Cześć. Dość długo się nie odzywałem na forum. Może z braku pomysłów. Może z trudności dodania czegoś nowego do już rozwiniętych dyskusji. Jednak brak jakiejkolwiek dyskusji zainicjowanej przez tragedię w kopalni Halemba co nieco mnie dziwi. I z tego zdziwienia przyszła refleksja, którą postaram się tą forumową dziurę załatać. O odpowiedzialności.
Nie, nie taka jak medialna, w której się dochodziło, na czyje polecenie oszukiwano czujki metanowe. Nie taka, gdzie szuka się kozła ofiarnego którego wzorem Ateńczyków się wychłoszcze i z miasta wygoni, by napiętnować i symbolicznie (tj. dla uspokojenia sumienia) wygonić przywary które są udziałem większości z nas. Refleksja ta doprowadziła mnie do dość nieprzyjemnych wniosków. Zacząłem bowiem szukanie winnych od siebie.... i dalej już szukać nie musiałem. Niniejszym biję się w piersi i oznajmiam Wam: jestem winien tej tragedii.To, że mam około trzydziestu ośmiu milionów współsprawców w niczym nie umniejsza mojej winy. Jednak jestem na tyle bezczelny, by współsprawców, w tym Was, w tonie świętego oburzenia opieprzyć.
Ponieważ Halemba należy do Skarbu Państwa, jesteśmy jej właścicielami. Polskie kopalnie przez ponad 15 lat były deficytowe, a wydatki na pokrycie ich strat szły w setki milionów. Z budżetu państwa, czyli z naszych podatków. Cały czas dopłacaliśmy do tego, by górnicy schodzili na dół i kopali ten nieszczęsny węgiel. By niszczyli swoje zdrowie bez ekonomicznej potrzeby. I dawaliśmy im za to długie pełnopłatne urlopy, "trzynastki", "czternastki", wcześniejsze emerytury, dodatki "ołówkowe" i insze i... jasna cholera wie, co jeszcze. Politycy nie sprywatyzowali ich (nawet w sprzyjającym temu okresie), choć to pomogłoby nam uniknąć wielomilionowych strat, a wydobycie węgla ograniczyć do uzasadnionych rynkową potrzebą wielkości. Co doprowadziłoby do upadłości nierentowne kopalnie. Między innymi Halembę, gdzie kopie się węgiel z głębokości tysiąca metrów, a co za tym idzie koszta wydobycia są ogromne, a ryzyko wybuchu metanu straszliwe.
Politycy nie podjeli decyzji o ich prywatyzacji. Z wielu przyczyn. Niektórzy "bronili własności narodu". Inni byli wrażliwi społecznie na biednego górnika, który przez całe życie kopał węgiel i nic innego nie umie, co zobowiązuje nas do finansowania tego kopania z naszych podatków. Jeszcze inni (i tych było zdecydowanie najwięcej) widzieli w radach nadzorczych miejsca którymi można nagradzać swoje zaplecze polityczne. Wszyscy prawdopodobnie bali się górnika, który w ramach protestu potrafi zdemolować miasto i uważa, że ma do tego święte prawo. Można więc ich obwinić za tę tragedię. Dobrze- ale kto ich wybierał? Kto ich utrzymywał ze swoich podatków? I czy wogóle fakt, że bezpośrednia decyzja należała do polityków, zaprzecza temu, że do tragedi doszło w naszej (należącej do nas) kopalni?
I jako pointa drobne pytanie. Czy jesteście w stanie stanąć przed lustrem i powiedzieć: "Jestem winny/a śmierci górników w Halembie. Dopłaciłem/am do ich śmierci."?
PS. wiem, że zaraz ktoś wspomni, że w ostatnim roku kopalnie (na skutek niezwykłej koniunktury w branży) przyniosły zysk. Odbiję argument po trzykroć
a) to i tak znacznie mniej niż zdążyły naprzynosić strat,
b) nasi przedstawiciele i tak ten zysk wypłaciły w formie "dywidend" górnikom. Wziąłem dywidendy w nawias, ponieważ normalnie wypłaca się je akcjonariuszom
c) trzeba wziąć pod uwagę pod uwagę specyfikę Halemby, jako kopalni b. drogiej w eksploatacji.
Nie, nie taka jak medialna, w której się dochodziło, na czyje polecenie oszukiwano czujki metanowe. Nie taka, gdzie szuka się kozła ofiarnego którego wzorem Ateńczyków się wychłoszcze i z miasta wygoni, by napiętnować i symbolicznie (tj. dla uspokojenia sumienia) wygonić przywary które są udziałem większości z nas. Refleksja ta doprowadziła mnie do dość nieprzyjemnych wniosków. Zacząłem bowiem szukanie winnych od siebie.... i dalej już szukać nie musiałem. Niniejszym biję się w piersi i oznajmiam Wam: jestem winien tej tragedii.To, że mam około trzydziestu ośmiu milionów współsprawców w niczym nie umniejsza mojej winy. Jednak jestem na tyle bezczelny, by współsprawców, w tym Was, w tonie świętego oburzenia opieprzyć.
Ponieważ Halemba należy do Skarbu Państwa, jesteśmy jej właścicielami. Polskie kopalnie przez ponad 15 lat były deficytowe, a wydatki na pokrycie ich strat szły w setki milionów. Z budżetu państwa, czyli z naszych podatków. Cały czas dopłacaliśmy do tego, by górnicy schodzili na dół i kopali ten nieszczęsny węgiel. By niszczyli swoje zdrowie bez ekonomicznej potrzeby. I dawaliśmy im za to długie pełnopłatne urlopy, "trzynastki", "czternastki", wcześniejsze emerytury, dodatki "ołówkowe" i insze i... jasna cholera wie, co jeszcze. Politycy nie sprywatyzowali ich (nawet w sprzyjającym temu okresie), choć to pomogłoby nam uniknąć wielomilionowych strat, a wydobycie węgla ograniczyć do uzasadnionych rynkową potrzebą wielkości. Co doprowadziłoby do upadłości nierentowne kopalnie. Między innymi Halembę, gdzie kopie się węgiel z głębokości tysiąca metrów, a co za tym idzie koszta wydobycia są ogromne, a ryzyko wybuchu metanu straszliwe.
Politycy nie podjeli decyzji o ich prywatyzacji. Z wielu przyczyn. Niektórzy "bronili własności narodu". Inni byli wrażliwi społecznie na biednego górnika, który przez całe życie kopał węgiel i nic innego nie umie, co zobowiązuje nas do finansowania tego kopania z naszych podatków. Jeszcze inni (i tych było zdecydowanie najwięcej) widzieli w radach nadzorczych miejsca którymi można nagradzać swoje zaplecze polityczne. Wszyscy prawdopodobnie bali się górnika, który w ramach protestu potrafi zdemolować miasto i uważa, że ma do tego święte prawo. Można więc ich obwinić za tę tragedię. Dobrze- ale kto ich wybierał? Kto ich utrzymywał ze swoich podatków? I czy wogóle fakt, że bezpośrednia decyzja należała do polityków, zaprzecza temu, że do tragedi doszło w naszej (należącej do nas) kopalni?
I jako pointa drobne pytanie. Czy jesteście w stanie stanąć przed lustrem i powiedzieć: "Jestem winny/a śmierci górników w Halembie. Dopłaciłem/am do ich śmierci."?
PS. wiem, że zaraz ktoś wspomni, że w ostatnim roku kopalnie (na skutek niezwykłej koniunktury w branży) przyniosły zysk. Odbiję argument po trzykroć
a) to i tak znacznie mniej niż zdążyły naprzynosić strat,
b) nasi przedstawiciele i tak ten zysk wypłaciły w formie "dywidend" górnikom. Wziąłem dywidendy w nawias, ponieważ normalnie wypłaca się je akcjonariuszom
c) trzeba wziąć pod uwagę pod uwagę specyfikę Halemby, jako kopalni b. drogiej w eksploatacji.
--
Kim jest ten ktoś? Sprawdź koniecznie na
www.ronpaul2008.com