Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Forum > Inteligentna jazda > Nałogi...
Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Jak to jest z nałogami?

Takie popularne to alkohol, papierosy i ewentualnie kawa. Alkoholik to szuja ostatnia, bije żonę i gwałci dzieci. Palacz to w sumie... Hmm? Wyzwolony? Twardy facet? Kawosz to pracoholik. Takie są stereotypy. A jaka jest prawda? Co to jest nałóg? Choroba psychiczna, fizyczna, czy jedno i drugie?

Jaki jest Wasz stosunek do nałogów? Macie? Wstydzicie się?

Nietrudno zauważyć, że palacze i kawosze raczej są ze swoich nałogów dumni, alkoholicy za nic się nie przyznają.

Powiem Wam coś... Papierosy rzuciłam bez trudu. Serio. Po 5 latach palenia. Alkohol? Lubię, ale Wiem kiedy przestać i w żadnym stopniu nie muszę. Kawa? Lubię, powyżej jednej dziennie dostaję skurczy i żołądek się buntuje. Narkotyków nigdy nie próbowałam. Jakoś tak mnie rodzice wychowali. Nie ciągnie mnie.


Gorzej za to z jedzeniem Bulimi uniknęłam z powodu patologicznego braku odruchu wymiotnego (naprawdę, za nic nie potrafię//jestem w stanie zmusić się do wymiotów). To jest mój nałóg. Czasem jem, żrę choć nie jestem głodna. Ale jest lepiej niż kiedyś było. Powoli wychodzę na prostą. Takie osoby jak ja są raczej traktowane z pobłażaniem. Mówi się: " Po prostu nie żryj tyle". Ha, haa. Ja odpowiem: nie pij tyle, nie pal. Łatwo? Ani trochę. Widzisz? A ja mogę bez trudu.

Co jest Waszym nałogiem? Co jest najgorszym nałogiem? Mówi się, że bez alkoholu można żyć, a bez jedzenia nie. I dlatego jedzenie jest gorszym nałogiem. Ja się nie zgodzę. Człowiek obżarty to...Człowiek obżarty. Czasem zawstydzony. Alkoholik, narkoman... To człowiek upodlony.

Co myślicie?

--
(\__/) (O.o ) (> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination!

ku84h4
Ja mam 2 nałogi, pale już 7 rok chociaż mam dopiero 19 lat i nie potrafię przestać :/
Drugim nałogiem jest coś zdrowego... sport, gram już 4 lata i chociaż wyjeżdżam z mojej miejscowości to nie potrafię rozstać sie z drużyna.

Uważam ze alkoholizm jest już prawdziwym dnem, ludzie z wykształceniem, rodzina zaczynają pic i wszystko trąca, ale narkotyki są jeszcze gorsze... znam parę osób, które brały albo biorą dalej i widziałem, co sie stało z ich mózgiem... stali sie po prostu idiotami, maja problemy z pamięcią, kojarzeniem faktów i osobowością.

--
John Lenon palił trawkę i pisał świetne teksty. Kurt Cobain brał kokainę i pisał świetna muzykę. Wiśniewski - może choć budaprenu powąchaj!

robadlo
robadlo - Fotoreporter JM · przed dinozaurami
"Alkoholik, narkoman... To człowiek upodlony"

A ja jestem narkomanem ( patrząc przez pryzmat ludzi, którzy niczego nie biorą, bo sam się jeszcze nie uważam ) i wcale nie czuję się upodlony.
Robię to samo co inni ludzie. Pracuję, uprawiam sporty, mam kochającą kobietę i wręcz uważam się za osobę szczęśliwą.
Czytając opinię :ku84h4 aż się łapię za głowę bo nie jestem idiotą, nie mam problemów z pamięcią, doskonale kojarzę fakty ( co jest wręcz wymagane w mojej pracy, z której notabene bardzo dobrze się wywiązuję ). Dodam także, że nie mam problemów z osobowością ani zapędów samobójczych.

Wszystko jest dla ludzi. Także umiar. Po prostu trzeba wiedzieć gdzie skończyć ( żeby źle nie skończyć ) i kiedy sobie troszkę odpuścić.

--
...rano do pracy, gówno co dzień...

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
pietshaq - Szkielet Szachisty · przed dinozaurami
Nie jestem palaczem i nigdy nim raczej nie zostanę. Reaguję strasznie źle na najmniejsze choćby ilości tytoniu.

Narkotyki? Przede wszystkim się ich boję.

Alkoholik? Wierzę, że nim nie jestem. Piję piwo regularnie, ale potrafię go nie pić przez dłuższy czas. Trochę cierpię, owszem, ale nie na tyle, żeby czuć przymus.

Kawoszem jestem. Dwie dziennie to raczej minimum, w dni wolne od pracy jedna.

Od szachów też jestem uzależniony niemalże jak od narkotyku. Jak dziennie nie przeznaczę choćby pół godziny (choćby i w tramwaju) na jakieś analizy, to mnie głowa boli.

Jestem więc nałogowcem. Pocieszam się, że moje nałogi są stosunkowo nieszkodliwe. Nie czuję się upodlony.

Pozdrawiam,

--
Pietshaq na YouTube

liver_sausage88
Ja nie mam żadnego nałogu, w ogóle, no chyba że za nałóg można kobietę uznać, to mam jeden ;).

Piję od czasu do czasu, ale tylko i wyłącznie w towarzystwie, nie potrafię wypić piwa jak siedzę przed kompem np. Wolę sobie wtedy wypić herbatę ;)

Palić nie palę i w ogóle nie rozumiem tego nałogu.

Kawy nie piję, chyba że muszę. Bardzo źle na mnie działa, chory przez cały dzień jestem później.

Dużo czasu przy kompie spędzam, ale wiem że bez najmniejszego problemu byłbym w stanie z tego zrezygnować (oczywiście musiałby być ku temu jakiś sensowny powód, a nie "bo tak").

A co do tego czym jest nałóg, wykluczając takie "nałogi" jak piłka nożna, szachy itp. (które wg. mnie nie są nałogami), a biorąc pod uwagę tylko wszystkiego rodzaju używki (i takie nałogi jak np. hazard), myślę że jest to choroba zarówno psychiczna jak i fizyczna jednakże całkowicie dla mnie niezrozumiała. Dla mnie ktoś kto daje się wpędzić w jakiś nałóg ma po prostu słabą wolę. Nie rozumiem na przykład i nie zrozumiem jaki może być problem w rzucaniu palenia? Przecież to proste, jednego dnia palisz a drugiego już nie. W czym tkwi problem, organizm silniejszy od psychiki? Ciekaw jestem zdania jakiegoś nałogowego palacza ;)

Tak samo nie jestem w stanie zrozumieć uzależnienia od jedzenia. Na czym to polega? Rozumiem że na jedzeniu wtedy kiedy nie jest się głodnym. Ale co popycha do takiego zachowania? Jasne, rozumiem że można sobie coś przekąsić, ale nie wyobrażam sobie jedzenia z nudów, ot tak żeby się zapchać.

Mówi się: " Po prostu nie żryj tyle". Ha, haa. Ja odpowiem: nie pij tyle, nie pal. Łatwo? Ja uważam że łatwo, jeśli ktoś ma silną wolę to jest w stanie zrezygnować z bardzo wielu rzeczy, trzeba mieć tylko rozsądny powód, a takim może być chociażby "nie żryj tyle bo przytyjesz" ;)

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Papierosów nie palę i nigdy nie paliłem. Często jestem biernym palaczem, dym mi nie przeszkadza.

Tak jak Liver, nie potrafię wypić piwa w domu przed telewizorem, jeśli już piję, to poza domem w grupie znajomych.

Narkotyków w życiu nawet nie widziałem i nie mam zamiaru oglądać. Po części zawdzięczam to miejscu zamieszkania, co nie znaczy, że tu ich nie ma.

Zawsze uważałem, że mam tylko jeden nałóg - Coca-colę, ale ostatnio spędziłem tydzień w domu, gdzie takich napojów się nie pija i nawet nie odczułem różnicy. Zatem jest to po prostu przyzwyczajenie.

Jak stwierdził Robadlo, wszystko jest dla ludzi, jeśli zachowuje się umiar. Ludzie upodleni, to ci którzy umiaru nie znają.

--
Forza Ferrari! Forza Ferrari! Grasz w pokera? Naucz się więcej! Nie grasz? Zajrzyj tym bardziej!

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Cieszy mnie Wasz odzew

Ale po kolei:

1. :robadlo Myślę, że nie jesteś narkomanem. Choć Cię nie znam. Wnioskuję, że zdarza Ci się palić trawkę, okazjonalnie. MOŻESZ ALE NIE MUSISZ. To nie nałóg. Ja nie mam wiele przeciw. Sama nie "jaram blantów" i nie zamierzam, ale jak mówisz:

"wszystko jest dla ludzi"

Problem zaczyna się, kiedy musisz.

2. Pietshaq, nauczysz mnie grać w szachy?

3. Wątrobowa Kiełbaso

Nie obraź się, za to co powiem, proszę. Uważam, że masz szczęście. Nie jesteś typem nałogowca. Nie ROZUMIESZ co to nałóg. Dobrze dla Ciebie.

Mówisz, że wystarczy silna wola. Nie wystarczy. Czasem pomaga. Pomaga rzucić.

Ale - ja np. mam dość silną wolę. Potrafię się zdyscyplinować, do ćwiczeń (lubię sport, ale potrafię sobie narzuć rygor wymagający dyscypliny, nie lubienia), do nauki (nie znoszę się uczyć, nie umiem, a NIGDY choć jestem na 3 roku nie oblałam egzaminu, jak trzeba to trzeba). Ogólnie: potrafię sobie coś postanowić. Tylko z nałogiem to jest tak, że po prostu TRZEBA. To czysto FIZYCZNE uczucie. To tak jak z tym piłkarzem, który myśli: "mogłem pobiec szybciej". "Mogłem nie pić/palić/żreć" CHAŁA. Musiałam. A potem wstyd...

Z reguły do zwalczenia nałogu potrzeba pomocy psychologa i wsparcia bliskich. Samemu się nie da. Bez względu na silną wolę.

Pozdrawiam.

--
(\__/) (O.o ) (> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination!

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
pietshaq - Szkielet Szachisty · przed dinozaurami
Trochę się nie zgodzę z przedmówcami. Nie dlatego rzecz jasna, że ja potrafię wypić piwo przed kompem (co właśnie robię), a ze względu na dwa stwierdzenia, z którymi się nie zgadzam.

Szachy nie są nałogiem. Nieprawda. Potrafią być. Mówi to człowiek, który na dwa powtarzane lata na studiach przynajmniej jeden powtórzył dlatego, że nie potrafił przeżyć dnia bez sześciu godzin grania w szachy. Obojętne, czy błyskawiczne czy długie. Obojętne, czy na żywo, czy przez net. Musiały być. Dziś w moim życiu tyle ich nie ma, ale wciąż są wszechobecne. Jadąc autobusem lub tramwajem zawsze analizuję w pamięci którąś z kilkudziesięciu korespondencyjnych partii, jakie równolegle toczę.

I to jest też moment, żeby nie zgodzić się z innym stwierdzeniem. Nie uważam, żebym kiedykolwiek był upodlony przez szachy. Mimo, że przez pewien czas nie znałem umiaru. Ludzie upodleni to ci, którzy zaczynają grać w szachy, a kończą z ich powodu w szpitalach dla wariatów. Być może można takim nazwać Paula Morphy'ego. Być może Akibę Rubinsteina. Dyskusyjna jest kwestia Roberta Fischera.

Pozdrawiam,

--
Pietshaq na YouTube

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
zgroza - Superbojowniczka · przed dinozaurami
Nie czuję się w pełni uprawomocniona do wypowiadania się na temat nałogów, ponieważ nigdy się z żadnego nie leczyłam, ale zdarzało się, że z trudem odzwyczajałam się od czegoś...
... i moim bardzo prywatnym zdaniem prawdziwa groźba nałogu zaczyna się wtedy, kiedy dana rzecz ma nam coś ważnego w życiu zastępować.
To znaczy: jeżeli ktoś pije wyłącznie towarzysko, to generalnie ma małe szanse popaść w alkoholizm (no chyba, że ma "wybitne" towarzystwo lub szczególną podatność organizmu), ale kiedy piciem zagłusza niepokój/smutek/cokolwiek i szuka w alkoholu ukojenia, którego nie może znaleźć nigdzie indziej, no to już jest niebezpieczne...
A jedzenie jak najbardziej może być nałogiem, tak jak może nim być praca.
Uzależnia nawet czytanie książek, kiedyś byłam kompletnie niefunkcjonalna społecznie, bo zawsze była jakaś rozpoczęta ciekawa książka...

--
Trzymam swoje demony na bardzo krótkiej smyczy. Czasem się tylko zastanawiam, kto kogo prowadzi...

neoque
neoque - Superbojownik · przed dinozaurami
To i ja dorzucę swoje trzy grosze.

Po pierwsze wypadałoby zdefiniować nałóg. Niektórzy z przedmówców nałóg jednoznacznie kojarzą z wszelakimi używkami - dlaczego? Czym się różni nałogowy hazardzista od nałogowego palacza? Ano tym, że organizm palacza być może jest uzależniony od substancji chemicznych zawartych w wypalanym papierosie i przez to trudniej takiemu delikwentowi rzucić - powiecie. Być może poniekąd będziecie mieli rację - nie znam się na tym i szczerze mówiąc mam to gdzieś. Istotą nałogu jest bowiem ta chemia, którą wytwarza nasz mózg w momencie kiedy oddajemy się takiemu czy innemu nałogowi i w każdym jednym przypadku proces ten zaczyna się od ekscytacji.

Po drugie, co to właściwie znaczy nałog? Kiedy już w niego wpadliśmy, a kiedy nie? Nie palę (i nie znoszę dymu z papierosów, choć już zapach palonego cygara nie zmusza mnie do wstrzymywania oddechu), piję okazjonalnie (i wiem kiedy przestać), kawa na mnie kompletnie nie działa, więc traktuję ją jak zwykły napój i piję od czasu do czasu, bez internetu czy telewizji daję sobie doskonale radę. Nie wiem czy potrafiłbym żyć np. bez uprawiania seksu. Pewnie tak, ale co to byłoby za życie?
Ponad papierosy, alkohol, kawę, dłubanie słonecznika, hazard czy telewizyjne seriale przedkładam seks. Ale nie jestem przez to nałogowcem - mógłbym żyć bez uprawiania miłości, chociaż nie chciałbym. Czy w związku z tym fakt, że uprawiam go codziennie czyni ze mnie seksoholika?

Jeśli chodzi o te skrajne przypadki wyniszczonych organizmów ludzi, którzy bez opamiętania wlewali w siebie hektolitry spirytusu czy innego denaturatu bądź sprycowali się kolejną działką to nie sądzę, żeby zdawali sobie sprawę ze swojego położenia i przejmowali tym. Nie mam za to zielonego pojęcia co ich ku temu skłoniło. Może spieprzony instynkt samozachowawczy?
Pierwszego papierosa zapaliłem gdy miałem jakieś 5 lat - nie smakował mi. Przez kolejne lata widziałem jak palili moi rodzice, później coraz więcej rówieśników - pomyślałem więc, że musi być w tym coś fajnego skoro oni to robią. W wieku 11 lat spróbowałem po raz kolejny i kolejny...I nadal nie widziałem w tym nic pociągającego, więc dałem sobie spokój. Ostatniego papierosa wypaliłem w wieku 17 lat. Może więc z nałogami jest tak jak np. z jedzeniem? Jedni lubią powiedzmy flaczki, inni nie. Jedni co tydzień skaczą ze spadochronem, a inni wolą wymykać się z biura na taras, żeby puścić dymka.

Każdy ma swoje przyzwyczajenia, które dostarczają mu przyjemnych doznań (choć nie pojmuję jakiego rodzaju przyjemności może dostarczać wciąganie tysięcy trujących substancji we własne płuca z kawałkiem pomalowanego papieru w ustach). Szkodliwość nałogu natomiast jest moim zdaniem ściśle powiązana z umiejętnością (lub jej brakiem) dozowania sobie tego czy innego rodzaju przyjemności. I to chyba tyle.

--
Nie mam nic przeciwko ruchom kobiet. Byle były rytmiczne.

kocur_amber
liver sausage88 zapraszał do dyskusji jakiegoś nałogowego palacza.
Palę od 27 lat i mam za sobą dwie próby rzucenia palenia.
Jeśli chodzi o silną wolę, to na pewno pomaga ale to nie wszystko.
Bardzo często za nałogowców uważamy nawykowców, a to ogromna różnica.
Ok. 80% palących jest palaczami nawykowymi tzn. sięgają po papierosa w określonych sytuacjach, ale nie są chemicznie uzależnieni od nikotyny. W ich przypadku wystarczy znaleźć jakiś nawyk zastępczy (np. gryzienie zapałek, ssanie cukierków) i po kłopocie.
Dla pozostałych 20% (do których i ja niestety należę) sprawa wygląda inaczej. Organizm domaga się kolejnej dawki i nie ma zmiłuj. Mogę się oczywiście na pewien czas powstrzymać, nawet długi np. kiedy jestem w towarzystwie niepalących i po prostu nie wypada ich "wędzić", ale potem zawsze to nadrobię.
Przy próbie rzucenia najpierw jesteś wkurzony, rozdrażniony i ogólnie upierdliwy dla otoczenia. Po jakimś czasie to przechodzi ale w pewnym momencie zaczynasz śnić, że palisz i budzisz się co rano ze smakiem dymu w ustach.
Przez tydzień, miesiąc... Ja wytrzymałem tak 2 lata.
I dlatego nie dziwi mnie, że alkoholik po długim czasie abstynencji znów zaczyna pić. Ja go podziwiam za każdy dzień który przeżył trzeźwy i mam nadzieję, że wytrzyma jeszcze jeden dzień, tydzień, miesiąc.... zamiast mówić, że to szmata, bo nie ma silnej woli.
A uzależnić się można praktycznie od wszystkiego, to wcale nie muszą być używki. Nałogiem może być wszystko, co przeradza się w obsesję, przymus, odsuwa w kąt wszystko inne.
Najlepszym przykładem jest pewna aktorka (nie pamiętam teraz jej nazwiska) która jest uzależniona od czekolady. Zdała sobie z tego sprawę gdy kiedyś zabrakło jej w domu tego przysmaku. O 1-szej w nocy, mogąc myśleć tylko o czekoladzie pojechała taksówką do sklepu nocnego, kupiła 5 tabliczek, jedną pochłonęła jeszcze przy kasie i dopiero wtedy zaczęła normalnie myśleć.
Do tego momentu była jak w amoku.
To właśnie jest nałóg.

Tylko bardzo proszę, nie myślcie, że ja się tutaj nad sobą roztkliwiam.
Wiem jaki mam problem, na razie się z tym godzę (w końcu palenie sprawia mi dużą przyjemność), a kiedyś wezmę się za niego po raz trzeci i (miejmy nadzieję) ostatni.
W końcu upór odziedziczyłem po obojgu rodzicach, a to już bundesliga

--
"Myślę więc jestem... skonfundowany"

lukashero
Ja nigdy nie mialem nalogow ,nie mam i chyba juz nie bede mial.Papierosow nienawidze,alkoholu nie lubie(choc czasem sie przymuszam ),a z narkotykami nigdy nie mialem do czynienia.
Przywiozlem z polski dwa tygodnie temu kolege aby zrobil u mnie remont.Przed przyjazdem palil 3 paczki dziennie!!!Od 3 dni nie pali,zjada jakies tabletki i jakos daje rade.Smieszne jest to ze rzucil nie dla zdrowia,tylko dlatego ze w Szwecji sa drogie papierosy.Tak,czy owak mozna rzucic,tylko trzeba chciec i...spotkac mnie na swojej drodze
z alkoholizmiem i narkomania jest juz inna historia,tutaj juz trzeba specialistycznej pomocy,sama chec nie wystarczy.

btw.ostatnio dowiedzialem sie, ze ludzie u mnie w pracy dziwnie sie czuja gdy patrze kiedy pala.podobno ich stresuje.


--
Lepiej spróbowac, niz nie spróbowac i żałować.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
krzycz22 - Superbojownik · przed dinozaurami
nałogi... temat rzeka. Co do mnie, to mam jeden niestety. Fajki. Z tym, że jest to, tak jakby, nałóg psychiczny. Jak robię coś dla mnie ważnego, coś co lubię robić i coś, do czego mnie nikt nie zmusza, potrafię nie palić i przez cały dzień. Niestety, gdy mi sie nudzi albo wykonuję jakąś monotonną pracę, potrafię wypalić paczkę dziennie

Alkohol? Piję. Do filmu lubię sobie wypić piwko i zjeść jakieś mięsko. Cokolwiek mocniejszego i w większych ilościach tylko w towarzystwie i to też raz na jakiś czas a nie co tydzień.
Zresztą z piciem piwa, nawet w samotności, różnie bywa. Znam ludzi, którzy od piwa zaczynali, a dzisiaj są alkoholikami, znam też takich, którzy piją piwo albo dwa codziennie i im to wystarcza. Mój były wychowawca od 40 lat pije codziennie piwo, bo po prostu je lubi. Nie znosi natomiast wódki.

Narkotyki. Nie biorę, nie brałem i brać nie będę. Za dużo się różnych opowieści nasłuchałem, a moja wola nie jest aż tak silna i portfel aż tak wypchany.

Do tego jako nałóg może być traktowane u mnie siedzenie przed komputerem non-stop. Praca, dom, nie ma znaczenia. W pracy oczywiście pracuję, natomiast w domu oglądam seriale, przeglądam w kółko dwie strony i do tego mnóstwo stron związanych z moim zawodem.

No i lubię swoją pracę. Czasami chyba aż za bardzo...

yuror
yuror - Superbojownik · przed dinozaurami
Witam, wszystko jest dla ludzi i wszystko może uzależnić nawet JM.
Obżarstwo jest bardzo miłe do chwili gdy zaczynają się kompleksy.
Jeżeli jednak czujesz się dobrze ze swoją tuszą to nie widzę problemu.
Osobiście nie podobają mi się puszyste panie ale jest pełno panów, którzy kochają wręcz "rubensowskie kształty" w myśl porzekadła, że kochanego ciała nigdy dość.

wendy_monster
wendy_monster - Superbojowniczka · przed dinozaurami
witam,
pewien mój znajomy mawiał: "można nie pić, ale po co sie tak męczyć"
osobiście uważam, że drobne przyjemności (kawka, piwko itp.) umilają nam życie, więc nie warto z nich rezygnować tylko dlatego że są uważane za używki i potencjalnie można się od nich uzależnić. wszystko bowiem jest dla ludzi, nawet alkohol czy narkotyki i to czy sie uzależnimy zależy od nas i od naszego umiaru.
to samo dotyczy pracy czy hobby.

--
habibi ana baddi....

trinaxe
trinaxe - Superbojowniczka · przed dinozaurami
Czymże jest życie bez nałogów... ;)

Paliłam 12 lat. Rzuciłam bez bólu. Nagle odkryłam, że fajki śmierdzą. Niebywałe, prawda? ;) Nie miałam innej motywacji, którą może być np. spadek formy. Jako, że regularnie uprawiam sport (systematycznie po kilka godzin w tygodniu) palenie nie miało wpływu na moją kondycję - paradoksalnie w sali gimnastycznej to ja padałam ostatnia. Chciałam rzucić, bo czułam się z fajką nieelegancko. Bodźcem okazała się wizyta w domu niepalących znajomych - weszłam tam i poczułam odór fajek. Z mojego własnego ubrania. Obrzydliwe objawienie.

Nie piję. Nie rozumiem nałogu alkoholowego. Kiedyś się straszliwie upiłam i przez dwa kolejne dni autentycznie chciałam umrzeć. Nie mówiąc o innych ubocznych skutkach towarzyszących - jedynej czynności, której nie można wykonać elegancko ;) Czy alkoholicy uodparniają się na kaca? Nie wiem. Dla mnie kac to strata czasu. Czasem lubię wypić lampkę wina, dla smaku i rozluźnienia. Lampkę, nie więcej.

Teraz mam tylko jeden nałóg - internet. Czas, który mogłabym stracić na kaca, tracę na sieć. Objawy uzależnienia zauważyłam u siebie, kiedy po przyjściu z pracy do domu odpalałam kompa zanim zdążyłam zdjąć buty. Dźwięk przychodzącej poczty albo wiadomości GG wywołuje u mnie dziecięca radochę. Nowy post na ulubionym forum pochłaniam, choćby to największa głupota była. Przycisk F5 ledwo dyszy. Od najnowszych wiadomości mózg mi się lasuje. Tylko żarcia nie kupuję w internecie. Gdybym nie musiała wychodzić na treningi, zmarnowałabym w necie chyba cały swój wolny czas. Ale walczę. Coraz lepiej mi to idzie

Umiar przede wszystkim. Ustanowienie granic, których zobowiążemy się nie przekroczyć. Przekroczenie to początek nałogu. Cyklicznie powtarzające sie przekroczenia, które w efekcie znacznie przesuwają ustanowiona początkowo granicę oznaczają nałóg. Grunt, to szybko zdać sobie z owego przesunięcia sprawę.

wildadam
wildadam - Superbojownik · przed dinozaurami
Zróbcie sobie test. Pijesz powiedzmy po 2-3 piwa dziennie. Ot tak -do joemonstera, do filmu wieczorem. Po tygodniu kup sobie standardowo 3 browarki. Wypij 2 i spróbuj NIE SIĘGNĄĆ po ten 3. Powiesz sobie pewnie wtedy: eee tam, cały tydzień piję i nic mi nie jest. Mógłbym nie wypić -dałbym radę. Ale co mi tam. Już dwa wypiłem, jest wesoło to szkoda zmarnować to trzecie.

Efekt będzie taki, że pod koniec tego 3 browarka zdasz sobie sprawę, że... aby się zwlec z wyra i (na przykład) zgasić światło w przedpokoju trzeba Cię batem wygonić, natomiast po piwo do lodówki nogi same zaniosły...

Przetestujcie. Mówię Wam. Niezła jazda w mózgu. Po dwóch browarkach już jest w miarę fajnie i naprawdę kilka ładnych minut spędziłem gapiąc się na lodówkę bijąc się z własnymi myślami. Tylko nie wynajduj sobie jakiegoś substytutu! "OK, nie wypiję tego browca ale za to sobie przyjaram"

--
wildadam

slimsnake
Moim nałogiem jest muzyka, jak nie mam akuratnie z czego jej słuchać to sobie w głowie puszczam (całkiem niezła jakość ;-)). Ciężko byłoby mi wytrwać długi okres czasu bez słuchania jakiejś nutki, szczególnie moich ulubionych zespołów. Często zamiast słuchania sam sobie na gitarce pogram.

Palenie bardzo sporadycznie, głównie jakieś imprezy albo po prostu jak mam ochotę. Z alkoholem jest podobnie tylko, że w większych ilościach :P, ale umiar znam.

No i warto tu wspomnieć o komputerze, ale to raczej bardziej dla zabicia czasu, jak już naprawdę nie ma co robić.

--

vi3dr0
vi3dr0 - Już nie Superbojownik · przed dinozaurami
Hmmm... Ja osobiście bardzo łatwo popadam w "nałogi", z których jednak łatwo się otrząsam.

Przez ostatnie 5 lat trenowałem kolarstwo górskie, coraz zacieklej, aż oddałem się temu w pełni. Zdarzyło mi się jeździć po kilkanaście godzin dziennie, trenowałem po 5h przy -10st. i opadach gradu etc. Wszystkie pieniądze przeznaczałem tylko na rower i wyjazdy, zerwałem z dziewczyną bo nie miałem dla niej czasu.
Jednak pół roku temu miałem na treningu wypadek na tyle poważny, że muszę zapomnieć o rowerze. Przez tydzień w szpitalu zrozumiałem, że muszę zmienić tryb życia, i hop - mam nagle strasznie dużo wolnego czasu, nie muszę spać tak dużo, nie mam wyrzutów sumienia, że po siłowni mogłem jeszcze pobiegać... masa zalet

Ostatnio przez święta (2 tyg wolnego) wciągnęły mnie gry komputerowe, siedziałem po 16h/dobę przy kompie. Wolne się skończyło, w ciągu 2 dni przestawiłem się na "normalny tryb życia".

Dzisiaj zawaliłem egzamin bo zacząłem niedawno znowu grać na gitarze (po 4 latach przerwy) i piłuję ją cały dzień. Cóż..

Prawdziwe nałogi?

Lubię wypić piwko ze znajomymi, samemu wieczorkiem też, ale zdarza mi się kupić kilka piw, z których znika jedno wcale, i stoją wiele dni. Co jakiś czas większy promilaż ze znajomymi, ale już od b.dawna nie upiłem się "w trupa".

Zdarza mi się też okazjonalnie zapalić blanta z kumplem, ale przez cały rok można te okazje policzyć na palcach jednej ręki. Pierwszy raz zapaliłem z ciekawości, żeby nie żałować, że nie wiem jakie to uczucie. No i lepsza używka od wódki - przerzuciłbym się ale boję się że może to być chemiczny, przesączony kwasami badziew. Dlatego jestem za legalizacją.

Papierosy śmierdzą, bleee..

A - ostatnio za dużo siedzę na JM

--
połowa problemów odłożonych rozwiązuje się sama.

kolleck
kolleck - Superbojownik · przed dinozaurami
Alkohol - rozstałem się 3 lata temu, bo za dużo zacząłem przegrywać. Był to nałóg z pewnością, a dalej pozostaje chorobą jak się okazuje.
Ganja - palę, ale nigdy w domu. Mam z małżonką taki układ, ze jak raz w tygodniu spotykam się z kolegami, by odetchnąć od wieloosobowego małoletniego składu domowego - mogę sobie joy'a spalić. Nie powiem - sprawia mi to przyjemność, pod warunkiem, ze nie musze później prowadzić auta. Raz mi przyszło i strasznie się zestresowałem. Jak palę - nie jeżdżę.
Proszki. No, to jest cięższy temat. Miałem w swoim życiu dość długą przygodę z amfetaminą, której nie wspominam dobrze, bo skończyła się w szpitalu. Nie chcę, nie lubię, w stosunku do tego specyfiku jestem w nastroju nieprzysiadalnym. Koki dotknąłem 2x w życiu bo mnie po prostu nie stać było na częściej. Żadna wielka, legendą owiana rewelacja jakby się ktoś zastanawiał. Hera - raz brown. I już nigdy więcej. Muł i ślina cieknąca z kącików ust. Obrzydlistwo. Kwasy, grzyby - owszem kiedyś, ale już trochę dorosłem i lubię mieć PEŁNĄ kontrolę nad sobą. Po 10 latach wróciłem do fajek. Cholernie cierpliwy to nałóg - ostrzegam.
Tyle. Gdyby pytania -

--
Wszystkich praca uszlachetnia, a mnie tylko męczy...
Forum > Inteligentna jazda > Nałogi...
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj