Choć inni ludzie zazwyczaj inaczej wyobrażają sobie przygarnięcie zwierzaka z ulicy, kobieta dziarsko zapakowała truchło do swojego auta i zabrała je do domu. Od razu wiedziała, że rudzielec zasługuje na nowe życie w roli gustownej torebki. Pani Hobbs wystawiła swój produkt na stronie aukcyjnej Trade Me za jedyne 1400 dolarów nowozelandzkich, czyli około 4 tysięcy złotych (plus koszty wysyłki).

Drugie wcielenie kota prezentuje się następująco:

Autorka nietypowej torebki zaznaczyła, że żadne zwierzę nie ucierpiało na potrzeby jej pracy. Używa bowiem wyłącznie zwierzątek, które już wcześniej wyzionęły ducha z przyczyn naturalnych. Mimo tej klauzuli wywołała dość ostrą reakcję ze strony osób, które trafiły na aukcję. Niektórzy z nich zostawili nawet komentarze:

Kot powinien być pochowany. Przejechanie przez samochód nie jest przyczyną naturalną. Poza tym, to nie był twój kot, więc decyzja o przerobieniu go na torebkę nie powinna być twoją decyzją. Pasek torebki wygląda solidnie.

Obrzydliwi, okrutni ludzie.

Te zwłoki są obrzydliwe! Mam nadzieję, że kiedyś zostaniesz przerobiona na torebkę...

To chore, zdejmijcie to!

Trochę kiczowate - nie jestem wielkim fanem koralików. Uchwyt z ogona byłby lepszym rozwiązaniem. AAA za włożoną pracę.

Pani Hobbs odbija piłeczkę w stronę wszystkich oburzonych, twierdząc, że nie jest to bardziej gorszące niż noszenie skórzanej kurtki, którą robi się przecież z krowy. Trzeba przyznać, że jest to solidny argument. Nawet technika wykonania jest bardzo podobna...

Chore czy już w naszym świecie normalne?