Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Wielka księga zabaw traumatycznych CCIII

23 269  
39   2  
Kliknij i  zobacz więcej!Metalowe drabinki, hulajnoga, rusztowanie czy nawet lekcja WF. Wszędzie można sobie kuku zrobić. Szczególnie jak się kusi los... No to poczytajmy o takich, co lubią kusić.

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom, których psychika nie jest wypaczona stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

DOBRA NAUCZYCIELKA

Gdy miałam może z 9 lat, postanowiłam nauczyć "chodzić" kolegę na tzw. metalowych drabinkach. Dumnie kroczyłam na plac zabaw z kompanem. Nakazałam mu stać z bogu i przyglądać się moim poczynaniom. Z gracją wdrapałam się na "pręty", tłumacząc mu dokładnie wszystko. Na chwilę się zagapiłam, co zaowocowało zahaczeniem nogi o najwyższą barierkę i zwiśnięcie w powietrzu.
Kolega zamiast pomóc mi się wydostać stał z boku, śmiejąc się w najlepsze. Ledwo doczołgałam się do domu, przez miesiąc miałam gigantycznego sinika w wewnętrznej stronie ud, uniemożliwiającego jakikolwiek ruch...

by koralikowa55 @

* * * * *

ZDOBYŁ SZACUNEK?

Lat mając około 8 dostałem hulajnogę od babci. Jeździłem nią po osiedlu, coby zdobyć wyższy szacun wśród kolegów. Jednak na jednej z alejek, na długości 5 metrów, asfalt się kończył, ukazując nierówną betonową kostkę. Ustawiwszy się na początku alejki stwierdziłem, że przejadę. I rzeczywiście, przejechałem po kostce jakieś 2 m. I tu się skończyło moje szczęście. Wywaliłem się do przodu przez kierownicę, i kolanami po betonie. Stwierdziłem, że nic mi się nie stało i wróciłem do domu tą samą drogą, którą przyjechałem. Dopiero moja mama zobaczyła skutki jazdy. W prawym kolanie widniała okrągła dziura szeroka na 2 cm i głęboka na pół cm. Po zalaniu dziury wodą utlenioną i zalepieniu plastrem poszedłem się bawić. O dziwo mimo rany głębokiej do "mięsa" nie ma po niej śladu.

by biernacki1995 @

* * * * *

SZALEŃSTWA W CHODZIKU

Działo się to kiedy miałem góra rok. Uczyłem się właśnie chodzenia. Rodzice kupili mi w tym celu chodzik, więc ja, zadowolony ze swojej nowej maszyny, szarżowałem po całym mieszkaniu. Podczas przejazdu przez kuchnię musiałem porządnie uderzyć w kuchenkę, gdyż impet z jakim w nią trafiłem sprawił, że czajnik z wrzątkiem znalazł się na mnie. Na szczęście niewiele z tego pamiętam, a całą historię znam tylko z opowiadań, jednak na pamiątkę po tym wydarzeniu zostały mi spore oparzenia na nodze, ramieniu i kliku innych miejscach.

by lukas12225 @

* * * * *

TARZANY

Mając 7 lat w wakacje ocieplano blok mojego przyjaciela. Po robocie rozebrano rusztowania i zostały poskładane na "kupę", która wynosiła ok. 3-4 metry. Rusztowania leżały pod wielką wierzbą, więc z kolegami wymyśliliśmy, aby pobawić się w tarzanów. Przez 10 minut było fajnie, dopóki nie wyślizgnęła mi się z ręki gałąź, spadłem z 5 metrów na betonowy chodnik pleckami, całkiem płasko. Skutkiem było uszkodzenie jednego kręgu i plama krwi na chodniku, której zarysy jeszcze są widoczne.

by grego13

* * * * *

WOJTEK POKAZAŁ CO POTRAFI

Kiedyś, gdy mieszkałem jeszcze w bloku, miałem kolegę. Wojtek miał na imię i miał raczej spokojne usposobienie. Prawie zawsze wieczorem mama pozwalała mi do niego iść i się z nim bawić. Aż do pewnego dnia... Pamiętam tylko, że to był zimny wieczór, więc żeby się rozgrzać postanowiliśmy zorganizować bitwę na poduszki. Na rozłożonym łóżku ja, Wojtek i mój brat rozpoczęliśmy wojnę. W pewnym momencie Wojtek z pełnym impetem przywalił mi z poduszki. Oczywiście spadłem i uderzyłem głową w krawędź od kaloryfera. Tak... To były te stare blokowe kaloryfery, a nie "blaszaki". Pamiętam tylko, że nic nie czułem. Mama zbiegła na dół jak po rozżarzonym węglu i 15 minut później karetka odwiozła mnie do szpitala. Skończyło się na wyczuwalnej bliźnie z tyłu mojej głowy.

by miholp1 @

* * * * *

KULIG

Była zima. Ja miałem 10 lat. Zebrała się cała rodzinka na kulig. Przywiązujemy sanki. Miałem jeszcze te starej generacji, ale za to z metalowymi płozami w całości. Jechałem trzeci za samochodem. Oczywiście sanki rodzinki przede mną były typu "promocja w realu, 2 w cenie 1". Jeszcze wujek załadował się na jedne z moim kuzynem. No dobra, myślę "Będzie dobrze". Ruszamy, rozpędzamy się. Jest ok. A tu nagle czuję jakieś szarpnięcie i sanki przede mną lecą na mnie. Dostałem sankami w głowę (na szczęście bez pasażerów). Przez 3 dni czułem się tak, jakbym widział przyszłość (miałem dziwne błyski). Potem przeszło, ale nadal mam traumę do kuligów.

by Dobuch66

* * * * *

NIEDZIELNE PRZEJAŻDŻKI

Mając 6,7 lat jechałem na rowerku. Był to czas "niedzielnych przejażdżek" z rodzicami. Nie znosiłem ich, postanowiłem przyspieszyć, nie było to trudne (bo rodzice jakie tempo mają, wiadomo). Jadąc oglądałem się, czy nie machają żebym zawrócił. No i za pewnym odwróceniem już ich nie widzę, odwracam głowę do kierunku jazdy i... uderzam w słup. Wywaliło mnie z roweru. Rower na mnie. Głowa bolała potwornie. Szła jakaś starowinka i spytała się czy wszystko w porządku, ja odparłem, że tak.
Nigdy więcej nie jeździłem odwrócony do kierunku jazdy. Głowa bolała jeszcze przez parę dni.

by Dobuch66

* * * * *

POCHWALIŁ SIĘ ZNALEZISKIEM

Mając lat około 6 poszedłem z rodzicami i siostrą do babci. Jako że z dorosłymi nudno siedzieć, a za blokiem był cudowny pac zabaw. Po długich namowach rodzice się zgodzili nas na niego puścić, tylko mój tata nie mógł iść z nami nas przypilnować, bo miał od pasa w dół nogę w gipsie, więc od czasu do czasu wyjrzał na nas z balkonu, aby zobaczyć, jak to się jego aniołki bawią. W pewnym momencie znalazłem zielony kamień, taki bardzo ciekawy, więc zaraz pobiegłem do siostry, która się bujała na huśtawce, aby się pochwalić znaleziskiem. Zapomniałem tylko, że huśtawka w miejscu się nie zatrzymuje. Ojciec bez kul na dół w momencie zbiegł, dziura w policzku prawie na wylot, szpital, szwy i ładna blizna.

NA ROZKAZ!

Innym razem na tym samym placu zabaw siedziałem na takiej drabince, co wyglądała jak położona drabina. Sęk w tym, że to już stare i popękane było troszkę. W pewnym momencie rodzice dali rozkaz coby się szybko do nich stawić, więc postanowiłem ześlizgnąć się między szczebelkami, coby szybciej było. Niestety, odbiłem się tyłem głowy od jednego szczebla, po czym uderzyłem w drugi, który był pęknięty w połowie. Nie wiem dlaczego, ale z uśmiechem przybiegłem do mamy i jej pokazałem, że mogę ją zobaczyć nawet z zamkniętym okiem! Skończyło się na ponownej wizycie w szpitalu i 4 szwach w powiece.

by Szostak

* * * * *

BITWA O TELEFON

Mając lat kilka (chyba ze 2, może 3) moją ulubioną zabawą było bieganie do domofonu, telefonu etc. i odbieranie słuchawki (Jaka to fajna była zabawa! Ktoś coś mówi, ja też, i do tego ta słuchawka taka fajna.). Pewnego razu zdarzyło się, że chodząc i szukając zajęcia w domu, gdy moja rodzicielka zmywała naczynia, nagle usłyszałam telefon. No tak, coś dzwoni, tylko gdzie? O! W salonie! Więc szybko zaczęłam "biec" do salonu celem odebrania telefonu, niefart chciał, że tym razem moja rodzicielka również usłyszała telefon. Rzuciła się do niego równie szybko jak i ja (tego dnia miała dostać telefon w sprawie pracy, podobno). Efekt? Dwie zacięte zawodniczki biegnące do telefonu. Szkoda, że ta mniej silna (tak... niestety ja) wywróciła się w drodze o piszczałkę dla psa, tym samym uderzając się głową o ostry kant stolika. Ryk jak nigdy. Blizna? No oczywiście. Dokładnie 2 cm od zewnętrznego kącika lewego oka. O mały włos.

URODZINY BAŚKI

Mając lat ok. 7 wyszłam na moje ukochane podwórko celem, jak zwykle - zabawy. Wakacje... ciepło. Nagle doszły do naszej grupki wiadomości, że Baśka z trzeciej klatki ma dziś urodziny! O kurczę! Trzeba coś więc Baśce kupić/zrobić na te urodziny, bo się na nas niemiłosiernie obrazi, że nie mamy żadnego prezentu!
Kilka dziewczynek pobiegło do pobliskiego sklepu po lody dla Baśki. Razem zaś z chłopakami wymyśliłam, że jak Baśka wyjdzie, to obsypiemy ją piaskiem! (chwilowy brak confetti). Tak też się stało. Ustawiliśmy się za blokiem, o, Baśka idzie! Dawać ją piachem, śpiewać sto lat, i lodów dawać! Co to był za głupi pomysł, zwłaszcza, że ucieszona Basia dostała piaskiem w oczy i usta... Niefart, że miała je otwarte. Chyba końca nie muszę opisywać, brr.

by welonicky

* * * * *

WF

Sytuacja miała miejsce w 2 klasie podstawówki. WF jak to zazwyczaj bywa prowadzony przez wychowawcę, wyglądał tak, że to my decydujemy co robimy, wybór padł oczywiście na piłkę nożną. Był mały problem - sala była zajęta, więc ja wpadłem na genialny pomysł grania w szatni, gdzie wysokość sufitu to ok. 2 m. Gra toczyła się wspaniale do momentu podłączenia się dwóch starszych kolegów z 6 klasy. Jeden z nich kopnął mocno piłkę w górę i pech chciał, że trafiła ona w klosz, który spadł - jak się łatwo domyślić - prosto na moją głowę... Pamiętam ogromny płacz i moją białą koszulkę zamienioną z białego na kolor czerwono-biały. Skończyło się na 5 szwach, i 6 cm bliźnie, którą widać kiedy mam krótko ścięte włosy.

by McZoNk

Traumatycy i wszyscy inni przeżywające mrożące krew w żyłach przygody! To seria o Was i dla Was! Klikaj w ten link i pisz! Opisz naprawdę traumatyczną historię, która zagości na stronie głównej i którą przeczytają tysiące ludzi! W tytule maila wpisz WKZT, to mi bardzo ułatwi zbieranie opowiadań.

UWAGA! Znaczek @ występuje przy nickach osób, które nie założyły sobie (jeszcze) konta na najlepszej stronie z humorem na świecie!

Oglądany: 23269x | Komentarzy: 2 | Okejek: 39 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało