Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

O innym sprzątaniu ulic – parę słów z praktyki jako technik kryminalistyczny

36 863  
284   39  
Byłam mile zaskoczona, że spodobał się mój ostatni tekst tutaj, dlatego pozwoliłam sobie na taką jakby kontynuację. Było już dosłowne sprzątanie śmieci i chwastów jako praca wakacyjna, teraz będzie niedosłowne.


Miałam za sobą dwa lata studiów o kierunku chemicznym, kiedy nadszedł czas praktyki zawodowej. Trochę ubolewałam nad tym, że nie trafiłam tam, gdzie chciałam, ale summa summarum alternatywa okazała się świetną życiową przygodą. Zależało mi bowiem, aby, jak na chemika przystało, trafić do laboratorium i to nie jakiegokolwiek, lecz kryminalistycznego. Ale kilkumiesięczne rozmowy, które ciągnęłam z komendą policji, spełzły na niczym. Wpierw było za wcześnie, potem wciąż za wcześnie, jeszcze później cicho, aż w końcu laboratorium zasłoniło się tajemnicą zawodową. Po dziś dzień powątpiewam, czy rzeczywiście to było prawdziwą przyczyną, dlaczego mnie nie wzięli. A powątpiewam dlatego, gdyż w trakcie praktyki, ostatecznie jako technik (nie chemik) kryminalistyczny w zupełnie innej komendzie, miałam dostęp do wielu różnych aktów spraw (samobójstwa, kradzieże itp.) i nikt nie miał z tym problemu. Chyba że wszyscy byli zbyt mili, aby mi to powiedzieć. Dziwnym było dla mnie, dlaczego dostęp do aparatury chemicznej przy badaniu próbek miałby być czymś tajnym. Może czegoś tu nie rozumiem albo wtedy kogoś nie znałam.

Ale dość marudzenia. Dział techników kryminalistycznych bardzo mile mnie przywitał. Rzadko miewali praktykantów, a już w ogóle kobiety. Wszyscy technicy to byli panowie i niemal sami emeryci. Co nie znaczy wcale, że byli tacy starzy! Wtedy jeszcze wystarczało 15 lat służby w policji, aby skorzystać z przywileju emerytalnego. Przed moim przybyciem młodziutka sekretarka w biurze była jedyną kobietą i jedynym cywilem na obiekcie.

Panowie technicy pracowali całą dobę, na trzy zmiany. Ja przychodziłam głównie na zmianę poranną, czyli standardowe 7-15, ale parę razy wpadłam na noc. Tak mi doradzili technicy, jeśli szukałam wrażeń, większość przestępstw odbywa się przecież w nocy. A przy braku akcji miałam okazję na długie pogaduchy, gdyż na nocnej służbie na obiekcie był tylko jeden technik, który po ogarnięciu dokumentacji nie miał już po prostu nic do roboty poza oglądaniem telewizji. I rzeczywiście najwięcej wezwań było w środku nocy albo wczesnym rankiem (kiedy właściciel zorientował się, że czegoś brakuje na posesji). Na szczęście (choć nieszczęście z punktu widzenia praktykanta) w trakcie mojej praktyki nikogo nie zabili. Technicy mówili, że morderstwa od dawna nie zaprzątały im głowy. Lata 90. owszem, wtedy to się działo, na zwłoki w lesie się natrafiło wiele razy. Ale potem się uspokoiło i tak już zostało. Najwyżej jedno morderstwo na dwa lata w ich rejonie. To nie Sandomierz. I żaden z techników za morderstwami nie tęsknił.
– Robota na całą dobę – mówili mi. – Wszystko trzeba przeczesać, komendant przyjeżdża i pełno innych ludzi, wszyscy stoją i patrzą, jak dwie osoby robią: technik zbiera ślady, a dochodzeniówka spisuje przebieg zdarzeń.

Jak wygląda wezwanie technika kryminalistycznego?

Całkiem zwyczajnie. Telefon, zabieramy walizki z ekwipunkiem technika, pakujemy się do samochodu i jedziemy na akcję. W walizce można znaleźć między innymi: sprzęt do pobierania odcisków palców, zabezpieczania śladów stóp, zapachów i dobry aparat fotograficzny.

Pierwszym moim wydarzeniem była kradzież skutera z piwnicy. Zapamiętałam je, gdyż pomyliłam wtedy przedstawiciela dochodzeniówki z ofiarą przestępstwa. No cóż, dla mnie wszyscy tam byli obcymi ludźmi i dość sporo ich się tam kręciło po tej piwnicy, chyba cała rodzina zeszła studiować brak skutera. Babka z dochodzeniówki pisała metry tekstu na bloku w ręce, dyskutując w korytarzu z okradzionym. A my z technikiem pstrykaliśmy zdjęcia wejścia do piwnicy, korytarza, pustego schowka, stawiając te wielkie cyfry obok, a także próbowaliśmy zabezpieczyć jakieś ślady: włosów, palców, stóp, czegokolwiek. I tak to zazwyczaj wyglądało, na miejscu akcji były trzy osoby: jakiś technik, ktoś z dochodzeniówki i ofiara przestępstwa.

W zasadzie wszystkie akcje, na które jeździłam, to były kradzieże. Pamiętam między innymi pewnego gościa, który kupił sobie jakiś wypasiony samochód w Niemczech, przez całą noc jechał nim do domu, bladym świtem dojechał, zaparkował i padł na łóżko, a następnego dnia fury już nie było. Śledzili go co najmniej od granicy. Może gdyby niefortunny kupiec obejrzał Ziemię Obiecaną, to zakończenie tej historii byłoby weselsze. Ale niestety nieszczęśnik został z niczym, bo czekał z wykupieniem ubezpieczenia do owego pechowego dnia.

Odwiedziłam wielu ludzi z utraconym dobytkiem. Wyjazd średnio trafiał się raz na dzień, ale bywało, że cały dzień nic się nie działo.

A co się działo, kiedy nic się nie działo?

Porządkowanie dokumentacji, studiowanie akt, w tym zdjęć piwnic, garaży lub mieszkań z brakującymi elementami typu samochód czy biżuteria oraz przeglądanie sadystycznych fotek z samobójstw. I pogaduchy z technikami i sekretarką.

Polak potrafi narzekać, a na co dokładnie narzekali technicy kryminalistyczni?

– Biurokracja – dlaczego to wszystko tyle trwa?
Znaleziony skradziony samochód stał na parkingu policyjnym ponad miesiąc, zanim wezwano do niego technika. "Co ja mam tu zabezpieczać?" – pytał mnie retorycznie technik. – "Może odciski palców, ale teraz większość i tak rękawiczek używa. Zapachy najpewniej wyparowały".

Ślady zapachowe rzeczywiście bywały bardzo przydatne, zabezpieczało się je w bardzo prosty sposób, kładąc na jakieś pół godziny gazy na podłoże, z którym przestępca miał długotrwały kontakt, w przypadku samochodu np. na siedzenie, gałkę od skrzyni biegów czy kierownicę, a następnie wkładało się je do odpowiedniego pojemnika. Taki zabezpieczony ślad zapachowy mógł być przechowywany przez wiele lat. Do czego był przydatny? O tym więcej w punkcie niżej
.
– Często nie znają wyników swojej pracy.
Technik opowiedział mi o wezwaniu do jakiejś dziewczyny, która została zgwałcona przez nieznanego sprawcę. "Pomyślałem, że kiedy ją rozbierał, to pewnie się pocił i wycierał ręce w jej spodnie". Dlatego technik poprosił o jej ciuchy i zabezpieczył zapachy ze spodni. Wiele miesięcy później przypadkiem dowiedział się, że znaleziono sprawcę i skazano go na podstawie śladu zapachowego, który rozpoznały u niego psy. "Dlaczego nam nie mówią o takich rzeczach? To motywuje, kiedy się słyszy, że twoja praca coś daje".

– I najoczywistsze – ich praca ryje psychikę.
Obaj technicy, z którymi miałam okazję przegadać całą noc, przyznali, że jest to dobrze płatna praca, ale gdyby kolejny raz mieli stanąć przed wyborem, niebieska czy czerwona pigułka, to chyba woleliby zostać w matriksie.

Opowiedzieli mi o sytuacji, w której pewien gościu widząc, że jest zalewany z góry przez sąsiada niereagującego na dzwonek do drzwi, wezwał straż pożarną. Straż po ogarnięciu mieszkania wezwała z kolei natychmiast policję. Okazało się, że żadna woda z żadnej rury czy kranu się nie lała. To był sąsiad, który, jak lekarz stwierdził, zmarł grubo ponad miesiąc wcześniej w przedpokoju i rozkładając się na podłodze zaczął przelewać się do lokatora na dole. Jak to możliwe, że leżał tam tyle czasu? Ludzie są zabiegani, nikt nie zauważył, że sąsiad przestał pojawiać się w okolicy, a że był już na emeryturze, to nikt z pracy nie wydzwaniał. Zaś kontakty z rodziną, o ile taka istniała, musiały być słabe. Współczuć temu panu takiej zapomnianej śmierci, a także technikowi, który musiał zbierać ślady w tym mieszkaniu. I temu, który to wszystko później sprzątał.

Cała praktyka była interesującą przygodą, choć z punktu widzenia moich studiów mało przydatną. Zabezpieczanie śladów, szukanie tych małych puzzli wokoło, wydawało się bardzo ciekawe. Zdjęcia, kiedy widzi się, że człowiek jest tylko kawałkiem mięsa, przeszywały wskroś. Ale co innego jest posłuchać i popatrzeć sobie na lżejsze przypadki przez miesiąc, a co innego przeżyć ponad 15 lat sadistica na żywo, nawet jeśli nie jako czynny uczestnik, lecz obserwator, a dokładniej poszukiwacz zaginionych śladów pośród ludzkich ekskrementów i zgnilizny. Tego się już nie zapomni.

5

Oglądany: 36863x | Komentarzy: 39 | Okejek: 284 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało