Zainspirowany kilkoma artykułami, na jakie natrafiłem w Internecie na temat scjentologii i Kościoła Scjentologicznego, pewnego dnia zasiadłem i postanowiłem zbadać całą sprawę głębiej, jako że temat jest dość popularny i kontrowersyjny. Pomyślałem – przeprowadzę swoje małe, prywatne śledztwo – dla zabawy, może z lekkiej ciekawości, bo cała sprawa, co by nie powiedzieć, jednak jest intrygująca. Rezultaty przeszły moje najśmielsze oczekiwania.
I.
Generalnie są dwie szkoły (jak zwykle zresztą). Pierwsza mówi: Scjentolodzy to niebezpieczna sekta, której prawdziwe oblicze trzeba pokazać światu. Drugą stanowią oczywiście członkowie i inni obrońcy scjentologii, którzy imając się różnych sposobów, starają się pokazać swoją życiową filozofię w jak najlepszy sposób. Obie grupy jednak mają swoje cele, których nie można im odmówić. W przypadku tych drugich wchodzą jednak w grę także ukryte motywy ale o tym dalej.
II.
Przejdźmy w końcu do rzeczy. Założycielem Kościoła Scjentologicznego i głównym filozofem scjentologii był L. Ron Hubbard (a właściwie Lafayette Ronald Hubbard, urodzony 13 marca 1911 r. w Tilden w stanie Nebraska, USA), autor poczytnych opowiadań i książek SF.
Począwszy od roku 1930 młody L. Ron pisywał różne rodzaje historyjek: kryminały, sensacje, romanse, SF i tak dalej... Około 10 lat później, L. Ron zostaje zatrudniony w Astounding Science Fiction Magazine (obecnie Analog Science Fiction and Fact, często uważane za pismo, które dało podwaliny pod współczesną fantastykę. To tam zaczynali swoje kariery Isaac Asimov czy Robert A. Heinlein) aby pisać stosowne do tematyki czasopisma opowieści (warto zauważyć że, już wtedy Astounding... było liderem w swojej kategorii). W 1950 r. światło dzienne ujrzała jego najsłynniejsza książka, a mianowicie „ Dianetyka. Współczesna nauka o zdrowiu umysłowym” (wydanie polskie – Panteon, 2002), która po dziś dzień stanowi niejako biblię Scjentologów. Czym dokładnie jest dianetyka i z czym to się je, wyjaśnię nieco później. W 1951 r. Hubbard po wielu przemyśleniach dochodzi w końcu do wniosku że człowiek to istota duchowa. To „sensacyjne” odkrycie prowadzi do powstania jego filozofii zwanej scjentologią. W przeciągu 3 lat scjentologia znajduje spore grono zwolenników (już wtedy były to w sporej części osoby z Hollywood) i w 1954 r. kilkoro wyznawców tej filozofii zakłada pod patronatem Hubbarda, niejako w nagrodę za „duchowy wymiar” scjentologii, pierwszy Kościół Scjentologiczny. Scjentologia zaczyna zdobywać ogromną popularność, zwłaszcza wśród bogatych, amerykańskich gwiazd. Szybko przekształca się to w biliondolarowy, światowy, zwolniony od podatku ruch religijny (typu „new age” ). Siedziby są zakładane na całym globie aby szerzyć „Słowo Hubbarda”.
24 stycznia 1986 r. L. Ron Hubbard umiera. Ale jego dziedzictwo pozostaje, żyje i rozwija się w milionach Scjentologów na całym świecie, nieważne czy aktorów, gwiazd estrady, zwykłych zjadaczy chleba czy krezusów.
III.
Po krótce znamy już całą historię powstania scjentologii. Ale co spowodowało jej popularność i w co właściwie wierzą członkowie Kościoła Scjentologicznego?
Na oficjalnej stronie internetowej Scjentologów czytamy:
W scjentologii chodzi o pojedynczego mężczyznę lub kobietę. Jej celem jest ułatwienie jednostce zrozumienia samej siebie i swojego życia oraz umożliwienie jej poprawy swojego położenia, tak jak to uważa za właściwie. W związku z tym powstaje istotne pytanie: Czym jest scjentologia?
Scjentologia to stosowana filozofia religijna.
Scjentologia, która jest najszybciej rozwijającym sie ruchem religijnym na ziemi, w ciągu niecałego półwiecza stała się trwałą i aktywną siłą na rzecz wprowadzenia pozytywnych zmian na świecie.
Religijna filozofia scjentologii zawiera precyzyjnie określony system aksjomatów, praw i metod, których skuteczność została wyczerpująco przebadana i udokumentowana. Dzięki niemu jednostka może radykalnie poprawić nie tylko własne życie, ale i otaczający ją świat.
Otóż wróćmy na chwilę do wspomnianej już wcześniej książki „ Dianetyka. Współczesna nauka o zdrowiu umysłowym”, która stanowi fundamenty rozwoju całej filozofii Hubbarda. Jak już wspomniałem książka ukazała się w 1950 roku i jak na owe czasy stanowiła nie lada atrakcję. Wielu znanych ludzi chwaliło ją jako bardzo nowatorską i inteligentną. Pochlebne recenzje w gazetach przyciągnęły rzesze czytelników i to prawdopodobnie skłoniło Hubbarda do dalszych działań (z przymrużeniem oka można przytoczyć ekonomiczną zasadę – jeśli jest popyt to znajdzie się podaż).
Dianetyka polega mniej więcej na tym że, wszystkie nasze niepowodzenia i problemy w życiu spowodowane są tym co Hubbard nazywa „umysłem reaktywnym”. To on jest źródłem niepożądanych emocji, lęków, fobii itp. Celem dianetyki jest więc uniezależnienie się od umysłu reaktywnego i sprawowania kontroli nad swoim życiem, wykorzystania ukrytych możliwości, o których nam się nawet nie śniło. Generalnie Hubbard każe nam wierzyć że umysł człowieka to nic innego jak komputer, który można analogicznie naprawić. Jeśli dane w komputerze ulegają uszkodzeniu można je wykasować, w związku z czym to samo można zrobić z mózgiem człowieka za pomocą specjalnych technik, do których za moment dojdziemy.
Ale o co tak NAPRAWDĘ w tym wszystkim chodzi?
Rick Vodicka, autor znanej w Internecie „Ilustrowanej Historii Scjentologii”, pokazuje jaką wiedzę naprawdę zdobywają adepci Scjentologii. Badając liczne pisma oraz dysponując zwierzeniami byłych Scjentologów i dowodami na poparcie swojej tezy, Vodicka ujawnił niewygodne dla Kościoła Scjentologicznego fakty (oczywiście w formie parodii rysunkowej ale treść jest zgodna z wierzeniami Scjentologów), a ten nie pozostał mu dłużny, nasyłając na niego stado prawników (którymi zresztą dysponuje aż w nadmiarze) i żądając usunięcia wszystkich związanych ze sprawą materiałów ze swojej witryny. Vodicka początkowo musiał się dostosować, ale teraz jego ilustrowana wersja historii scjentologicznej ponownie jest w Internecie. Uprzedzam że cała historia brzmi jak kiepskie science fiction ale oni naprawdę w to wierzą i wydają na to ogromne pieniądze. Według Vodicki:
Wszystko zaczęło się 75 milionów lat temu. Żył wtedy intergalaktyczny imperator Xenu. Xenu władał 76 planetami w tej części galaktyki, włączając w to Ziemię, zwaną wtedy „Teegeeack”.
Xenu miał nie lada problem. Wszystkie 76 planet, które kontrolował były przeludnione, średnio 178 bilionów osób żyło na każdej z nich. Xenu opracował więc plan.
Po pierwsze postanowił obalić państwowotwórczych Galaktycznych Urzędników (ang. Loyal Officers – translacja własna – przyp. gandziu). Po drugie zatrudnić pomoc w postaci psychiatrów. Z pomocą renegatów udało mu się dokonać przewrotu i pokonać Galaktycznych Urzędników, w związku z czym przejął całkowitą kontrolę. Potem, dzięki złowrogim psychiatrom, przywołał do siebie tryliony mieszkańców pod pretekstem inspekcji podatku dochodowego (sic!). Ale zamiast tego dostali oni zastrzyki z paraliżującą miksturą alkoholu i glikolu (stąd prawdopodobnie ta awersja scjentologów do psychiatrii, a tak przy okazji glikol etylenowy to trucizna np. występująca w niezamarzającym płynie chłodniczym „Borygo” lub rozpuszczalniku. Dawka śmiertelna to 100 ml, w mniejszych ilościach powoduje uszkodzenie wątroby i mózgu. Odtrutką jest alkohol etylowy. Widać że, Hubbard liznął nieco chemii aby nadać swojej porażającej historii nieco drobiazgowego posmaku realności – przyp. gandziu). Nieprzytomne osoby załadowano do „statków kosmicznych” (ang. space planes – ponownie translacja własna – przyp. gandziu), podobnych do samolotów DC-8, tyle tylko że, z silnikami rakietowymi i które mogły przelecieć 300 lat świetnych w 9 tygodni. Te „statki kosmiczne” poleciały na Ziemię. Wszystkie nieprzytomne osobniki zostały ułożone u podnóży ziemskich wulkanów. Wtedy do wulkanów opuszczono bomby wodorowe (ang. H-bomb, H oznacza oczywiście wodór. Bomba znana jest także pod nazwą *termonuklearna*. Nie wiem dlaczego, ale jeśli chodzi o wspomniane wulkany i bomby mam silne skojarzenia z kryzysem atomowym na Kubie z czasów Zimnej Wojny – czyżby możliwa inspiracja Hubbarda? – przyp. gandziu) i nastąpiła detonacja. Wszyscy thetanie (dusze) martwych osób zostały rozsiane przez radioaktywne wiatry. Aby pozbyć się tych błąkających się thetan, Xenu wybudował specjalne elektroniczne nadajniki aby ich usidlić. Xenu i renegaci zapakowali thetan do skrzyń, a następnie dostarczyli ich do wielkich kin. Thetanie spędzali dni oglądając specjalne trójwymiarowe filmy. Owe filmy zaimplementowały w nich idee Chrześcijaństwa, Judaizmu, Islamu i innych „kłamstw”, dezorientując ich. Kiedy thetanie opuścili kino, zaczęli zbierać się w grona wierząc że są JEDNYM BYTEM. Te grona thetan zamieszkały w ciałach kilku osób, które przeżyły wybuch – naszych protoplastów. W międzyczasie Xenu został nareszcie obalony przez Galaktycznych Urzędników i zamknięty w środku góry, zapieczętowanej za pomocą pola siłowego, które jest napędzane przez wieczną baterię. To tam Xenu przebywa po dziś dzień. Czas płynie dalej, cywilizacje powstają i upadają, następują zmiany ośrodków władzy, ludzie migrują i zaludniają planetę. Wszystkie religie, jakimi je znamy, są li tylko szczątkami myśli które zostały wpojone w thetan. Ci thetanie zamieszkują w nas wszystkich wypaczając nasze postrzeganie rzeczywistości.
Dianetyka jest więc formą hipnozy regresyjnej, w czasie której grona thetan, które w nas tkwią, są usuwane, umożliwiając nam odzyskanie naszego praktycznie boskiego potencjału.
Proces ten zwany jest „rewizją” (auditing). Jeden ze Scjentologów, „zamieszkały” (preclear) jest rewizjonowany przez drugiego Scjentologa czyli „rewizora” (auditor), który jest niejako technikem dianetyki i scjentologii. Thetanie są na stałe usuwani z ciała przedczystego przy użyciu wielokrotnej regresji pamięci (tłumaczenia owych specjalistycznych angielskich pojęć są jedynie moim wynalazkiem, którego użyję na potrzeby tego tekstu w celu ułatwienia sobie i czytelnikowi życia, aczkolwiek sądzę że, nie mijam się za bardzo z rzeczowym tłumaczeniem, przynajmniej jeśli chodzi o sens stricte). Stąd, jak mniemam, wiara Scjentologów w różne wcielenia, podobnie jak u Hindusów.
IV.
Wierzenie w złego, intergalaktycznego Lorda Xenu czy bombardowanie atomowe wulkanów brzmi absurdalnie ale samo w sobie jest w zasadzie niegroźne. Natomiast już idea manipulowania ludzkim umysłem za pomocą hipnozy regresyjnej brzmi poważnie i w tej części przyjrzymy się bliżej Kościołowi Scjentologicznemu.
Jak podaje użytkownik smoothmedia na swojej stronie „The Un-Funny Truth About Scientology” (można przetłumaczyć jako „Zabawna” prawda o Scjentologii) z witryny YTMND.com, Kościół Scjentologiczny jest zamieszany w kilka spraw, które dzięki swoim wpływom udało mu się zatuszować. Podaje on także jaką polityką kieruje się Kościół w stosunku do swoich krytyków i wrogów.
Oto co ma on do powiedzenia na ten temat, a ja parafrazuję za nim:
Scjentolodzy wyznają politykę „Czystej Gry” (Fair Game), która jest także ustanowioną oryginalną polityką Kościoła w stosunku do swoich wrogów. Tak więc każdy wróg = czysta gra.
Cytując za swoistą „epistołą” Kościoła Scjentologicznego, mogą oni być (wrogowie) „pozbawieni własności, zranieni pod każdym pretekstem przez każdego Scjentologa, bez żadnej kary czy posłuszeństwa ze strony Scjentologów. Mogą być zwodzeni, pozywani, okłamywani albo zniszczeni.”
Wynika z tego że, Scjentolodzy mogą zrobić wszystko aby ukarać swoich wrogów, włączając w to zabójstwo.
Jak się okazuje nie są to tylko czcze pogróżki, ale o tym za chwilę.
Smoothmedia przypomina sprawę z 1976 r. kiedy to Kościół Scjentologiczny przystąpił do realizacji Operacji „Freakout” (Totalne Ześwirowanie?). Polegało to mianowicie na tym że, zaczęto prześladować Paulette Cooper, autorkę książki „The Scandal of Scientology” (Skandal Scjentologii). Plan polegał na „zamknięciu w szpitalu psychiatrycznym lub w więzieniu albo przynajmniej dowalenie jej (Cooper) tak aby zaprzestała swoich ataków”. Intryga polegała na wrobieniu autorki w próby zamachów bombowych.
W 1978 r. kolejna operacja. Tym razem pod kryptonimem „Snow White” (Królewna Śnieżka). L. Ron Hubbard wydaje polecenie grupie swoich kultystów (w zasadzie możemy użyć już tego słowa, prawda?) aby zinfiltrowali agencje rządowe, wliczając w to IRS (Internal Revenue Service – amerykańska agencja rządowa odpowiedzialna za ściąganie podatków i przestrzeganie prawa podatkowego) w celu: znalezienia danych personalnych na temat krytyków scjentologii, usunięcia „fałszywych” informacji na temat Kościoła z archiwów i uzyskania dla niego zwolnienia od podatku. Jedenastu wysokich rangą Scjentologów, wliczając w to żonę Hubbarda, Mary Sue Hubbard, zostało postawionych w stan oskarżenia, oskarżonych, skazanych i osadzonych w więzieniu. Włamywali się oni do IRS przez lata, kradnąc dokumenty i podsłuchując telefony. Po dziś dzień pozostaje to największym szpiegostwem rządowym w historii USA. L. Ron Hubbard zostaje oskarżony o oszustwo i skazany na 4 lata więzienia. Kradnie z Kościoła 200 milionów dolarów. Umiera w ukryciu jako zbieg.
Autor strony przypomina także najsłynniejszą aferę z udziałem Scjentologów, która stała się
międzynarodowym skandalem (o dziwo w Polsce niewiele o tym wiadomo). Jej bohaterką była Amerykanka, Lisa McPherson.
Lisa wstąpiła do Kościoła Scjentologów w 1977 r. W latach 80-tych była aktywnym członkiem Kościoła, wydając tysiące dolarów rocznie na rewizje (audits) i kursy samodoskonalenia. W 1994 r. Lisa „podarowuje” 75,275$ na rzecz scjentologii i kolejne 55,000$ jako „datek”. 18 listopada 1995 r. Lisa ma drobny wypadek samochodowy. Wychodzi z niego cało ale chodzi w pobliżu naga i niestabilna emocjonalnie po wypadku. Dla ostrożności zostaje zabrana do szpitala w celu wizyty u psychiatry (jak już wiemy Scjentolodzy są uprzedzeni do psychiatrów). Scjentolodzy zjawiają się przed szpitalem i biorą Lisę pod swoją opiekę. Zostaje umieszczona w odosobnieniu w należącym do Scjentologów Hotelu Fort Harrison. Zostaje jej policzone 240$ za serię kaset do słuchania (i tak z nich prawdopodobnie nie skorzystała o czym nieco dalej). Siedemnaście dni od zabrania ze szpitala, Lisa zostaje przeniesiona ze swojego pokoju w hotelu na tylne siedzenie vana. Najbliższy szpital (Morton Plant Hospital) był oddalony od Fort Harrison o nieco ponad 1 milę więc logiczne byłoby zabrać ją właśnie tam. Inne szpitale z ostrym dyżurem były oddalone o 5 do 20 mil. Nie zabrali jej do żadnego z nich. Zamiast tego zawieźli ją do Columbia New Port Richey Hospital, oddalonego od feralnego hotelu o 24 mile, co daje jakieś 40 minut jazdy. Zrobili to tylko dlatego że, pracował tam doktor - Scjentolog. 5 grudnia
1995 r. Lisa zostaje uznana martwą bezpośrednio po przyjeździe. Jak się okazało miała niedowagę, była drastycznie odwodniona oraz miała siniaki i ugryzienia spowodowane przez karaluchy (przeglądałem raport z autopsji, podany przez autora w jednym z adresów w bibliografii – to prawda). Pozostawioną ją bez wody i jedzenia aby umarła. Konkluzja jest taka: Lisa wydała od 50,000 do 100,000 dolarów na kursy samodoskonalenia i poddawała się rewizji (auditing) jeszcze dwa lata przed swoim załamaniem psychicznym i śmiercią. W chwili śmierci na wszystkich jej kontach bankowych było razem 151$ (typowe działanie każdej sekty – wyłudzanie pieniędzy). W 1998 r. Kościół Scjentologiczny został oskarżony o dwa przestępstwa w związku ze śmiercią Lisy McPherson. Jednak dzięki bezwzględnej ekipie prawników, wszystkie zarzuty umorzono, po tym jak zdyskredytowano eksperta medycznego, który badał Lisę. Rodzina McPhersonów wytoczyła proces cywilny, który zakończono ugodą 28 maja 2004 r. Warunki ugody nie zostały ujawnione.
Autor mówi wprost – scjentologia dosłownie zniszczyła życie Lisy McPherson.
Jej przypadek nie jest niestety odosobniony.
Jedną z ciekawszych postaci jest także osoba Jeremy’ego Perkinsa. Urodził się on w rodzinie Scjentologów. Od najmłodszych lat wykazywał objawy choroby umysłowej. Jako że, Scjentolodzy nie uznają psychiatrii jako wiarygodnej dziedziny medycyny, nieleczony Jeremy rozwinął w sobie encyklopedyczny przypadek schizofrenii, łącznie ze słyszeniem głosów itp. W 2002 r. gdy Jeremy miał 27 lat, Kościół zakwalifikował go jako „PTS Type III” czyli psychotyczny i przestał „karmić” go witaminami i rewizjami (audits). Jego 54-letnia matka uniemożliwia mu uzyskanie fachowej pomocy psychiatrycznej ze względu na „przekonania religijne” (dlaczego więc nie wyciągnęli z niego tego niecnego thetana, który to powodował, w końcu jaki to problem dla takiej potęgi jaką jest scjentologia?).
13 marca 2003 roku, w dzień urodzin Hubbarda (moim zdaniem Jeremy specjalnie wybrał tę właśnie datę), gorsza strona chłopaka daje o sobie znać (chociaż kto wie ile ich było?). Jeremy wyszedł spod prysznica, wziął nóż z szuflady w kuchni i dźgnął swoją matkę 77 razy, rzecz jasna zabijając ją (a teraz ciekawostka – jak miał na nazwisko aktor grający schizofrenika Normana Batesa w słynnym filmie „Psychoza” Hitchcocka, w którym nomen omen główny bohater też ma wiele wspólnego z trio nóż-dźgnięcia-prysznic w słynnej już scenie?). Sąd uznał go „niewinnym ze względu na chorobę psychiczną lub defekt”. Obecnie przebywa w szpitalu psychiatrycznym.
To tyle jeśli chodzi o witaminy.
I jak według autora zawsze wychodzą z tego obronną ręką? Sieją popłoch (ang. scare tactics – również nazwa popularnego amerykańskiego programu telewizyjnego kanału SCI FI) i mają za sobą potężną prawniczą machinę. Jak widać do tej pory to wystarczało.
V.
Myślę że, na obecnym etapie wiemy już z czym mamy do czynienia. Są jednak pewne aspekty które chciałbym jeszcze poruszyć.
1.
Wspominałem już jak potężną machiną prawniczą i jakimi metodami posługują się Scjentolodzy. Praktycznie każda książka wymierzona przeciw scjentologii jest od razu atakowana i dość szybko wydawcy decydują się na wycofanie jej z druku, zapewne bojąc się milionowych procesów. Ale ma to też swoje dobre strony. Jeśli autor jest atakowany to zyskuje rozgłos, a przez to udaje się mu dotrzeć ze swoją prawdą do większego grona osób. Podobnie było z „Szatańskimi wersetami” Salmana Rushdiego. Jon Atack, autor krytycznej książki "A Piece of Blue Sky: Scientology, Dianetics and L. Ron Hubbard Exposed” (po polsku to byłoby mniej więcej – Skrawek nieba: scjentologia, dianetyka i L. Ron Hubbard zdemaskowani) dzięki ciągłym atakom na swoją osobę ze strony Kościoła Scjentologicznego zyskał dla swojej książki rozgłos, którego potrzebował aby ujawnić wszystkie brudy sekty. Z mroku zapomnienia, jego książka nagle znalazła się na liście bestsellerów księgarni internetowej Amazon i utrzymuje się na wysokiej pozycji sprzedaży po dziś dzień mimo że, minęło już trochę czasu. Co nie udało się Scjentologom z Atackiem, uskutecznili z Russellem Millerem, autorem biografii Hubbarda „Bare-faced Messiah” (Bezwstydny mesjasz). Książka nie jest już dostępna na rynku i nie doczekała się nigdy żadnego wznowienia. Na szczęście, ktoś mądry przerobił ją na e-booka i jest dostępna w Internecie, za darmo, wraz z błogosławieństwem autora (przykładowo pod adresem www.apologeticsindex.org/Bare%20Faced%20Messiah.pdf). Ciekawa lektura.
2.
W świetle dotychczasowej wiedzy nie dziwi zapewne fakt iż, ofiarą scjentologii był również syn Hubbarda, Quentin. Popełnił on rzekomo samobójstwo w 1976 r. Rzecz jasna urodził się już w rodzinie Scjentologów. Ojciec eksperymentował na nim swoje wątpliwej jakości psychotesty, ale Quentin nigdy w zasadzie nie podzielał jego entuzjazmu. Owszem zawsze starał się dorównać jego wymaganiom, był nawet wśrod kilku najwyższych rangą Rewizorów 12 Stopnia (Class Twelve Auditors) Kościoła, ale nie miał tego temperamentu co ojciec. Jego prawdziwym marzeniem było zostać pilotem i wyrwać się gdzieś w świat. Kilka razy znikał, próbując ucieczki. Nie wyobrażał sobie życia poza sektą, ale nie mógł w niej wytrzymać. Polecam w tym miejscu książkę Chucka Palahniuka „Rozbitek” (wydanie polskie - niebieska studnia, 2006), która w tragikomiczny sposób pokazuje sekty i ich członków.
Quentin poza tym był homoseksualistą, co nijak pasowało do filozofii Hubbarda. Zmarł w wieku 22 lat. Okoliczności jego śmierci są owiane tajemnicą (co nie powinno nas już specjalnie dziwić). Zniknął on ze swojego domu w Clearwater i znaleziono go nieprzytomnego w samochodzie nieopodal lotniska w Las Vegas. Silnik był na chodzie, a do rury wydechowej był przyczepiony szlauch, który został wetknięty za okno aby wyglądało to na samobójstwo. Jednak było kilka rzeczy które wzbudzają wątpliwości. Quentin Hubbard był ultrapedantem, abstynentem i nie brał narkotyków. Tymczasem jego twarz nosiła już ślady zarostu (stan który, jak twierdzą jego przyjaciele, byłby przez niego nie do zaakceptowania), po samochodzie walała się prawie pusta butelka po alkoholu, a na rękach były nakłucia po igłach. Nie za dużo tego wszystkiego naraz? Poza tym brakowało tablicy rejestracyjnej, którą znaleziono gdzieś dalej pod kamieniem na pustyni, i portfela, co uniemożliwiało identyfikację. Właściwie Quentin zmarł jako John Doe (amerykański odpowiednik imienia dla osoby niezidentyfikowanej).
Dennis Erlich, publicysta newslettera inFormer, którego celem jest zbieranie informacji od byłych Scjentologów i ich opinii na temat sekty podaje 2 podstawowe fakty, które powinniśmy wiedzieć o scjentologii: Po pierwsze, wyższe stopnie wtajemniczenia, które oczywiście wiążą się z coraz większymi wydawanymi pieniędzmi. Mamy tam do czynienia z thetanami i ich usuwaniem o czym już wspominałem. Po drugie, i na to powinniśmy zwrócić szczególną uwagę, jeśli Scjentolodzy wierzą że coś może być prawdą, to staje się to prawdą. Rzeczywistośc to coś na co się zgadzasz. Jeśli wystarczająco dużo osób uwierzy w to samo kłamstwo, staje się ono prawdą.
Nie muszę chyba wspominać że, Erlich był szantażowany przez Scjentologów i ich prawników aby wymusić na nim milczenie.
Swego czasu, gdy był jeszcze w sekcie, miał on sprawdzić dlaczego Quentin oblał jeden ze specjalistycznych testów (nie zagłębiajmy się w szczegóły). Q, jak go nazywali przyjaciele, w pewnym momencie rozmowy wypalił: „Zafałszowałem wynik”. Po chwili dodał: „Myślę że, dużo rzeczy, które wymyślił ojciec nie działają, więc zafałszowuję wyniki ilekroć muszę. Osobiście uważam że, mój ojciec jest szalony”. Próbuję sobie wyobrazić wyraz twarzy Erlicha.
VI.
OCA czyli Oxford Capacity Analysis to test osobowościowy, używany przez Scjentologów do werbowania nowych członków. Statystyki podają że, 18% nowych kultystów stało się nimi właśnie z powodu tego testu. Spełnia więc swoje zadanie, a każdy sposób jest dobry aby pozyskać nową ofiarę. Początkowo test nazywał się „American Personality Anlaysis” i został stworzony przez psycholog Julię Lewis. Poźniej przejął i zmodyfikował go Kościół Scjentologiczny, zmieniając jego nazwę (dodanie słowa Oxford prawdopodobnie miało zwiększyć powagę i zaufanie, mimo że, cała zabawa nie ma z prawdziwym Oxfordem nic wspólnego). Zawiera 200 pytań, zapewne zmienianych przez Hubbarda wiele razy. Przy każdym pytaniu możliwe są 3 odpowiedzi: TAK/MOŻE/NIE. Przykładowe pytania to:
16. Czy mówisz powoli?
31. Czy zgodziłbyś/zgodziłabyś się na ścisłą dyscyplinę?
97. Czy dobrze sypiasz?
148. Czy często miewasz depresję?
191. Czy życie wydaje ci się raczej mgliste i nierealne?
196. Czy czujesz czasami że twój wiek świadczy przeciwko tobie (za młody/za stary)?
Sam wypełniłem ów test i od razu zauważyłem że, pytania zostały ułożone celowo w taki sposób aby wzbudzić w osobach go rozwiązujących troskę i niepokój, a jednocześnie ma on wpływać najbardziej na osoby słabe i wrażliwe, podatne na manipulację. Oczywiście co innego rozwiązywać ten test u siebie w domu, a co innego w towarzystwie przeprowadzających go Scjentologów (którzy muszą wypełnić tygodniową normę pozyskanych nowych członków i uzyskują profity wysokości 5% - 15% od uzyskanej sprzedaży z czego wynika prosty wniosek – zrobią WSZYSTKO aby niezależnie od wyników testu przekonac kogoś że, potrzebuje Scjentologii jak koń owsa, cytując słynnego klasyka rolniczego – posłankę Beger) ale wnioski nasuwają się same. Świetną analizę OCA przeprowadza Chris Owen ze strony www.xenu.net.
Po spojrzeniu do ujawnionych tam „właściwych” odpowiedzi, cały idiotyzm wychodzi na jaw. Każde pytanie ma przypisane jedną poprawną według Hubbarda odpowiedź, np. 1N, 2T, 3T. Nie różni się to niczym od „testów psychologicznych” z Pani Domu, a celność OCA możemy porównać do tygodniowego horoskopu. Poza tym specjalnie jest zbudowany tak aby uzyskać jak najniższy wynik (nic dziwnego). Jednym słowem test ma na celu nakłonienie osoby do kupienia kursów u Scjentologów. Proste jak drut. Oczywiście nikt związany z OCA nie ma żadnego wykształcenia w tym kierunku co już samo w sobie powinno wystarczyć za powód do bojkotu testu.
VII.
Zbliżając się do końca mojego śledztwa, chcę jeszcze poruszyć kilka spraw. Jak bardzo niebezpieczna jest scjentologia, nie muszę już chyba nikogo przekonywać. Jest ona jak opisany przez Tomasza Hobbes’a tytułowy Lewiatan. Żywi się ona swoimi członkami i z nich czerpie siłę. Ma to niebagatelne znaczenie gdyż nie zapominajmy że Scjentologami są słynne osoby np. aktorzy John Travolta (ciekawostka – Travolta zagrał w megakiczowatym filmie „Bitwa o Ziemię” na podstawie ksiązki... tak, tak, L. Rona Hubbarda) i Tom Cruise, którzy przyciągają nowych rekrutów ze względu na swoją pozycję społeczną i popularność co, jak dla mnie, jest obrzydliwe. Przy tym drugim chciałbym się nieco zatrzymać.
Ostatnie wyczyny Toma Cruise’a w wielu programach telewizyjnych przeraziły Amerykanów. Słynny aktor skacze jak małpa po kanapie u Ophry, na pytanie o psychiatrów zaczyna toczyć pianę, słowem zachowuje się jak niespełna rozumu na każdym kroku. Nie bedę rozpisywał się na temat jego związku z Katie Holmes bo daleki jestem od retoryki „Życia na gorąco” ale i tam widać niepokojące oznaki. Przy każdej nadarzającej się okazji oczywiście wychwala scjentologię pod niebiosa i ośmiesza się jeśli mu tylko na to pozwolić. Dodajmy do tego fakt że, według Scjentologów, rozwiązanie całego testu OCA daje nam również wykadnik naszego IQ. Tom Cruise podobno uzyskał bardzo wysoki wynik (zważywszy na to że, większość punktów zdobywa się tam za kompletnie nielogiczne odpowiedzi, musi być on wybitnym geniuszem). Kompletną bzdurą są także zapewnienia Scjentologów o możliwym podwyższeniu swojej inteligencji, jeśli wstąpi się do Kościoła i wykupi odpowiednie programy. Prawda jest taka że możliwość zmiany IQ u dorosłej osoby wynosi wielkie, soczyste ZERO, co zostało dowiedzione naukowo. Ale to nie głupota Cruise’a jest niebezpieczna, niebezpieczne jest jego oddziaływanie na swoich fanów.
Żeby nie być gołosłownym w swoich osądach, zaopatrzyłem się w polski przekład książki Hubbarda czyli „ Dianetyka. Współczesna nauka o zdrowiu umysłowym”.
Nie było łatwo go zdobyć, gdyż nakład dawno został wyczerpany we wszystkich księgarniach internetowych i zwykłych (odwiedziłem Empik, Trafic Club i kilka pomniejszych specjalistycznych księgarni dla studentów psychologii i medycyny, choć to chyba był duży błąd), a u wydawcy też próżno szukać. W końcu natknąłem się na nią przypadkiem, na straganie koło McDonalds’a na Marszałkowskiej w Warszawie. Okazja za 5 zł. Książka była nieco pomięta i zalatywała stęchlizną ale za 5 zł cieszę się że nie wymiocinami. Przebrnąłem przez nią w ciągu kilku dni i o czym traktuje napisałem już wcześniej, nie ma potrzeby się powtarzać. Chcę natomiast przedstawić moje osobiste odczcucia na jej temat.
Nie zdobyłem się na zastosowanie do wskazówek postępowania z innymi osobami, które są zawarte na kartkach ksiązki. Wydawało mi się to zbyt naciągane i szczerze mówiąc, szkoda mi było na to czasu. Ale zwróciło moją uwagę w czasie czytania sposób w jaki autor przekonuje do swoich racji. Otóż robi to nachalnie. Może to wina przekładu, ale Hubbard stawią się na pozycji osoby uprzywilejowanej, jakby posiadł wiedzę tajemną i robi nam wielką łaskę że uchyla rąbka tajemnicy. Jedno muszę jednak przyznać. Mimo że autor nie posiada żadnego wykształcenia z dziedziny psychologii, po kilku rozdziałach prawie dałem się oszukać jego „naukowemu” podejściu. Generalnie można przeczytać jeśli komuś bardzo zależy, ale od scjentologii należy trzymać się z dala.
***
Nie będę się silił na umoralniające wywody na koniec. Obowiązkiem krytyków scjentologii jest bowiem pokazywanie jej prawdziwego oblicza. Prawda jest taka że, każdy powinien mieć swój rozum, a tych którzy go nie mają należy uświadamiać. Scjentologia to potężna, krwiożercza sekta, która nie cofnie się przed niczym aby osiągnąć swój cel. Jej członkowie są poddawani praniu mózgu, które odbija się na ich zdrowiu psychicznym. Scjentolodzy nie uczą niczego poza coraz częstszym otwieraniem portfela, a ofiary są naciągane na ogromne sumy pieniędzy, bez żadnych skrupułów. Taktyki stosowane przez Kościół Scjentologiczny urągają wszelkim zasadom przyzwoitości i tolerancji.
Ktoś powinien coś z tym zrobić.
I.
Generalnie są dwie szkoły (jak zwykle zresztą). Pierwsza mówi: Scjentolodzy to niebezpieczna sekta, której prawdziwe oblicze trzeba pokazać światu. Drugą stanowią oczywiście członkowie i inni obrońcy scjentologii, którzy imając się różnych sposobów, starają się pokazać swoją życiową filozofię w jak najlepszy sposób. Obie grupy jednak mają swoje cele, których nie można im odmówić. W przypadku tych drugich wchodzą jednak w grę także ukryte motywy ale o tym dalej.
II.
Przejdźmy w końcu do rzeczy. Założycielem Kościoła Scjentologicznego i głównym filozofem scjentologii był L. Ron Hubbard (a właściwie Lafayette Ronald Hubbard, urodzony 13 marca 1911 r. w Tilden w stanie Nebraska, USA), autor poczytnych opowiadań i książek SF.
Począwszy od roku 1930 młody L. Ron pisywał różne rodzaje historyjek: kryminały, sensacje, romanse, SF i tak dalej... Około 10 lat później, L. Ron zostaje zatrudniony w Astounding Science Fiction Magazine (obecnie Analog Science Fiction and Fact, często uważane za pismo, które dało podwaliny pod współczesną fantastykę. To tam zaczynali swoje kariery Isaac Asimov czy Robert A. Heinlein) aby pisać stosowne do tematyki czasopisma opowieści (warto zauważyć że, już wtedy Astounding... było liderem w swojej kategorii). W 1950 r. światło dzienne ujrzała jego najsłynniejsza książka, a mianowicie „ Dianetyka. Współczesna nauka o zdrowiu umysłowym” (wydanie polskie – Panteon, 2002), która po dziś dzień stanowi niejako biblię Scjentologów. Czym dokładnie jest dianetyka i z czym to się je, wyjaśnię nieco później. W 1951 r. Hubbard po wielu przemyśleniach dochodzi w końcu do wniosku że człowiek to istota duchowa. To „sensacyjne” odkrycie prowadzi do powstania jego filozofii zwanej scjentologią. W przeciągu 3 lat scjentologia znajduje spore grono zwolenników (już wtedy były to w sporej części osoby z Hollywood) i w 1954 r. kilkoro wyznawców tej filozofii zakłada pod patronatem Hubbarda, niejako w nagrodę za „duchowy wymiar” scjentologii, pierwszy Kościół Scjentologiczny. Scjentologia zaczyna zdobywać ogromną popularność, zwłaszcza wśród bogatych, amerykańskich gwiazd. Szybko przekształca się to w biliondolarowy, światowy, zwolniony od podatku ruch religijny (typu „new age” ). Siedziby są zakładane na całym globie aby szerzyć „Słowo Hubbarda”.
24 stycznia 1986 r. L. Ron Hubbard umiera. Ale jego dziedzictwo pozostaje, żyje i rozwija się w milionach Scjentologów na całym świecie, nieważne czy aktorów, gwiazd estrady, zwykłych zjadaczy chleba czy krezusów.
III.
Po krótce znamy już całą historię powstania scjentologii. Ale co spowodowało jej popularność i w co właściwie wierzą członkowie Kościoła Scjentologicznego?
Na oficjalnej stronie internetowej Scjentologów czytamy:
W scjentologii chodzi o pojedynczego mężczyznę lub kobietę. Jej celem jest ułatwienie jednostce zrozumienia samej siebie i swojego życia oraz umożliwienie jej poprawy swojego położenia, tak jak to uważa za właściwie. W związku z tym powstaje istotne pytanie: Czym jest scjentologia?
Scjentologia to stosowana filozofia religijna.
Scjentologia, która jest najszybciej rozwijającym sie ruchem religijnym na ziemi, w ciągu niecałego półwiecza stała się trwałą i aktywną siłą na rzecz wprowadzenia pozytywnych zmian na świecie.
Religijna filozofia scjentologii zawiera precyzyjnie określony system aksjomatów, praw i metod, których skuteczność została wyczerpująco przebadana i udokumentowana. Dzięki niemu jednostka może radykalnie poprawić nie tylko własne życie, ale i otaczający ją świat.
Otóż wróćmy na chwilę do wspomnianej już wcześniej książki „ Dianetyka. Współczesna nauka o zdrowiu umysłowym”, która stanowi fundamenty rozwoju całej filozofii Hubbarda. Jak już wspomniałem książka ukazała się w 1950 roku i jak na owe czasy stanowiła nie lada atrakcję. Wielu znanych ludzi chwaliło ją jako bardzo nowatorską i inteligentną. Pochlebne recenzje w gazetach przyciągnęły rzesze czytelników i to prawdopodobnie skłoniło Hubbarda do dalszych działań (z przymrużeniem oka można przytoczyć ekonomiczną zasadę – jeśli jest popyt to znajdzie się podaż).
Dianetyka polega mniej więcej na tym że, wszystkie nasze niepowodzenia i problemy w życiu spowodowane są tym co Hubbard nazywa „umysłem reaktywnym”. To on jest źródłem niepożądanych emocji, lęków, fobii itp. Celem dianetyki jest więc uniezależnienie się od umysłu reaktywnego i sprawowania kontroli nad swoim życiem, wykorzystania ukrytych możliwości, o których nam się nawet nie śniło. Generalnie Hubbard każe nam wierzyć że umysł człowieka to nic innego jak komputer, który można analogicznie naprawić. Jeśli dane w komputerze ulegają uszkodzeniu można je wykasować, w związku z czym to samo można zrobić z mózgiem człowieka za pomocą specjalnych technik, do których za moment dojdziemy.
Ale o co tak NAPRAWDĘ w tym wszystkim chodzi?
Rick Vodicka, autor znanej w Internecie „Ilustrowanej Historii Scjentologii”, pokazuje jaką wiedzę naprawdę zdobywają adepci Scjentologii. Badając liczne pisma oraz dysponując zwierzeniami byłych Scjentologów i dowodami na poparcie swojej tezy, Vodicka ujawnił niewygodne dla Kościoła Scjentologicznego fakty (oczywiście w formie parodii rysunkowej ale treść jest zgodna z wierzeniami Scjentologów), a ten nie pozostał mu dłużny, nasyłając na niego stado prawników (którymi zresztą dysponuje aż w nadmiarze) i żądając usunięcia wszystkich związanych ze sprawą materiałów ze swojej witryny. Vodicka początkowo musiał się dostosować, ale teraz jego ilustrowana wersja historii scjentologicznej ponownie jest w Internecie. Uprzedzam że cała historia brzmi jak kiepskie science fiction ale oni naprawdę w to wierzą i wydają na to ogromne pieniądze. Według Vodicki:
Wszystko zaczęło się 75 milionów lat temu. Żył wtedy intergalaktyczny imperator Xenu. Xenu władał 76 planetami w tej części galaktyki, włączając w to Ziemię, zwaną wtedy „Teegeeack”.
Xenu miał nie lada problem. Wszystkie 76 planet, które kontrolował były przeludnione, średnio 178 bilionów osób żyło na każdej z nich. Xenu opracował więc plan.
Po pierwsze postanowił obalić państwowotwórczych Galaktycznych Urzędników (ang. Loyal Officers – translacja własna – przyp. gandziu). Po drugie zatrudnić pomoc w postaci psychiatrów. Z pomocą renegatów udało mu się dokonać przewrotu i pokonać Galaktycznych Urzędników, w związku z czym przejął całkowitą kontrolę. Potem, dzięki złowrogim psychiatrom, przywołał do siebie tryliony mieszkańców pod pretekstem inspekcji podatku dochodowego (sic!). Ale zamiast tego dostali oni zastrzyki z paraliżującą miksturą alkoholu i glikolu (stąd prawdopodobnie ta awersja scjentologów do psychiatrii, a tak przy okazji glikol etylenowy to trucizna np. występująca w niezamarzającym płynie chłodniczym „Borygo” lub rozpuszczalniku. Dawka śmiertelna to 100 ml, w mniejszych ilościach powoduje uszkodzenie wątroby i mózgu. Odtrutką jest alkohol etylowy. Widać że, Hubbard liznął nieco chemii aby nadać swojej porażającej historii nieco drobiazgowego posmaku realności – przyp. gandziu). Nieprzytomne osoby załadowano do „statków kosmicznych” (ang. space planes – ponownie translacja własna – przyp. gandziu), podobnych do samolotów DC-8, tyle tylko że, z silnikami rakietowymi i które mogły przelecieć 300 lat świetnych w 9 tygodni. Te „statki kosmiczne” poleciały na Ziemię. Wszystkie nieprzytomne osobniki zostały ułożone u podnóży ziemskich wulkanów. Wtedy do wulkanów opuszczono bomby wodorowe (ang. H-bomb, H oznacza oczywiście wodór. Bomba znana jest także pod nazwą *termonuklearna*. Nie wiem dlaczego, ale jeśli chodzi o wspomniane wulkany i bomby mam silne skojarzenia z kryzysem atomowym na Kubie z czasów Zimnej Wojny – czyżby możliwa inspiracja Hubbarda? – przyp. gandziu) i nastąpiła detonacja. Wszyscy thetanie (dusze) martwych osób zostały rozsiane przez radioaktywne wiatry. Aby pozbyć się tych błąkających się thetan, Xenu wybudował specjalne elektroniczne nadajniki aby ich usidlić. Xenu i renegaci zapakowali thetan do skrzyń, a następnie dostarczyli ich do wielkich kin. Thetanie spędzali dni oglądając specjalne trójwymiarowe filmy. Owe filmy zaimplementowały w nich idee Chrześcijaństwa, Judaizmu, Islamu i innych „kłamstw”, dezorientując ich. Kiedy thetanie opuścili kino, zaczęli zbierać się w grona wierząc że są JEDNYM BYTEM. Te grona thetan zamieszkały w ciałach kilku osób, które przeżyły wybuch – naszych protoplastów. W międzyczasie Xenu został nareszcie obalony przez Galaktycznych Urzędników i zamknięty w środku góry, zapieczętowanej za pomocą pola siłowego, które jest napędzane przez wieczną baterię. To tam Xenu przebywa po dziś dzień. Czas płynie dalej, cywilizacje powstają i upadają, następują zmiany ośrodków władzy, ludzie migrują i zaludniają planetę. Wszystkie religie, jakimi je znamy, są li tylko szczątkami myśli które zostały wpojone w thetan. Ci thetanie zamieszkują w nas wszystkich wypaczając nasze postrzeganie rzeczywistości.
Dianetyka jest więc formą hipnozy regresyjnej, w czasie której grona thetan, które w nas tkwią, są usuwane, umożliwiając nam odzyskanie naszego praktycznie boskiego potencjału.
Proces ten zwany jest „rewizją” (auditing). Jeden ze Scjentologów, „zamieszkały” (preclear) jest rewizjonowany przez drugiego Scjentologa czyli „rewizora” (auditor), który jest niejako technikem dianetyki i scjentologii. Thetanie są na stałe usuwani z ciała przedczystego przy użyciu wielokrotnej regresji pamięci (tłumaczenia owych specjalistycznych angielskich pojęć są jedynie moim wynalazkiem, którego użyję na potrzeby tego tekstu w celu ułatwienia sobie i czytelnikowi życia, aczkolwiek sądzę że, nie mijam się za bardzo z rzeczowym tłumaczeniem, przynajmniej jeśli chodzi o sens stricte). Stąd, jak mniemam, wiara Scjentologów w różne wcielenia, podobnie jak u Hindusów.
IV.
Wierzenie w złego, intergalaktycznego Lorda Xenu czy bombardowanie atomowe wulkanów brzmi absurdalnie ale samo w sobie jest w zasadzie niegroźne. Natomiast już idea manipulowania ludzkim umysłem za pomocą hipnozy regresyjnej brzmi poważnie i w tej części przyjrzymy się bliżej Kościołowi Scjentologicznemu.
Jak podaje użytkownik smoothmedia na swojej stronie „The Un-Funny Truth About Scientology” (można przetłumaczyć jako „Zabawna” prawda o Scjentologii) z witryny YTMND.com, Kościół Scjentologiczny jest zamieszany w kilka spraw, które dzięki swoim wpływom udało mu się zatuszować. Podaje on także jaką polityką kieruje się Kościół w stosunku do swoich krytyków i wrogów.
Oto co ma on do powiedzenia na ten temat, a ja parafrazuję za nim:
Scjentolodzy wyznają politykę „Czystej Gry” (Fair Game), która jest także ustanowioną oryginalną polityką Kościoła w stosunku do swoich wrogów. Tak więc każdy wróg = czysta gra.
Cytując za swoistą „epistołą” Kościoła Scjentologicznego, mogą oni być (wrogowie) „pozbawieni własności, zranieni pod każdym pretekstem przez każdego Scjentologa, bez żadnej kary czy posłuszeństwa ze strony Scjentologów. Mogą być zwodzeni, pozywani, okłamywani albo zniszczeni.”
Wynika z tego że, Scjentolodzy mogą zrobić wszystko aby ukarać swoich wrogów, włączając w to zabójstwo.
Jak się okazuje nie są to tylko czcze pogróżki, ale o tym za chwilę.
Smoothmedia przypomina sprawę z 1976 r. kiedy to Kościół Scjentologiczny przystąpił do realizacji Operacji „Freakout” (Totalne Ześwirowanie?). Polegało to mianowicie na tym że, zaczęto prześladować Paulette Cooper, autorkę książki „The Scandal of Scientology” (Skandal Scjentologii). Plan polegał na „zamknięciu w szpitalu psychiatrycznym lub w więzieniu albo przynajmniej dowalenie jej (Cooper) tak aby zaprzestała swoich ataków”. Intryga polegała na wrobieniu autorki w próby zamachów bombowych.
W 1978 r. kolejna operacja. Tym razem pod kryptonimem „Snow White” (Królewna Śnieżka). L. Ron Hubbard wydaje polecenie grupie swoich kultystów (w zasadzie możemy użyć już tego słowa, prawda?) aby zinfiltrowali agencje rządowe, wliczając w to IRS (Internal Revenue Service – amerykańska agencja rządowa odpowiedzialna za ściąganie podatków i przestrzeganie prawa podatkowego) w celu: znalezienia danych personalnych na temat krytyków scjentologii, usunięcia „fałszywych” informacji na temat Kościoła z archiwów i uzyskania dla niego zwolnienia od podatku. Jedenastu wysokich rangą Scjentologów, wliczając w to żonę Hubbarda, Mary Sue Hubbard, zostało postawionych w stan oskarżenia, oskarżonych, skazanych i osadzonych w więzieniu. Włamywali się oni do IRS przez lata, kradnąc dokumenty i podsłuchując telefony. Po dziś dzień pozostaje to największym szpiegostwem rządowym w historii USA. L. Ron Hubbard zostaje oskarżony o oszustwo i skazany na 4 lata więzienia. Kradnie z Kościoła 200 milionów dolarów. Umiera w ukryciu jako zbieg.
Autor strony przypomina także najsłynniejszą aferę z udziałem Scjentologów, która stała się
międzynarodowym skandalem (o dziwo w Polsce niewiele o tym wiadomo). Jej bohaterką była Amerykanka, Lisa McPherson.
Lisa wstąpiła do Kościoła Scjentologów w 1977 r. W latach 80-tych była aktywnym członkiem Kościoła, wydając tysiące dolarów rocznie na rewizje (audits) i kursy samodoskonalenia. W 1994 r. Lisa „podarowuje” 75,275$ na rzecz scjentologii i kolejne 55,000$ jako „datek”. 18 listopada 1995 r. Lisa ma drobny wypadek samochodowy. Wychodzi z niego cało ale chodzi w pobliżu naga i niestabilna emocjonalnie po wypadku. Dla ostrożności zostaje zabrana do szpitala w celu wizyty u psychiatry (jak już wiemy Scjentolodzy są uprzedzeni do psychiatrów). Scjentolodzy zjawiają się przed szpitalem i biorą Lisę pod swoją opiekę. Zostaje umieszczona w odosobnieniu w należącym do Scjentologów Hotelu Fort Harrison. Zostaje jej policzone 240$ za serię kaset do słuchania (i tak z nich prawdopodobnie nie skorzystała o czym nieco dalej). Siedemnaście dni od zabrania ze szpitala, Lisa zostaje przeniesiona ze swojego pokoju w hotelu na tylne siedzenie vana. Najbliższy szpital (Morton Plant Hospital) był oddalony od Fort Harrison o nieco ponad 1 milę więc logiczne byłoby zabrać ją właśnie tam. Inne szpitale z ostrym dyżurem były oddalone o 5 do 20 mil. Nie zabrali jej do żadnego z nich. Zamiast tego zawieźli ją do Columbia New Port Richey Hospital, oddalonego od feralnego hotelu o 24 mile, co daje jakieś 40 minut jazdy. Zrobili to tylko dlatego że, pracował tam doktor - Scjentolog. 5 grudnia
1995 r. Lisa zostaje uznana martwą bezpośrednio po przyjeździe. Jak się okazało miała niedowagę, była drastycznie odwodniona oraz miała siniaki i ugryzienia spowodowane przez karaluchy (przeglądałem raport z autopsji, podany przez autora w jednym z adresów w bibliografii – to prawda). Pozostawioną ją bez wody i jedzenia aby umarła. Konkluzja jest taka: Lisa wydała od 50,000 do 100,000 dolarów na kursy samodoskonalenia i poddawała się rewizji (auditing) jeszcze dwa lata przed swoim załamaniem psychicznym i śmiercią. W chwili śmierci na wszystkich jej kontach bankowych było razem 151$ (typowe działanie każdej sekty – wyłudzanie pieniędzy). W 1998 r. Kościół Scjentologiczny został oskarżony o dwa przestępstwa w związku ze śmiercią Lisy McPherson. Jednak dzięki bezwzględnej ekipie prawników, wszystkie zarzuty umorzono, po tym jak zdyskredytowano eksperta medycznego, który badał Lisę. Rodzina McPhersonów wytoczyła proces cywilny, który zakończono ugodą 28 maja 2004 r. Warunki ugody nie zostały ujawnione.
Autor mówi wprost – scjentologia dosłownie zniszczyła życie Lisy McPherson.
Jej przypadek nie jest niestety odosobniony.
Jedną z ciekawszych postaci jest także osoba Jeremy’ego Perkinsa. Urodził się on w rodzinie Scjentologów. Od najmłodszych lat wykazywał objawy choroby umysłowej. Jako że, Scjentolodzy nie uznają psychiatrii jako wiarygodnej dziedziny medycyny, nieleczony Jeremy rozwinął w sobie encyklopedyczny przypadek schizofrenii, łącznie ze słyszeniem głosów itp. W 2002 r. gdy Jeremy miał 27 lat, Kościół zakwalifikował go jako „PTS Type III” czyli psychotyczny i przestał „karmić” go witaminami i rewizjami (audits). Jego 54-letnia matka uniemożliwia mu uzyskanie fachowej pomocy psychiatrycznej ze względu na „przekonania religijne” (dlaczego więc nie wyciągnęli z niego tego niecnego thetana, który to powodował, w końcu jaki to problem dla takiej potęgi jaką jest scjentologia?).
13 marca 2003 roku, w dzień urodzin Hubbarda (moim zdaniem Jeremy specjalnie wybrał tę właśnie datę), gorsza strona chłopaka daje o sobie znać (chociaż kto wie ile ich było?). Jeremy wyszedł spod prysznica, wziął nóż z szuflady w kuchni i dźgnął swoją matkę 77 razy, rzecz jasna zabijając ją (a teraz ciekawostka – jak miał na nazwisko aktor grający schizofrenika Normana Batesa w słynnym filmie „Psychoza” Hitchcocka, w którym nomen omen główny bohater też ma wiele wspólnego z trio nóż-dźgnięcia-prysznic w słynnej już scenie?). Sąd uznał go „niewinnym ze względu na chorobę psychiczną lub defekt”. Obecnie przebywa w szpitalu psychiatrycznym.
To tyle jeśli chodzi o witaminy.
I jak według autora zawsze wychodzą z tego obronną ręką? Sieją popłoch (ang. scare tactics – również nazwa popularnego amerykańskiego programu telewizyjnego kanału SCI FI) i mają za sobą potężną prawniczą machinę. Jak widać do tej pory to wystarczało.
V.
Myślę że, na obecnym etapie wiemy już z czym mamy do czynienia. Są jednak pewne aspekty które chciałbym jeszcze poruszyć.
1.
Wspominałem już jak potężną machiną prawniczą i jakimi metodami posługują się Scjentolodzy. Praktycznie każda książka wymierzona przeciw scjentologii jest od razu atakowana i dość szybko wydawcy decydują się na wycofanie jej z druku, zapewne bojąc się milionowych procesów. Ale ma to też swoje dobre strony. Jeśli autor jest atakowany to zyskuje rozgłos, a przez to udaje się mu dotrzeć ze swoją prawdą do większego grona osób. Podobnie było z „Szatańskimi wersetami” Salmana Rushdiego. Jon Atack, autor krytycznej książki "A Piece of Blue Sky: Scientology, Dianetics and L. Ron Hubbard Exposed” (po polsku to byłoby mniej więcej – Skrawek nieba: scjentologia, dianetyka i L. Ron Hubbard zdemaskowani) dzięki ciągłym atakom na swoją osobę ze strony Kościoła Scjentologicznego zyskał dla swojej książki rozgłos, którego potrzebował aby ujawnić wszystkie brudy sekty. Z mroku zapomnienia, jego książka nagle znalazła się na liście bestsellerów księgarni internetowej Amazon i utrzymuje się na wysokiej pozycji sprzedaży po dziś dzień mimo że, minęło już trochę czasu. Co nie udało się Scjentologom z Atackiem, uskutecznili z Russellem Millerem, autorem biografii Hubbarda „Bare-faced Messiah” (Bezwstydny mesjasz). Książka nie jest już dostępna na rynku i nie doczekała się nigdy żadnego wznowienia. Na szczęście, ktoś mądry przerobił ją na e-booka i jest dostępna w Internecie, za darmo, wraz z błogosławieństwem autora (przykładowo pod adresem www.apologeticsindex.org/Bare%20Faced%20Messiah.pdf). Ciekawa lektura.
2.
W świetle dotychczasowej wiedzy nie dziwi zapewne fakt iż, ofiarą scjentologii był również syn Hubbarda, Quentin. Popełnił on rzekomo samobójstwo w 1976 r. Rzecz jasna urodził się już w rodzinie Scjentologów. Ojciec eksperymentował na nim swoje wątpliwej jakości psychotesty, ale Quentin nigdy w zasadzie nie podzielał jego entuzjazmu. Owszem zawsze starał się dorównać jego wymaganiom, był nawet wśrod kilku najwyższych rangą Rewizorów 12 Stopnia (Class Twelve Auditors) Kościoła, ale nie miał tego temperamentu co ojciec. Jego prawdziwym marzeniem było zostać pilotem i wyrwać się gdzieś w świat. Kilka razy znikał, próbując ucieczki. Nie wyobrażał sobie życia poza sektą, ale nie mógł w niej wytrzymać. Polecam w tym miejscu książkę Chucka Palahniuka „Rozbitek” (wydanie polskie - niebieska studnia, 2006), która w tragikomiczny sposób pokazuje sekty i ich członków.
Quentin poza tym był homoseksualistą, co nijak pasowało do filozofii Hubbarda. Zmarł w wieku 22 lat. Okoliczności jego śmierci są owiane tajemnicą (co nie powinno nas już specjalnie dziwić). Zniknął on ze swojego domu w Clearwater i znaleziono go nieprzytomnego w samochodzie nieopodal lotniska w Las Vegas. Silnik był na chodzie, a do rury wydechowej był przyczepiony szlauch, który został wetknięty za okno aby wyglądało to na samobójstwo. Jednak było kilka rzeczy które wzbudzają wątpliwości. Quentin Hubbard był ultrapedantem, abstynentem i nie brał narkotyków. Tymczasem jego twarz nosiła już ślady zarostu (stan który, jak twierdzą jego przyjaciele, byłby przez niego nie do zaakceptowania), po samochodzie walała się prawie pusta butelka po alkoholu, a na rękach były nakłucia po igłach. Nie za dużo tego wszystkiego naraz? Poza tym brakowało tablicy rejestracyjnej, którą znaleziono gdzieś dalej pod kamieniem na pustyni, i portfela, co uniemożliwiało identyfikację. Właściwie Quentin zmarł jako John Doe (amerykański odpowiednik imienia dla osoby niezidentyfikowanej).
Dennis Erlich, publicysta newslettera inFormer, którego celem jest zbieranie informacji od byłych Scjentologów i ich opinii na temat sekty podaje 2 podstawowe fakty, które powinniśmy wiedzieć o scjentologii: Po pierwsze, wyższe stopnie wtajemniczenia, które oczywiście wiążą się z coraz większymi wydawanymi pieniędzmi. Mamy tam do czynienia z thetanami i ich usuwaniem o czym już wspominałem. Po drugie, i na to powinniśmy zwrócić szczególną uwagę, jeśli Scjentolodzy wierzą że coś może być prawdą, to staje się to prawdą. Rzeczywistośc to coś na co się zgadzasz. Jeśli wystarczająco dużo osób uwierzy w to samo kłamstwo, staje się ono prawdą.
Nie muszę chyba wspominać że, Erlich był szantażowany przez Scjentologów i ich prawników aby wymusić na nim milczenie.
Swego czasu, gdy był jeszcze w sekcie, miał on sprawdzić dlaczego Quentin oblał jeden ze specjalistycznych testów (nie zagłębiajmy się w szczegóły). Q, jak go nazywali przyjaciele, w pewnym momencie rozmowy wypalił: „Zafałszowałem wynik”. Po chwili dodał: „Myślę że, dużo rzeczy, które wymyślił ojciec nie działają, więc zafałszowuję wyniki ilekroć muszę. Osobiście uważam że, mój ojciec jest szalony”. Próbuję sobie wyobrazić wyraz twarzy Erlicha.
VI.
OCA czyli Oxford Capacity Analysis to test osobowościowy, używany przez Scjentologów do werbowania nowych członków. Statystyki podają że, 18% nowych kultystów stało się nimi właśnie z powodu tego testu. Spełnia więc swoje zadanie, a każdy sposób jest dobry aby pozyskać nową ofiarę. Początkowo test nazywał się „American Personality Anlaysis” i został stworzony przez psycholog Julię Lewis. Poźniej przejął i zmodyfikował go Kościół Scjentologiczny, zmieniając jego nazwę (dodanie słowa Oxford prawdopodobnie miało zwiększyć powagę i zaufanie, mimo że, cała zabawa nie ma z prawdziwym Oxfordem nic wspólnego). Zawiera 200 pytań, zapewne zmienianych przez Hubbarda wiele razy. Przy każdym pytaniu możliwe są 3 odpowiedzi: TAK/MOŻE/NIE. Przykładowe pytania to:
16. Czy mówisz powoli?
31. Czy zgodziłbyś/zgodziłabyś się na ścisłą dyscyplinę?
97. Czy dobrze sypiasz?
148. Czy często miewasz depresję?
191. Czy życie wydaje ci się raczej mgliste i nierealne?
196. Czy czujesz czasami że twój wiek świadczy przeciwko tobie (za młody/za stary)?
Sam wypełniłem ów test i od razu zauważyłem że, pytania zostały ułożone celowo w taki sposób aby wzbudzić w osobach go rozwiązujących troskę i niepokój, a jednocześnie ma on wpływać najbardziej na osoby słabe i wrażliwe, podatne na manipulację. Oczywiście co innego rozwiązywać ten test u siebie w domu, a co innego w towarzystwie przeprowadzających go Scjentologów (którzy muszą wypełnić tygodniową normę pozyskanych nowych członków i uzyskują profity wysokości 5% - 15% od uzyskanej sprzedaży z czego wynika prosty wniosek – zrobią WSZYSTKO aby niezależnie od wyników testu przekonac kogoś że, potrzebuje Scjentologii jak koń owsa, cytując słynnego klasyka rolniczego – posłankę Beger) ale wnioski nasuwają się same. Świetną analizę OCA przeprowadza Chris Owen ze strony www.xenu.net.
Po spojrzeniu do ujawnionych tam „właściwych” odpowiedzi, cały idiotyzm wychodzi na jaw. Każde pytanie ma przypisane jedną poprawną według Hubbarda odpowiedź, np. 1N, 2T, 3T. Nie różni się to niczym od „testów psychologicznych” z Pani Domu, a celność OCA możemy porównać do tygodniowego horoskopu. Poza tym specjalnie jest zbudowany tak aby uzyskać jak najniższy wynik (nic dziwnego). Jednym słowem test ma na celu nakłonienie osoby do kupienia kursów u Scjentologów. Proste jak drut. Oczywiście nikt związany z OCA nie ma żadnego wykształcenia w tym kierunku co już samo w sobie powinno wystarczyć za powód do bojkotu testu.
VII.
Zbliżając się do końca mojego śledztwa, chcę jeszcze poruszyć kilka spraw. Jak bardzo niebezpieczna jest scjentologia, nie muszę już chyba nikogo przekonywać. Jest ona jak opisany przez Tomasza Hobbes’a tytułowy Lewiatan. Żywi się ona swoimi członkami i z nich czerpie siłę. Ma to niebagatelne znaczenie gdyż nie zapominajmy że Scjentologami są słynne osoby np. aktorzy John Travolta (ciekawostka – Travolta zagrał w megakiczowatym filmie „Bitwa o Ziemię” na podstawie ksiązki... tak, tak, L. Rona Hubbarda) i Tom Cruise, którzy przyciągają nowych rekrutów ze względu na swoją pozycję społeczną i popularność co, jak dla mnie, jest obrzydliwe. Przy tym drugim chciałbym się nieco zatrzymać.
Ostatnie wyczyny Toma Cruise’a w wielu programach telewizyjnych przeraziły Amerykanów. Słynny aktor skacze jak małpa po kanapie u Ophry, na pytanie o psychiatrów zaczyna toczyć pianę, słowem zachowuje się jak niespełna rozumu na każdym kroku. Nie bedę rozpisywał się na temat jego związku z Katie Holmes bo daleki jestem od retoryki „Życia na gorąco” ale i tam widać niepokojące oznaki. Przy każdej nadarzającej się okazji oczywiście wychwala scjentologię pod niebiosa i ośmiesza się jeśli mu tylko na to pozwolić. Dodajmy do tego fakt że, według Scjentologów, rozwiązanie całego testu OCA daje nam również wykadnik naszego IQ. Tom Cruise podobno uzyskał bardzo wysoki wynik (zważywszy na to że, większość punktów zdobywa się tam za kompletnie nielogiczne odpowiedzi, musi być on wybitnym geniuszem). Kompletną bzdurą są także zapewnienia Scjentologów o możliwym podwyższeniu swojej inteligencji, jeśli wstąpi się do Kościoła i wykupi odpowiednie programy. Prawda jest taka że możliwość zmiany IQ u dorosłej osoby wynosi wielkie, soczyste ZERO, co zostało dowiedzione naukowo. Ale to nie głupota Cruise’a jest niebezpieczna, niebezpieczne jest jego oddziaływanie na swoich fanów.
Żeby nie być gołosłownym w swoich osądach, zaopatrzyłem się w polski przekład książki Hubbarda czyli „ Dianetyka. Współczesna nauka o zdrowiu umysłowym”.
Nie było łatwo go zdobyć, gdyż nakład dawno został wyczerpany we wszystkich księgarniach internetowych i zwykłych (odwiedziłem Empik, Trafic Club i kilka pomniejszych specjalistycznych księgarni dla studentów psychologii i medycyny, choć to chyba był duży błąd), a u wydawcy też próżno szukać. W końcu natknąłem się na nią przypadkiem, na straganie koło McDonalds’a na Marszałkowskiej w Warszawie. Okazja za 5 zł. Książka była nieco pomięta i zalatywała stęchlizną ale za 5 zł cieszę się że nie wymiocinami. Przebrnąłem przez nią w ciągu kilku dni i o czym traktuje napisałem już wcześniej, nie ma potrzeby się powtarzać. Chcę natomiast przedstawić moje osobiste odczcucia na jej temat.
Nie zdobyłem się na zastosowanie do wskazówek postępowania z innymi osobami, które są zawarte na kartkach ksiązki. Wydawało mi się to zbyt naciągane i szczerze mówiąc, szkoda mi było na to czasu. Ale zwróciło moją uwagę w czasie czytania sposób w jaki autor przekonuje do swoich racji. Otóż robi to nachalnie. Może to wina przekładu, ale Hubbard stawią się na pozycji osoby uprzywilejowanej, jakby posiadł wiedzę tajemną i robi nam wielką łaskę że uchyla rąbka tajemnicy. Jedno muszę jednak przyznać. Mimo że autor nie posiada żadnego wykształcenia z dziedziny psychologii, po kilku rozdziałach prawie dałem się oszukać jego „naukowemu” podejściu. Generalnie można przeczytać jeśli komuś bardzo zależy, ale od scjentologii należy trzymać się z dala.
***
Nie będę się silił na umoralniające wywody na koniec. Obowiązkiem krytyków scjentologii jest bowiem pokazywanie jej prawdziwego oblicza. Prawda jest taka że, każdy powinien mieć swój rozum, a tych którzy go nie mają należy uświadamiać. Scjentologia to potężna, krwiożercza sekta, która nie cofnie się przed niczym aby osiągnąć swój cel. Jej członkowie są poddawani praniu mózgu, które odbija się na ich zdrowiu psychicznym. Scjentolodzy nie uczą niczego poza coraz częstszym otwieraniem portfela, a ofiary są naciągane na ogromne sumy pieniędzy, bez żadnych skrupułów. Taktyki stosowane przez Kościół Scjentologiczny urągają wszelkim zasadom przyzwoitości i tolerancji.
Ktoś powinien coś z tym zrobić.