Postęp technologiczny bardzo ładnie można zaobserwować porównując "te same filmy" nakręcone w odstępie kilkudziesięciu lat. Przy takim porównaniu widać przepaść dzielącą początki kina i dzisiejsze produkcje.
Nowojorskie metro to miejsce dziwne, straszne i tajemnicze, ale w porównaniu z koszmarną wersją przedstawioną przez Bena Rubina, wygląda jak wieś sielska i anielska. W każdym wagonie, w każdym kącie jakiś potwór czyha i obserwuje nieświadomych pasażerów. Takie ujęcie tematu zyskało już Rubinowi 32 tysiące śledzących na instagramowym profilu.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą