek wojowniczych bajań z mchów i paprochów. I zapewniamy was – to jeszcze nie koniec!!!!

Poczucie humoru Owlodka rozbawiło nas, ale i troszkę przeraziło:

Kolega siedzi w toalecie, a w tym samym czasie zaczyna dzwonić jego, leżąca na biurku, komórka. Dzwoni głośno i natarczywie. Wszyscy oczekują, że za moment uruchomi się poczta, ale nic z tego, aparat jest ustawiony na dzwonienie do usr..ej śmierci. Kolega krzyczy z toalety: „niech ją ktoś wyłączy”.
Tylko na to czekałem….Jedną ręką wyłączam aparat, a drugą równocześnie ciskam o ziemię dziurkacz.
Z toalety słychać: Ty biiip. Nie musiałeś bbiiiiiiiiiip biiiiiiiiiiip biiiiiiiiiiiiiiiiiip bbiiiiiiiiiip mi komórki.

(hmmm… to w sumie był jednak dobry uczynek… kolega w toalecie pewnie popuścił od razu słysząc dźwięk dziurkacza walącego o ziemię… no co miał się chłop męczyć…)

Jak przy komórkach jesteśmy to dołożymy coś od bojownika o wdzięcznym nicku „Cotuwpisac”:

Siedzę dziś na przystanku, przysłuchując się rozmowie dwóch nastolatków..

1 - Wiesz, ostatnio wyszła taka nowa komórka! Podobno wyświetlacz obsługuje do 65000 kolorów!!!
2 - pie***sz! (Chwila namysłu) Ja tylu nawet nie znam...

(Taka Rzeczpospolita jak jej młodzieży chowanie… Lepper wygra – może jeszcze nie te wybory, ale na pewno te jak ci dwaj dorosną…)

A jak przy dziurkaczu byliśmy to zahaczymy o zszywacz Miśka666:

Szukam mojego zszywacza, który jak większość naszych biurowych narzędzi często zmienia właściciela ...
- Kto widział mój zszywacz ??...Niebieski ... podpisałem markerem "Misio"!
Cisza...
- No kurna ... miałem go od piątku i już zaje#ali ??
.
.
- Halo !!! Widział go ktoś??
Głos kumpla z końca sali:
- A co ?? Jeszcze rat za niego nie spłaciłeś???

(Misiek – tyle razy Ci pisaliśmy, że Lukas Bank to lichwa…)

Dobry admin to skarb. Wiedzieliśmy o tym i dlatego daliśmy za whiska tyle złota ile ważył. A Joe obiecał, że mu nawet Volvo kupi, choć whisky woli Mondeo. Pytanie brzmi – ile dali szefowie Ancie za ich informatyka:

Koledze z pracy przez kilka dni wyłączał się komputer - ni z tego ni z owego. Zawsze o tej samej porze, w samym środku wytężonej działalności. Wszystkie nie zapisane dane musiał biedak wprowadzać na nowo, nie mówiąc już o żółwim tempie, w jakim komputer ponownie się uruchamiał. W końcu zaryzykował i zadzwonił po informatyka. Ten zszedł "od razu", czyli na drugi dzień, postukał z tajemniczym uśmiechem w klawiaturę i po chwili z zadowoleniem obwieścił:
- Załatwione!
Na dociekliwe pytanie, w czym był problem, odpowiedział z rozbrajającą szczerością:
- Nie wiem! Ale przestawiłem ci godzinę i teraz będzie resetował się dopiero po pracy!

(No toż whisky w całej krasie!!! Czy oni wszyscy tak mają???)

Tydzień temu były święta. Czy ktoś jeszcze o nich pamięta? Nam utkwią w pamięci dzięki monsterowym dzieciakom. Dziś latorośl chypre:

W piątek przed świętami, skonstatowałam, że jestem bardzo dzielna i postanowiłam podzielić się tym z młodym (nieopatrznie):
- Popatrz, właściwie wszystko mamy zrobione, zostało tylko - i tu chciałam powiedzieć "przygotować święconkę" ale że jednocześnie intensywnie myślałam, jak to gorzej wyszły mi święta Bożego Narodzenia powiedziałam - "ubrać choinkę"...
A młody bez mrugnięcia okiem:
- To ja idę do piwnicy po bombki.

Już w czasie świąt, pełne lenistwo, rozwiązuję krzyżówki i nagle kompletne zaćmienie.
- Młody? Jak miał na imię Wołodyjowski?
- Pan.
Tu nastąpiła refleksja nad systemem szkolnictwa, skutecznością metod wychowawczych oraz sklerozą. Ale ratunek nadszedł. Na wysokości klamki pokazała się za chwilę na powrót uchachana morda:
- To był ten co gadał z diabłami?
- Nie, ten to Twardowski.
- PAN!!!!!!

(chypre, a nie przyszło Ci do głowy zapytać jak miał na imię Pan Tadeusz, albo choćby Wojski?)

Ostatnio wraz z bojownikami podróżujemy trochę. Dziś prosto z Indii nadaje nicku:

Ładnych parę lat temu zajmowałem się finansami budowy kopalni w Bengalu Zachodnim. Kiedy wracałem z kolejnego urlopu w Polsce, towarzyszyła mi grupka naszych górników pracujących na tej budowie. W samolocie tak się złożyło, że miejsce obok mnie dostał Murzyn, przystojniak w eleganckim garniturze. Zaraz po starcie, po wyłączeniu zakazu palenia, mimo, że stewardessa we wszystkich cywilizowanych językach prosiła o powstrzymanie się od palenia fajek i cygar, Murzyn wyciągnął cygaro i zaczął KOPCIĆ. Nawet gdy paliłem nie znosiłem cudzego dymu, więc zacząłem się odsuwać, na ile to wąziutkie nawet w business class fotele pozwalają...
Wtedy z tyłu, tuż nad moim uchem, rozległ się głos górnika, nazwiskiem powiedzmy Musioł: INŻYNIERZE, ZGASIĆ MU TO CYGARO?
By mieć wyobrażenie o głosie Musioła przypomnijcie sobie Himilsbacha i wyobraźcie sobie, jaki mógłby mieć głos, gdyby ważył 200 kilo.
Samo brzmienie tego głosu zapowiadało ciężkie uszkodzenia ciała, a gdyby się dobrze wsłuchać, to niosło w nim echo jakby z krypty.
Jako że wolałem uniknąć ofiar i związanego z tym zawrócenia samolotu, zacząłem niemrawo oponować, ale za późno - Murzyn podskoczył jak ukłuty duuużą szpilką i czystą (ehm) polszczyzną zapytał właściwie retorycznie:
- Ci jemu nie podoba siem moje cygaro?
 
Zdarzyło mi się przeżyć w Indiach trzęsienie ziemi, epicentrum było wprawdzie dobre 500 km od nas, ale i tak nieźle zakołysało.
Pierwsza zmiana jadła właśnie śniadanie, na salę wszedł kelner Prakasz i włączył wentylator - wielki wiatrak wiszący pod sufitem. Wentylator ruszył majestatycznie i w tym momencie stołówka - masywny betonowy blokhauz - zaczęła gibać się na boki jak ciężarówka na wertepach.
- Ty, wyłącz to! PRAKASZ, WYŁĄCZ TO!!! - ryknęli górnicy chórem.

(Joe obiecał, że jak nadejdzie do redakcji autentyk z Antarktydy, to zje własne skarpetki, w których będzie uprzednio chodził tydzień non-stop. Wizja niekontrolowanego rozpełźnięcia się monsterowej zarazy na cały świat zaczyna go przerażać…)

Dziś na koniec historyjki ze świata sportu. Co prawda wczoraj w redakcji mieliśmy hmmm… delikatnie mówiąc małą uroczystość i nie dotrwaliśmy do walki Gołoty (tym razem Strzelec po trunki leciał, a on byle jabłuszka nie przynosi…), ale za to Misiek666 i w_irek wynagrodzili nam to historyjkami z pokrewnego sportu:

To było w trzeciej klasie ogólniaka więc kilkanaście lat temu...
Pojechaliśmy z klasową wycieczką do Krakowa. Mieszkaliśmy w jakimś hotelu w którym część obsługi składała się z żołnierzy... to chyba był hotel Wisły Kraków ale już dobrze nie pamiętam ...
W każdym bądź razie w nocy oczywiście balowaliśmy na całego ... nasza wychowawczyni była zawsze na tyle dyskretna że miała pokój na innym piętrze..
No i tak sobie siedzieliśmy w parę osób przy stoliku na korytarzu, w fotelikach .. na stole gorzałeczka ...
Przypętało się do nas dwóch takich szwejków... chcieli nam na początku najwyraźniej zaimponować jacy to oni wielcy kozacy.. ale jak to mówią ponieważ "nie ma cwaniaka nad warszawiaka" szybko zostali sprowadzeni do parteru ...
Nie mniej jednak dosiedli się do nas i wyjęli swoją flaszkę .... po jakimś czasie wódeczka się skończyła ale szwejki ochoczo zaproponowali wyprawę do jakiejś meliny (chłopaki nie miały kasy i się ucieszyli z darmowego picia) ...
Wybrałem się z nimi i zakupiliśmy jeszcze 3 butle ...
Nie wiem co mi odbiło ale jak wracaliśmy zacząłem ich wkręcać że jeden z moich kumpli, który pił z nami ma czarny pas karate i startuje z sukcesami w międzynarodowych zawodach ... musiałem być bardzo przekonujący bo oni łyknęli to jak młode pelikany ...
Wróciliśmy... popiliśmy ... szweje cały czas obserwowały Piotra.. w ich oczach widać było blask podziwu ...
W pewnym momencie nieźle już wstawiony Piotr wyszedł do łazienki ... w chwilę potem do łazienki poszedł jeden z żołnierzy ....
Rano na kacyku zaczepia mnie Piotruś i się pyta:
- Coś ty tym szwejom wczoraj nagadał??
- A co??
- A no wszedłem do kibla ale cała posadzka była mokra, więc fiknąłem orła ... ale w ten sposób, że mi się nogi rozjechały ... prawie szpagata zrobiłem ... no i siedzę tak .. nie mogę się podnieść, a tu wchodzi jeden z tych szwejków .. popatrzył na mnie i mówi ... O SORRY .. TRENUJESZ!!! TO JA NIE PRZESZKADZAM!!! ...

Było to w czasach gdy w całym kraju wybuchła moda na wschodnie sztuki walki (przełom lat 70 i 80).Podczas naszych wakacyjnych wędrówek autostopowych trafiliśmy z kolegą do jakiegoś Pierdziszewa na Mazurach i to w momencie gdy w jedynym ośrodku wczasowym odbywała się zabawa połączona z "częścią artystyczną" , na którą składał się pokaz karate w wykonaniu grupy młodych chłopaków pod wodzą mistrza "opasanego na czarno". Chłopaki popisywali się sprawnością machając nogami i rękami, prezentowali piękne układy walki, a mistrz z uśmiechem kiwał głową. Na sali powstało jednak małe zamieszanie bo jeden z "miejscowych", mocno już nawalony koniecznie chciał sprowokować konfrontację z mistrzem. Został jednak wywalony z sali przez kolegów. Kiedy karatecy zaczęli ciosami rąk i nóg łamać deseczki (nie pamiętam jak one się fachowo nazywają) facio wrócił drugimi drzwiami z grubą na 3 centymetry, wyrwaną z płotu dechą z wystającymi jeszcze gwoździami podszedł do mistrza i przywalił łbem w tą dechę tak, że pękła na dwie części. Rzucił ją pod nogi sensei i powiedział :
- Rthjfsew rsewjbfa udtej ysrka kurwa! (przynajmniej tak to brzmiało) i wyszedł.
Uśmiech na twarzy mistrza trochę przygasł.

My też coś mamy nie za wesołe miny. Strzelec jednak przyniósł jakieś paskudztwo i pół redakcji dalej pokotem leży… i jeszcze te dolegliwości żołądkowe… nawet z natury leniwy Kozak z obłędem w oczach, po chwili gorączkowych poszukiwań wolnego skrawka papieru zdarł znad biurka Strzelca jego ulubiony znak i wybiegł w stronę sławojki. Ciekawe co on z tym znakiem tam zrobi…??

I tym detektywistycznym akcentem żegnamy się na dziś, następny odcinek za tydzień. A Wy Drodzy Bojownicy wiecie przecież co zrobić z zabawnymi historyjkami z waszego życia. Wciąż czekamy na coś, co nie pozwoli nam wstać z podłogi przez tydzień…:}}}}


 

6
Udostępnij na Facebooku
Następny
Przejdź do artykułu Wielopak weekendowy LI
Podobne artykuły
Przejdź do artykułu Faktopedia – Wyjątkowe wkładki do butów
Przejdź do artykułu Autentyki XXXV - kibole, urzędnicy i podróżnicy
Przejdź do artykułu 8 koszmarnych przeczuć, które niestety się sprawdziły
Przejdź do artykułu Studentowi nie grozi nuda
Przejdź do artykułu Ludzie, którzy mieli niesamowitego farta
Przejdź do artykułu Autentyki XXXIV - bałwanek, bankowcy i wojaże
Przejdź do artykułu 15 najdziwniejszych rzeczy, jakie barmani usłyszeli w pracy
Przejdź do artykułu Poradnik dla początkujących skacowanych
Przejdź do artykułu Autentyki XXXIII - auta, horror i wesołe wojaki

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą