Od jakiegoś czasu trapi mnie następująca kwestia:
Wyobraźcie sobie, że nabywacie za niemałe pieniądze jakiś program/grę. Przynosicie do domu oryginalny produkt (wszak jesteście praworządni i brzydzicie się piractwem) i z niecierpliwością pakujecie krążek do napędu. W tym momencie, w zdecydowanej większości przypadków pojawia się treść warunków umowy...
...której nie akceptujecie.
Pytam zatem, co mogę zrobić w tej sytuacji? Ano przysłowiowe gówno. Żaden bowiem sprzedawca nie przyjmie z powrotem rozbebeszonego pudełka z zawartością, gdy ta jest w pełni sprawna (a tak właśnie jest) tylko dlatego, że nie odpowiada mi treść umowy, którą muszę zaakceptować, żeby zainstalować dany program.
Powiecie, że się czepiam, że wszędzie jest ta sama treść, a poza tym i tak nikt tego nie czyta. Możliwe, ale dlaczego mnie - użytkownika traktuje się jak zniewolone Yeti? Dlaczego stawia się mnie przed faktem dokonanym nie pozostawiając wyboru i potencjalnie nabijając w butelkę? Na to zgodzić się nie mogę.
Wyobraźcie sobie, że nabywacie za niemałe pieniądze jakiś program/grę. Przynosicie do domu oryginalny produkt (wszak jesteście praworządni i brzydzicie się piractwem) i z niecierpliwością pakujecie krążek do napędu. W tym momencie, w zdecydowanej większości przypadków pojawia się treść warunków umowy...
...której nie akceptujecie.
Pytam zatem, co mogę zrobić w tej sytuacji? Ano przysłowiowe gówno. Żaden bowiem sprzedawca nie przyjmie z powrotem rozbebeszonego pudełka z zawartością, gdy ta jest w pełni sprawna (a tak właśnie jest) tylko dlatego, że nie odpowiada mi treść umowy, którą muszę zaakceptować, żeby zainstalować dany program.
Powiecie, że się czepiam, że wszędzie jest ta sama treść, a poza tym i tak nikt tego nie czyta. Możliwe, ale dlaczego mnie - użytkownika traktuje się jak zniewolone Yeti? Dlaczego stawia się mnie przed faktem dokonanym nie pozostawiając wyboru i potencjalnie nabijając w butelkę? Na to zgodzić się nie mogę.
--
Nie mam nic przeciwko ruchom kobiet. Byle były rytmiczne.