Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Forum > Inteligentna jazda > Matematyczny dowód, że przeciwników demokracji w ogóle nie warto słuchać
Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
pietshaq - Szkielet Szachisty · przed dinozaurami
Na początek proponuję małą obserwację: to, czy mamy do czynienia z demokracją, czy z jakąkolwiek formą dyktatury (w szczególnym przypadku: monarchią), czy z czymkolwiek innym, nie ma nic wspólnego z państwem. To wszystko są jedynie sposoby podejmowania decyzji w różnych grupach. Grupami tymi są niekiedy państwa, niekiedy społeczeństwa, niekiedy narody (nie należy tego mylić), kiedy indziej z kolei członkowie rodziny, klubu szachowego, a nawet nieznający się nawzajem ludzie, którzy przypadkowo siedzą w jednym przedziale.

Załóżmy, że jest grupa osób, która jest przeciwna demokracji. Rozpatrujemy przy tym tę grupę tylko pod kątem poglądów na demokrację.

Krok pierwszy: sprawdzamy, czy w grupie znajduje się jakikolwiek zwolennik demokracji. Każdy taki człowiek z punktu widzenia poglądów na demokrację identyfikuje się z grupą, której zdanie jest przeciwne niż jego. Można więc przyjąć, że nie wie on, czego chce. Założeniem niniejszego dowodu jest, że kogoś, kto nie wie, czego chce, nie warto słuchać. Po przyjęciu tego założenia ludzie, których potencjalnie jeszcze warto słuchać, to ci członkowie grupy, którzy są przeciwko demokracji.

Kolejne spostrzeżenia: jeśli demokracja jest dobra, to znaczy że zdanie większości należy przyjąć jako zdanie całości. Jeśli jest zła, to znaczy, że należy je odrzucić. Weźmy teraz naszą grupę. Jeśli demokracja jest dobra, to należy przyjąć, że zdaniem tej grupy jest ona zła. Jeśli demokracja jest zła, to należy odrzucić zdanie większości w tej grupie, mówiącej, że jest ona zła. Zatem grupa ta, przez samo swoje istnienie, tworzy klasyczny paradoks kłamcy w nowym wydaniu. Jest to grupa, której założenia są wewnętrznie sprzeczne, grupa sama więc nie wie, czego chce. Ergo - nie warto jej słuchać. Koniec dowodu.

==================================================================

Powyższy "dowód" jest poniekąd dualny to przedstawionego tutaj "dowodu" Janusza Korwina-Mikke, że demokracja jest systemem złym. Ważne uwagi są przy tym następujące:

1. Ponieważ dowód JKM i mój dowód stawiają sprzeczne ze sobą tezy, nie można przyjąć ich obu.
2. Próba odrzucania któregokolwiek z tych dowodów na płaszczyźnie czysto matematycznej jest skazana na niepowodzenie. Pokusiłem się o przetłumaczenie jednego i drugiego na język formalny. Uwierzcie mi: nawet komputerowe programy do wspomagania dowodzenia twierdzeń przyjmują jeden i drugi bez zastrzeżeń na płaszczyźnie logiki klasycznej.

Wniosek jest więc jeden: matematyka, a przynajmniej logika klasyczna, nie nadają się do dowodzenia czegokolwiek, co dotyczy życia, bo jest ono zbyt skomplikowane. Z matematycznej poprawności dowodu JKM nie wynika wcale wyższość monarchii nad demokracją. Z matematycznej poprawności mojego dowodu nie wynika wcale wyższość demokracji nad jakimkolwiek innym systemem. Można zresztą łatwo poprowadzić analogiczne rozumowanie na grupach zwolenników demokracji. Wyjdzie wówczas, że tych grup można niby słuchać, tyle tylko, że nic z tego nie wyniknie, bo jeśli demokracja jest dobra, to taka grupa udowodni samym swoim istnieniem tylko tyle, że... demokracja jest dobra! Podobnie ze złą demokracją: sprzeczności nie będzie, ale nic nowego po prawej stronie implikacji również się nie pojawi. Wyjdzie, że demokracja jest zła i kropka.

Dywagacje, czy lepszy jest twór wprowadzający sprzeczność, czy też taki, który niczego nie wnosi, wydają się nie na miejscu. Z matematycznego punktu widzenia należałoby najpierw pierwszy z nich odrzucić, a widząc drugi zbudować od razu dwie teorie: jedną w której on istnieje i drugą, w której nie istnieje. Tyle, że jak już wspomniałem: to nie matematyka. Tu indukcja nie działa. Co poddaję pod rozwagę wszystkim politykom, dla których kwantyfikatory to świętość.

Pozdrawiam,

--
Pietshaq na YouTube

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
zajac - Superbojownik · przed dinozaurami
dowód można zredukować do absurdu: to samo można powiedzieć o zwolennikach demokracji, jeśli w danej próbie to oni zostaną przegłosowani.

Sofisto

--
Kim jest ten ktoś? Sprawdź koniecznie na
www.ronpaul2008.com

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
KoX - Superbojownik · przed dinozaurami
Mam parę uwag.

1) Wywód można uogólnić, zamiast demokracji wziąć dowolną metodę S przekształcania ciągu decyzji jednostkowych na pojedynczą decyzję grupy ludzi. Założenie, że grupa stosując S jest przeciwna S, tak samo doprowadzi do paradoksu. W ten sposób da się zaatakować każdą metodę i pokazać, że coś jest z nią nie tak. Można napisać, że nie warto słuchać przeciwników czegokolwiek, także monarchii. "Dowód" jest argumentem przeciwko każdej metodzie.
Wskazany "dowód" Janusza Korwin-Mikkego pokazuje, że coś jest nie tak z demokracją, natomiast nie da się przenieść na monarchię (a może da się!? więc jak?) -- w tym sensie jest argumentem przeciwko tej pierwszej.

2) Twierdzenie: jeśli demokracja jest dobra, to znaczy że zdanie większości należy przyjąć jako zdanie całości; jeśli jest zła, to znaczy, że należy je odrzucić, jest nadużyciem, jeśli przez "odrzucenie" rozumiemy przyjęcie czegoś zupełnie przeciwnego (alternatywnie można "odrzucić" w sensie: uznać decyzję za nieokreśloną, nie wyciągać żadnych konsekwencji). Ludzie twierdzący, że demokracja jest zła, mimo że zwani antydemokratami, wcale nie są zwolennikami antydemokracji, czyli decyzji całkowicie przeciwnych niż obrane demokratycznie. Jest wiele innych funkcji zamieniających N bitów (decyzje tak/nie grupy N ludzi) na pojedynczy bit odpowiedzi (dla ścisłości: jest ich "wiele" jeśli N jest "odpowiednio duże"); dla pewnych danych wejściowych odpowiedź na konkretne pytanie będzie zgodna z dyktatem demokratycznym, dla innych niezgodna (więc zgodna z antydemokratycznym). Zauważmy, że "dowód" a dopuszcza demokrację albo antydemokrację i nic więcej (tak samo "dowód" uogólniony dopuszcza w pewnym momencie S albo coś-zupełnie-przeciwnego-niż-S).
Warto zauważyć, że antydemokracja jako sposób podejmowania decyzji w grupie jest w ujęciu zdroworozsądkowym gorsza od demokracji, gdyż generuje odpowiedź "nie" w przypadku, gdy dokładnie wszyscy są na "tak" i vice versa. Założenie, że przeciwnicy demokracji (więc i ja) chcą właśnie tego, uważam za potwarz.

3) Określanie jakąś metodą, czy metoda ta (lub dowolna inna) jest metodą dla grupy dobrą, ma niewielki sens. Jeśli Adam i Zenon chcą władzy, dyktatura Adama jest dobra zgodnie z dyktaturą Adama, zaś dyktatura Zenona dobra jest, gdy stosujemy dektaturę Zenona. To banał. Ciekawiej jest, gdy nie chcą oni odpowiedzialności i każdy chce rządów drugiego; a w większej grupie może być jeszcze inaczej. W ogólności metoda S1 może wykazać, że grupa chce zarówno S11, S12 jak i S13 (a może i S1); S2 wykaże, że grupa chce S2, S3 że S3; S4 poda, że grupa chce S5, S5 że S6, S6 że S4.
Wtedy która metoda jest najbardziej uzasadniona? Jedyne sensowny wymóg, jaki na razie widzę, jest taki, że grupa stosująca daną metodę powinna z jej pomocą uznać ją samą za metodę dobrą; to pozwala odrzucić niektóre, ale nie rozwiązuje problemu.
Wniosek jest taki, że w ogólnym przypadku metoda podejmowania decyzji w grupie musi być w jakiś sposób narzucona.

Bonus

--
Czajnik. Kupiłem czarny czajnik. Pojemność – dwa czterysta.
Pojemność – dwa czte… Sie-dem je-den ma do set-ki!

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
pietshaq - Szkielet Szachisty · przed dinozaurami
- masz rację, o czym sam zresztą napisałem. Gdybyś dokładniej wczytał się w mój post, zauważyłbyś pewną subtelność: on nie dowodzi tezy zawartej w temacie. On dowodzi (przynajmniej takie jest założenie), że matematyka nie zawsze jest dobrym narzędziem do dowodzenia wyższości jednego ustroju nad drugim - a skoro nie zawsze jest, to nawet w tych momentach, gdy jest, dowód musi zostać poparty jakąś wiarygodną (a więc wykraczającą poza matematykę!) weryfikacją.

:KoX
1) Co do samego dowodu JKM to z czysto matematycznego punktu widzenia ma on dwie wady.
1A) JKM w żaden matematycznie przekonujący sposób nie pokazał, dlaczego na jedynce należy się akurat zatrzymać. Pokazał prawdopodobieństwo podjęcia błędnej decyzji, które jest małe, gdy decyzję podejmuje jedna osoba, ale jeszcze mniejsze, gdy nie podejmuje jej nikt. Może więc anarchia?
1B) JKM udowodnił, że o ile matematyka (wbrew temu, co ja sądzę) działa jako dobre narzędzie dowodzenia cech ustrojów, zawsze decyzja jednego odpowiednio wybranego człowieka w jakiejś sprawie będzie nie gorsza niż decyzja demokratyczna. Nie udowodnił natomiast czegoś innego, nieodzownego w monarchii: że dla każdej sprawy odpowiedni będzie wybór zawsze tego samego człowieka. Na przykładzie jednego referendum nie zawsze to widać, weźmy więc dziesięć referendów i ludzi (przypominam: omylnych!) dobranych tak, żeby najlepsi podjęli optymalne decyzje w co najwyżej dziewięciu z nich.

2) Zakładam, że skoro ogranizuje się głosowanie (czy też poddaje się coś pod rozwagę monarsze), to jednak po to, żeby decyzję jakąś podjąć. Zakładam również, że do tego, żeby system był zły, nie wystarcza, aby istniał od niego lepszy (i odwrotnie). Może być tak, że demokracja jest dobra, a monarchia jest lepsza niż demokracja. Za zdrowe wydało mi się przyjąć następującą zasadę: system jest dobry, jeśli wartość oczekiwana relatywnej jakości podjętej w tym systemie decyzji jest dodatnia. Zły, jeśli ujemna. Przez "relatywną" jakość rozumiem jakość w stosunku do innych możliwych decyzji (w tym: do niepodjęcia żadnej). Bo jeśli masz sytuację, w której każda decyzja jest zła i niepodjęcie żadnej też jest złe, nie oznacza to, że dowolny system podejmowania decyzji jest w tym momencie zły. Załóżmy więc, że relatywna jakość wszystkich możliwych decyzji sumuje się do zera.
Jeśli zgodnie z tym demokracja jest zła, to lepiej nie podejmować decyzji takich, jakie wynikają z demokratycznego wyboru, ponieważ wartość oczekiwana takiej decyzji jest zła (choć jedna na ileś może być dobra). To tak jak z grą na ruletce: jest ona nieracjonalna, bo statystycznie kasyno wygrywa. Jeśli zagrasz i wygrasz - gratuluję, ale gra dalej nadal jest nieracjonalna.
Skoro teraz jesteśmy w momencie, gdy mamy głos większości i jakąś decyzję mamy podjąć, wartość oczekiwana jakości decyzji większości jest ujemna. Zatem łączna wartość pozostałych decyzji jest dodatnia, a to oznacza, że należy wybrać spośród nich. Idąc dalej indukcyjnie: jeśli demokracja jest zła, najbardziej racjonalne jest podjęcie tej decyzji, za którą głosowało najmniej osób.
Nie zakładam, że przeciwnicy demokracji właśnie tego chcą. Natomiast można dowieść, że najbardziej racjonalną reakcją na przeciwników demokracji będzie właśnie to, jeśli przyjmiemy dwa założenia:
A) przyznajemy im rację oraz
B) matematyczny model sprawdza się w praktyce.

3) Cieszy mnie ten akapit, bo przynajmniej mogę sobie wyobrazić, że jako przeciwnik demokracji i zwolennik kary śmierci nie przytoczysz mi badań mówiących, że 74% Polaków jest za karą śmierci jako rzeczywistego argumentu za. Natomiast decyzja wewnątrz grupy jest oczywiście narzucona, przy czym niekiedy masz wpływ na bycie w tej grupie, niekiedy nie. Jeśli założę grupę, w której będę monarchą, to Twoja obecność w tej grupie oznacza, że akceptujesz moje zdanie wypowiadane na zewnątrz w imieniu tej grupy przynajmniej do takiego stopnia, żeby swoją obecnością się pod nim podpisać. Tyle tylko, że w tym przypadku matematycznie okazuje się, że w pełni racjonalny człowiek może być tylko w takiej grupie, w której zgadza się w stu procentach z tym wszystkim, pod czym podpisuje się grupa. Przynajmniej jeśli chodzi o grupy z wyboru. Najczęściej oznaczałoby to grupy jednoosobowe. Jeśli chcesz dobrowolnie przystąpić do grupy, która pozbawi Cię Twojej części władzy, jaką miałbyś w demokracji, Twój wybór.

BONUS)
Oczywiście, że monarchia powinna być wprowadzona, jeśli taka jest wola ludu. Jeśli lud chce, żeby zdjąć z niego na zawsze podejmowanie decyzji, demokracja powinna to uszanować. I odwrotnie: jeśli monarcha chce przekazać władzę ludowi, powinien móc to bezproblemowo zrobić. Przy czym osobiście nie mam nic przeciwko temu pod jednym warunkiem: gwarancji, że gdy w Polsce ktoś wprowadzi monarchię, będę mógł wynieść się stąd w cholerę do demokracji.
Swoją drogą nie wiem, czy wiesz, ale JKM niedawno pisał na swoim blogu, że monarchia z wyboru nie jest żadną monarchią, jest tylko bardziej pośrednią formą demokracji. Że człowiek, który pyta: "no dobrze, ale jeśli mamy wracać do monarchii, to jak wybrać pierwszego króla", nic nie rozumie, czego dowodzi słowo "wybrać".

Inna rzecz, że wymyśliłem jakiś czas temu coś, co w długiej perspektywie (długiej = 15-20 pokoleń) może doprowadzić do demokracji pozbawionej głównych jej wad. Ciekawy jestem, czy to by wypaliło, ale najpierw muszę dopracować pomysł.

Pozdrawiam,

--
Pietshaq na YouTube

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
pietshaq - Szkielet Szachisty · przed dinozaurami
Teraz będzie jeszcze ciekawiej (cały czas matematycznie).

Jak już pokazałem: jeśli demokracja jest zła, to matematycznie najbardziej racjonalne jest podejmowanie decyzji, na którą głosowało najmniej osób. Idźmy dalej. Załóżmy, że przeciwnicy demokracji są maksymalnie rozsądni. To znaczy: po pierwsze - wiedzą, czego chcą. Po drugie: zachowują się racjonalnie. Po trzecie: są inteligentni.

Z pierwszych dwóch wynika, że jako grupa powinni podejmować decyzje zgodne z wolą absolutnej mniejszości (przy założeniu że do wyboru było całe spektrum decyzji łącznie z niepodjęciem żadnej decyzji, jeśli w konkretnym przypadku ma ono sens). W szczególności: jeśli tylko na jedną opcję nie głosował nikt, należy ją przyjąć.

Po czym robią się inteligentni. I stwierdzają: "zaraz, zaraz, jeśli ja uważam, że TAK, to zakładając moją racjonalność TAK jest dobrą decyzją. W tym celu należy ułatwić jej podjęcie. Jak? To proste: głosuję na NIE". Sprawa się komplikuje przy większym wyborze, ale zakładam, że inteligencja przeciwnika demokracji i z tym sobie poradzi.

Efekt jest taki: jeśli większość grupy jest za TAK, to większość zagłosuje za NIE i w efekcie podejmie się decyzję na TAK.

Teza: W pełni racjonalni i inteligentni przeciwnicy demokracji są za demokracją, w której każdy głosujący jest racjonalny i inteligentny i w związku z tym głosuje przeciwnie do decyzji, która chce, aby została podjęta.

Może to brzmieć jak potwarz, ale uwaga:
1. To naprawdę matematycznie wychodzi.
2. Gdyby nie głosowanie przeciwne do własnej decyzji, przeciwnicy demokracji może nie tyle mieliby to, co chcą, ale wyeliminowaliby główną wadę demokracji: niską jakość wyborów spowodowaną nieracjonalnością i/lub brakiem inteligencji głosujących.
3. Postępowanie, o którym mowa, jest racjonalne tylko jeśli się przyjmie demokrację za złą. Jeśli jednak wypali, można uznać demokrację za dobry system. Przyjmuje się wtedy wolę większości i wówczas najbardziej "chororozsądkowa" część wywodu, czyli głosowanie wbrew sobie, wypada z obiegu. Można po prostu wprowadzić zdroworozsądkową demokrację.

Pozdrawiam,

--
Pietshaq na YouTube

organek
organek - Superbojownik · przed dinozaurami
Wtrącę się, jeśli mogę.

Po pierwsze, zgadzam się z następującym:
"Twierdzenie: jeśli demokracja jest dobra, to znaczy że zdanie większości należy przyjąć jako zdanie całości; jeśli jest zła, to znaczy, że należy je odrzucić, jest nadużyciem"

W ogóle sytuacja gdy grupa przeciwna demokracji ma "demokratycznie" podjąć decyzję jest mieszaniem języka i metajęzyka, że się tak wyrażę. Po drugie, logicznym byłoby założenie że grupa przeciwników demokracji ma inny niż 'antydemokratyczny' system wyboru, np. wagi jednostek i na tej podstawie podejmują decyzje. Zauważmy, że tak czy inaczej w pewnym momencie musi nastąpić konsensus co do sposobu wyboru, inaczej wybór nie może być podjęty.

Reasumując, próba użycia logiki klasycznej do opisu społeczeństwa jest sztuką dla sztuki, a to co napisał Autor wątku nadaje się świetnie na ćwiczenia z logiki na filozofii.

--
...na górze róże, fiołki na dole, tak mi się nie chce, że ja pierd*lę...

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
KoX - Superbojownik · przed dinozaurami


1B) To, że jeden człowiek nie musi być odpowiedni dla każdej sprawy, to ważny zarzut. Ja jednak sądzę, że jeden mądry człowiek -- np. monarcha od dzieciństwa hodowany do bycia królem -- jest lepszy do rządzenia niż społeczeństwo, gdzie są i mądrzy i głupi. Ktoś, kto "z zawodu" zna się na prowadzeniu państwa, ma większą szansę zrobić to dobrze niż banda złożona z lekarzy, piekarzy itp., która na swoich reprezentantów wybiera prezydenta elektryka albo posłów rolników.

2) Nadal twierdzę, że stwierdzenie, iż demokracja jest zła, wcale nie oznacza, że antydemokracja jest dobra. Niech tylko ludzie wiedzą, iż decyzja grupy zostanie podjęta przeciwko woli większości, a zagłosują niezgodnie z własnym przekonaniem -- dokładnie jak podałeś w późniejszym wpisie, tyle że zrobią to wszyscy, bo wcale nie trzeba być geniuszem, żeby zauważyć, że taka strategia prowadzi do zwycięstwa rzeczywiście popieranej opcji. Głos mniejszości, gdy wszyscy wiedzą, że wygrywa mniejszość, będzie taki sam jak głos większości, gdy wszyscy wiedzą, że wygrywa większość. Relatywna jakość podjętej decyzji będzie w obu przypadkach taka sama! Jeśli demokracja jest zła, antydemokracja w praktyce również.
Czy chciałbyś utajnić sposób podejmowania decyzji?

3) Niekoniecznie muszę zgadzać się we wszystkim z dyktatorem grupy, do której należę. Ja nie uważam się za speca od wszystkiego; co ważniejsze, nie uważam wszystkich ludzi za speców od wszystkiego; co jeszcze ważniejsze, nie uważam, że dla każdej sprawy istnieje w społeczeństwie większość speców właśnie od tego (choćby za każdym razem inna). W samolocie pasażerskim niejednokrotnie podjąłbym decyzję inną niż pilot, a jednak wolę prowadzenie maszyny zostawić jemu. Tak samo kilkadziesiąt innych pasażerów nie domaga się swojej części władzy, mimo że są wśród nich Tobie podobni zwolennicy demokracji, którzy z radością kierują czterdziestomilionowym państwem(!). Gdyby w samolocie zamiast pilota była demokracja, oczywiście oddałbym jakiś głos (grałem w Microsoft Flight Simulator, a inni pewnie nie wszyscy), jednak wolałbym mieć tam kompetentnego pilota. To jest postępowanie racjonalne.
Tym bardziej w państwie.

--
Czajnik. Kupiłem czarny czajnik. Pojemność – dwa czterysta.
Pojemność – dwa czte… Sie-dem je-den ma do set-ki!

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
pietshaq - Szkielet Szachisty · przed dinozaurami
:KoX

1B) Zgadzam się z Tobą co do predysponowania. Natomiast biorąc pod uwagę omylność ludzi uważam, że dowolnie dobrze wyedukowany człowiek w pewnym momencie może podjąć dowolnie złą decyzję. I dlatego wolałbym pentarchię albo dekarchię od monarchii. Niekoniecznie demokrację.

2) Słuszne spostrzeżenie: antydemokracja jest tym samym co demokracja, jeśli znamy sposób podejmowania decyzji, a ludzie postępują racjonalnie. Dlatego twierdziłem, że mówienie o sobie, iż jest się przeciwnikiem demokracji, jest nowoczesną formą antynomii kłamcy. Bo racjonalny przeciwnik demokracji indukcyjnie popiera antydemokrację, która jest tym samym!
Nie chcę utajnienia procesu decyzyjnego. Mam świeży pomysł na jego naprawę, jednak nie będę przez jakiś czas zakładał nowych wątków na IJ. Wolę pisać swojego joemonsterowego bloga.

3) Pod władzę pilota wchodzisz dobrowolnie, na określony czas. Poza tym: co innego, gdy nie zgadzasz się, bo się nie znasz (i nie masz zdania), a co innego, gdy nie zgadzasz się, bo się znasz i masz wyrobiony przeciwny pogląd. To, jak przesunąć drążki w samolocie, podpowiedziałaby Ci intuicja pod wpływem chwili. Prawdopodobnie błędna, bo nie było kiedy i jak jej dobrze wykształcić. Wątpię jednak, żebyś "intuicyjnie" był zwolennikiem kary śmierci. Zapewne znasz argumenty za i przeciw, masz je głęboko przemyślane i masz wyrobione zdanie na ten temat. I postawiony dwa razy przed takim samym, konkretnym casusem, dwa razy odpowiesz tak samo, a w samolocie nie.
Jeszcze jedno: całe postępowanie pilota, pod które się podporządkowujesz, układa się w jedną spójną całość. W państwie tak nie jest. Jeśli zapytasz ludzi o kapitalizm i socjalizm, a potem o prawo do dokonania aborcji lub obowiązek donoszenia dziecka, to może się okazać, że A zgodzi się z B w jednej kwestii, w drugiej zaś nie, przy czym każdy z nich będzie miał spójny pomysł na rządzenie, w dodatku: żaden pomysł nie będzie miał obiektywnych wad. Dlatego nie pasuje mi jeden monarcha od wszystkiego.

No i na sam koniec: pilotów zawsze jest dwóch, na wypadek, gdyby jeden uznał, że drugi stracił chwilowo kompetencje do prowadzenia samolotu.

Pozdrawiam,

--
Pietshaq na YouTube

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
pietshaq - Szkielet Szachisty · przed dinozaurami
Ad 2) Wczoraj byłem zbyt zmęczony, żeby zauważyć ważną rzecz. Twierdzisz mianowicie, że gdyby wprowadzono antydemokrację, zwyciężyłaby najbardziej popierana opcja, bo ludzie racjonalnie postępując głosowaliby przeciwnie. Pomijając obronę tej tezy dla dowolnego wyboru spośród więcej niż jednej opcji: jeśli w antydemokracji Twoim zdaniem wszyscy mogą zachować się racjonalnie, to dlaczego w demokracji nie mogą?

Pozdrawiam,

--
Pietshaq na YouTube

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
KoX - Superbojownik · przed dinozaurami
2)
Bo racjonalny przeciwnik demokracji indukcyjnie popiera antydemokrację, która jest tym samym!
Ja nie lubię jednego i drugiego -- i nie widzę w tym żadnej sprzeczności.

jeśli w antydemokracji Twoim zdaniem wszyscy mogą zachować się racjonalnie, to dlaczego w demokracji nie mogą?
Spostrzeżenie, że głosowanie "na opak" prowadzi do celu, nie jest szczytem geniuszu, a nawet jeśli ktoś nie zauważy samodzielnie, populiści zadbają, żeby każdy wiedział. Ci sami wyborcy w znacznej części nie są w stanie przewidzieć konsekwencji podniesienia płacy minimalnej; dla nich to zysk, bo będą zarabiać więcej w liczbach bezwzględnych. Tak samo wielu z nich to "eksperci" od stosunków z sąsiadami.

3)
Zapewne znasz argumenty za i przeciw, masz je głęboko przemyślane i masz wyrobione zdanie na ten temat.
Ja tak -- akurat w sprawie kary śmierci. Już pomijając intelektualne różnice w polulacji, powiem, że skoro ja nie jestem w stanie głęboko przemyśleć wszystkiego (mam też inne zajęcia), to inni prawdopodobnie również nie, a przynajmniej nie wszyscy. W czasie gdy nauczyciel uczy, król może myśleć i kombinować, a jeśli monarchia jest dziedziczna (oby!), jest już nauczony rozwiązywać problemy na szczeblu państwa, bo obserwował poczynania ojca (poczynania dobre, skoro państwo i dynastia nadal trwa) i wiedział, że kiedyś on będzie w podobnych sytuacjach. Tak samo pilot jest nauczony pilotować.

przy czym każdy z nich będzie miał spójny pomysł na rządzenie
Gratuluję znajomych! Wokół mnie jednak głupcy istnieją i jest ich nadspodziewanie dużo, a internet i wyniki wyborów pozwalają mi wierzyć, że to sytuacja powszechna.

Dlatego nie pasuje mi jeden monarcha od wszystkiego.
Mnie też. Monarcha nie ma być od wszystkiego, tylko od prowadzenia państwa. To bolszewicki paradygmat, że kto rządzi państwem, rządzi wszystkim -- gospodarką, cenami, nauką, szkolnictwem, pracą, umowami między ludźmi, krzywizną banana i definiowaniem, z czego robi się wódkę. W naturalny sposób król nie może -- ma za małą głowę i gdy spróbuje, państwo upada, a dynastia zaraz potem, co nie jest królowi przyjemne. Demokratycznie wybrani rządzący i tak mają w perspektywie co najwyżej osiem, dziesięć lat, więc po nich choćby potop.

pilotów zawsze jest dwóch
Tak. I ten drugi również jest (no kto by pomyślał!?) pilotem, a nie piekarzem czy kelnerem. Zaś gdy obaj są wyłączeni z akcji i pada pytanie: -- Czy wśród pasażerów jest pilot? -- jakoś nikt nie chciałby usłyszeć: -- Pilota nie ma, ale jest coś lepszego: demokracja.

--
Czajnik. Kupiłem czarny czajnik. Pojemność – dwa czterysta.
Pojemność – dwa czte… Sie-dem je-den ma do set-ki!
Forum > Inteligentna jazda > Matematyczny dowód, że przeciwników demokracji w ogóle nie warto słuchać
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj