Nieznana historia Jana Kochanowskiego
Lobov
·
31 października 2001
9 434
4
2
Jan Kochanowski siedzi pod lipą i sie wkurza, bo już od dłuższego czasu nie miał natchnienia. Wtem zobaczył unoszącą się nad nim muzę i woła:
- Wena! Wena! Chodźno tutaj!
Weź mi coś podpowiedz, bo mnie skręci. Dzieciaki w szkole nie będą miały się o czym uczyć jak czegoś nie napiszę.
Wena pochyliła się do ucha i coś zaszeptała. A Janek na to:
- Spadaj, to już było! Wymyśl coś lepszego.
Wena znów się nad nim pochyliła, zaszeptała, a Kochanowski znowu:
Jak skonstruować napęd antygrawitacyjny
iwciaa
·
30 października 2001
17 818
9
7
1. Bierzemy kota (nie za starego)
2. Przygotowujemy pajdę chleba (nie musi być świeży, raczej nie bułka)
3. Smarujemy pajdę masłem (nie margaryna) może być grubo
4. Przywiązujemy pajdę do kota
5. Całość zrzucamy z wysokiego drzewa, ewentualnie balkonu.
Pewnego razu pewien bardzo bogaty farmer - co wskazuje jednoznacznie na miejsce akcji - wziął i zmarł. Tak się zdarza... Wszystko zostawił swej wiernej i oddanej żonie . Wdowa postanowiła pozostać na farmie, ale ponieważ jej wiedza na temat rolnictwa była znikoma dała ogłoszenie do prasy w poszukiwaniu zarządcy farmy. Miała szczęście.
Wśród kilku kandydatów znalazł się jeden wyjątkowo dobry a przy tym zupełnie nieszkodliwy albowiem zdecydowanie skłaniał się ku
mężczyznom. Klasyczny homoseksualista. Tak się zdarza... Tak też się zdarza...To był dla wdowy strzał w 10. Facet pracował ciężko, dlugo i świetnie znał się na farmerskiej robocie. Po kilku tygodniach jego pracy farma znów zaczęła wygladać kwitnąco. Zadowolona wdowa zaprosiła zarządce do swojego pokoju i zaproponowała:
-Pomyślałam, że po kilku tygodniach wspaniałej pracy należy Ci się wyprawa do miasta i porzadna zabawa. Masz tu dwie setki i jedź dziś do Bolton. Baw się dobrze.
Facet zgodził się z ogromną ochotą i już po kilku godzinach był w Bolton.
Jednak ... mijała 2 w nocy, nie wrocił - 2.45 nie wraca - 3.33 nadal w Bolton?
O 4.16 pojawił się w drzwiach. Wdowa siedziała przy kominku przodem do drzwi. Całkiem spokojnie i cicho powiedziała:
- Podejdź tu do mnie...
Podszedl.
- Rozepnij moją bluzkę i zdejmij ją...
Rozpiął i zdjął.
- Zdejmij moje buty...
Zdjął. Powoli...
- Zdejmij moje pończochy.
Zdjął. Pojedyńczo. Bardzo powoli...
- Zdejmij moją spódnicę...
Zdjął drżąc...
- Zdejmij biustonosz.
Drżące męskie ręce rozpięły jej biustonosz.
- A teraz ściągnij majtki...
Jej majtki powędrowały na dywan.
Wtedy spojrzała na niego i powiedziała:
- I pamietaj. Nigdy wiecej nie chodź w moich ciuchach do miasta...
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą