Nie
ma znaczenia, czy masz porządek w mieszkaniu, czy historia twojej
przeglądarki jest czysta niczym gacie wyprane w Perwollu albo czy
przypadkiem nie zostawiłeś mleka na gazie. Śmierć lubi przyjść
z niezapowiedzianą wizytą i nikt, poza tobą, nie musi o tym
wiedzieć. Niestety, im dłużej jesteś martwy, tym więcej
„bałaganu” po sobie zostawiasz. A ktoś to przecież musi potem ogarnąć. I
dziś właśnie z kimś takim sobie porozmawiamy. Oto Bartłomiej
Zmudowski – właściciel firmy ECOBION sprzątającej po zgonach.
– Nigdy
nie wiadomo, kiedy śmierć człowieka zastanie. Nikt przecież tego
nie planuje. Człowiek czasem umiera w domu, podczas swoich
codziennych obowiązków. Często ciało leży długo, zanim ktoś
zorientuje się, że w mieszkaniu od dłuższego już czasu jest
nieboszczyk. Im dłużej zwłoki tam przebywają, tym więcej
sprzątania. Pytanie, kto się tego podejmie.
– Dzisiaj
mamy takie czasy, że wychodzimy z tego gniazda rodzinnego, idziemy w
swoją stronę i gdzieś tam o tych rodzicach powoli zapominamy.
Coraz mniej interesujemy się nimi, coraz rzadziej dzwonimy. A
później się okazuje, że przyjeżdżamy i zostajemy to, co
zostajemy. Nie dosyć, że gdzieś tam dochodzi do tego żal, że się
o tę rodzinę odpowiednio nie zadbało, to jeszcze po zmarłym
zostaje ten nieprzyjemny widok i zapach.
Początek
był dosyć prosty. Z żoną stwierdziliśmy, że zakładamy firmę
sprzątającą. Standardowe usługi, bez żadnych nietypowych zleceń.
Szybko zorientowaliśmy się, jak to u nas wygląda, jak ciężko
pracownika znaleźć i jak wysokie są stawki. W międzyczasie
zainteresowaliśmy się specjalistycznymi usługami czyszczenia
lokali, w których ktoś umarł i sprzątaniu po zbieractwach. A że
ja od zawsze wykazywałem dość dużą odporność psychiczną, to
stwierdziłem, że czemu nie, można by spróbować. Nie do końca
wiedziałem, na co się piszę. Mamy jakąś tam teorię, podpatrujemy
jakieś tam firmy, które działają, czytamy sobie opisy tego typu
zleceń i na papierze nie wygląda to źle. Dlaczego ja nie mógłbym
też tego robić? Niedługo potem nadarzyła się okazja zrobienia
kursu dla film chcących takim zawodem się zajmować. Nadal to
jednak była czysta teoria – BHP w pracy, na co zwrócić szczególną
uwagę, jak rozmawiać z klientami itp.
– Domyślam
się, że świadcząc takie usługi, musi pan szczególnie się
zabezpieczać przed zarazkami.
– Oj, zdecydowanie.
Wchodząc
do pomieszczenia, musimy przede wszystkim zadbać o siebie, o swoje
bezpieczeństwo. Wszyscy przecież mamy rodziny i chcielibyśmy
wrócić do nich zdrowi! Ja miałem to szczęście, że kończyłem
szkoły chemiczne, spędziłem sporo czasu w laboratoriach, więc
szybko opanowałem kwestie doboru odpowiednich preparatów i
detergentów. Dodatkowo do drużyny dołączył kolega, który kilka
ładnych lat pracował w zakładzie pogrzebowym. Od niego też dużo
się nauczyłem, bo on już miał do czynienia ze zwłokami. My
oczywiście wchodzimy do pomieszczenia już po wyniesieniu z niego
ciała. Zazwyczaj wygląda to tak, że dostajemy telefon od rodziny
zmarłego albo od administracji danego budynku, jeśli zmarły nie
miał nikogo, kto mógłby wziąć to na siebie. Śmiało jednak mogę
powiedzieć, że jakieś 70-80% naszych zleceń pochodzi od rodzin,
które wyjechały za granicę, zostawiając w Polsce kogoś bliskiego.
To dość przykra sprawa, bo często jest tak, że nie interesowali
się oni losem takiej osoby, rzadko dzwonili, a w międzyczasie
mamusia wyzionęła ducha i leżała sobie tydzień, dwa, trzy. W
końcu jednak przyjeżdżają, no bo nie ma z nią od dłuższego
czasu kontaktu i trzeba sprawdzić, co się dzieje. I wtedy zastają
przykry widok. Proszę spojrzeć na te zdjęcia. Młoda kobitka, syn
za granicą. W czerwcu umarła, a oni przyjechali dopiero dwa
miesiące później.
– Ujjj… To plama krwi?
– Tak.
Kiedy ciało umiera, rozluźniają się wszystkie mięśnie i płyny
ustrojowe z nas wychodzą. Grawitacja działa, więc krew też
ulatuje. To wszystko wchodzi w ściany, meble, rozkłada się. A temu
procesowi towarzyszy zapach. I to nie jest tak, że pomieszczenie
przewietrzymy i problem zniknie. To jest niezwykle silna, wżerająca
się w przedmioty woń, której bardzo trudno jest się pozbyć i
nawet po naszej wielogodzinnej pracy, w którą wkładamy naprawdę
duży wysiłek, lokal jest do gruntownego remontu. Wszystko też
zależy tu od warunków. Mieliśmy zlecenie sprzątania po kobiecie,
która zmarła latem, siedząc sobie wygodnie na fotelu, który
znajdował się w pokoju na poddaszu. Przez dwa miesiące gotowała
się tam. A temperatura robi swoje. I wtedy to, co zastajemy, różni
się od na przykład zlecenia dotyczącego zgonu człowieka, który
przez dłuższy czas leżał zimą w nieogrzewanym domu.
– Czyli
tego typu zlecenia najgorsze są latem?
– Zdecydowanie.
Do tego jeszcze dochodzi to, że musimy mieć na sobie specjalne
kombinezony. Wiadomo – zasady BHP. Musimy wcześniej przygotować
chemię i zadbać o wszystko tak, aby nawet nam się nie zachciało
po nosie podrapać. A w upale niestety pot z nas leci strumieniami.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą