< > wszystkie blogi

Maximilian1's absurdlog

MSPO - 2061-Wielka Rzeczpospolita sponsoruje tę stronę

Siwy Anioł

5 lutego 2011
Było już bardzo późne popołudnie, gdy zobaczyłem go pierwszy raz. Był to pierwszy tydzień października, byłem świeżo po urlopie, a więc zmysły trochę mniej wyostrzone na innych żołnierzy niż zwykle (na ogół rozpoznaję innego żołnierza na ulicy z 95-procentową skutecznością). Jednak coś w wyglądzie tego gościa od razu zwróciło moją uwagę. Poruszał się wolnym krokiem, ale zadziwiająco szybko. Szedł wyprostowany, jakby wycior połknął. Patrzył na wprost, jednak kilkakrotnie nawiązany kontakt wzrokowy zdradzał, że albo mnie rozpoznał (znam go?), albo mnie obserwuje. Minęliśmy dwie przecznice on po jednej stronie ulicy, ja po drugiej. Kilka ukradkowych spojrzeń obcego w moja stronę, upewniło mnie, że chodzi o mnie, chociaż nie dało odpowiedzi dlaczego? Zbliżając się do Rakowieckiej, w trakcie lawirowania między samochodami parkującymi na chodniku, psami i ich właścicielami, na chwilę straciłem go z oczu. Gdy spojrzałem w to miejsce, gdzie powinien znajdować się w tym momencie nie zobaczyłem go. Rzut oka w przód i w tył nie pozwolił go zlokalizować. Cholera. Przecież to tak charakterystyczny gość. Ten rudy łeb i podkrążone oczy. Tego nie da się przeoczyć. OK. Może skręcił gdzieś w bok. A w ogóle to wszystko jakieś bzdury. Wydawało mi się. Kolejne dni mijały. Jak zwykle do pracy szedłem jedną stroną Alei Niepodległości, a wracałem drugą. To taki zwyczaj ze Szczecina do pracy szedłem prawą stroną ul. Mickiewicza, a wracałem lewą. W Warszawie, nie wiedzieć czemu, kultywuje tę tradycję. Obcego zauważyłem znowu po kilku dniach zawsze po drugiej stronie ulicy. Chcąc wprawić go w zakłopotanie zmieniłem plan i poszedłem lewą stroną Alei. Niestety, nie pomogło on tam był, po drugiej stronie ulicy, jak zwykle. Czarny płaszcz, wełniana czapeczka i ręce wbite w kieszenie. W zasadzie wyglądał, jakby pozował na Leona Zawodowca, ale z drugiej strony nie wyglądał na człowieka, którego myśli zamula pozowanie na kogoś. Chyba po prostu taki był, a mój umysł, wychowany na filmach i lekturze, przede wszystkim, podpowiada mi dziwne wytłumaczenia. Zastanowiło mnie, jak udaje mu się przewidzieć moje działanie. Dobry jest. Ale czemu, ? Służby (nie wiem SKW czy SWW) wzięły mnie na haczyk. Czymżem zasłużył na tak wielkie zainteresowanie? Dalibóg, niegodnym zajmować czas szpiegów i antyszpiegów SZ RP. Ale sumienie czyste, więc co mi tam w zasadzie takie zainteresowanie trochę nobilituje. Nic to. Idę dalej. Droga wciąż trwa. Droga przez życie. Droga na obczyźnie. Jako Stary trep zawsze wychodzę do pracy tak, aby co najmniej pół godziny przed oficjalnym rozpoczęciem pracy odpalić kompa, czasami te pół godziny zmienia się w godzinę. Wstając o piątej ma się naprawdę dużo czasu, żeby pobiegać, wziąć prysznic i zjeść śniadanie. Czasami czasu trochę zostanie, więc czasami i parę minut po szóstej zdarza mi się maszerować. Tak było i tego dnia. Zmieniając, jak zwykle kurs w ulicę Madalińskiego zauważyłem, że Rudy zrobił to samo. 300 metrów i kolejny skręt w Kazimierzowską. Rudy to samo i przyspieszył kroku. O kurwa. Namacałem w torbie scyzoryk Victorinoxa zawsze brałem pod uwagę go jako kastet. Nie zdążyłem. Rudy rzucił się na mnie powalając momentalnie na glebę i krępując mi ręce oplotem swoich twardych konarów. Dlaczego ja? pomyślałem, lecz nanosekundę potem już nie myślałem, tylko wszelkimi częściami ciała, które pozostały wolne starałem się obezwładnić napastnika. Wyrwałem prawą rękę i strzeliłem łokciem w oko. Zabolało puścił drugą rękę. Wstałem. Wielkim zamachem opatrzyłem kopa, którego zamierzałem wywalić w czaszkę napastnika. Niestety, jego już tam nie było. Szybki jak błyskawica zerwał się i przyczaił za pojemnikami na śmieci dwa kroki obok. Chowaj się krzyknął Już są. Cholera o co tu chodzi. Kim są ci Oni, kim jest napastnik? Młody przestań, chowaj się Oni idą Cię zabić. Nie jestem wrogiem, chciałem Cię tylko chronić. Przypadłem do kontenerów To nie mogłeś mi normalnie powiedzieć?, tylko rzucać się na mnie jak góral na owcę?. Popatrz tu odpowiedział Siwy. Spojrzałem. Płaszcz na ramieniu był ewidentnie przestrzelony, smuga krwi nie dawała złudzeń, że jest inaczej - snajper. Ale o co chodzi?, Kto i po co chce mnie zabić? Kim ty jesteś? O co tu kurwa chodzi? zawsze miałem skłonność do przeklinania. Jestem Twoim Aniołem Stróżem, kretynie. Pan mnie wysłał, żeby Cię chronić (chociaż nie wiem czemu - przeciętniaku). Chroniłem Głowy państw, papieży, wynalazców i uczonych, a teraz Ty porażka!. Ale dlaczego ja? Po co mnie zabijać? Żadnych korzyści. Po co zabijać zwykłego przeciętniaka?. Rudy Może coś w przyszłości wykręcisz? Szatan nie śpi. Nie wiem, Stary nic nie wyjaśnia stawia tylko zadania. Dobra, przygotujmy się, masz SIGa: Rudy poinstruował mnie, że zobaczyć mogę tylko napastników żywych ludzi, którzy żyją tu i teraz. Prawdopodobnie będzie to banda wyznawców Szatana z Mokotowa. Spoko ta grupa liczy 12 członków, damy radę. Natomiast demonów może być, co najmniej, dwa razy więcej ale on się nimi zajmie, Cholera, Optymista pieprzony. Dwunastu ludzi dybie na moje życie, a On mówi damy radę? Idę trzeba zawsze stawiać czoło Przeznaczeniu (Rudy: Pamiętaj, ja mogę zabić tylko demony wspierające twych zabójców, nie mam żadnego wpływu na żywych ludzi tu radź sobie sam. Jeśli sprzątnę demony powinno być Ci łatwiej. Zabrzmiał mi w głowie kawałek Golden Life: Życie choć piękne, tak kruche jest. Idę nic się nie dzieje, ale adrenalina gotuje mi żyły. Jest wypadają z bramy kurwa tylko trzech, nie dwunastu. Siwy jest tuż za mną. Spokój jak na strzelnicy. Celuję w szyję pocisk powinien utkwić dokładnie w środku czaszki. Trzy strzały (cztery?) trzy trupy. Rudy dobra robota. Nagle siadam, widzę jak Siwy ostrzeliwuje bramę. Czterech kolejnych napastników. Wszyscy z Kałachami. Chwytam Beryla jednego z moich martwych zabójców i puszczam serię w bramę. Chwilę po tym Siwy już tam jest i nożem kończy żywot żyjących. Udało się (chciałem powiedzieć Rudy) Sir? Pokonaliśmy ich! Odpowiedział: Nie, nie udało się, spójrz tam wskazał ręką. O! Kurwa! Tam, pod drzewem leżałem Ja. Plama krwi znaczyła moją pierś. Nie była duża, oczy były otwarte. Nie było w nich przerażenia. Umarłem natychmiast. Snajper. To co ja tu robię przecież jestem martwy? To znaczy co? Jestem duchem? Cholera trochę to dziwne. Słuchaj nie znam powodów, którymi Pan kierował się, dając Ci ochronę. Może chciał Cię pozyskać jako kolejnego Anioł aStróża, może chciał mnie poniżyć, a może jeszcze coś innego (wszak zabiliśmy cztery demony Szatana). Ze Starym jest taki problem, że wie wszystko. A my tylko tyle, ile nam powie. Sprawa jest prosta: albo wracasz do swojego ciała i jesteś martwy, albo zostajesz Aniołem Stróżem. Będziesz odpowiadał za przydzieloną Ci duszę w dzień i w nocy - 24/24. Jak ta dusza coś spieprzy spieprzyłeś i Ty. Wchodzisz w to? Wydaje mi się, że obaj zostaliśmy wkręceni. Stary ma jakieś plany i jesteśmy pionkami na jego szachownicy. Wchodzę w to, daj mi namiary na duszę, którą mam chronić. Mam tylko zdjęcie znajdź ją zdjęcie powie Ci wszystko. Patrzę na zdjęcie. Ale to przecież Ale ona.Ale ja Stop. Dobra. Tak musiało być. Jak będziesz w Centrali, to powiedz Panu, że będę ją chronił do końca świata dzięki Stary tym razem był łaskawy. Rudy powoli znikał: Wiele jeszcze musisz się nauczyć Siwy Aniele, ale pamiętaj, gdy dusza zaczyna Cię widzieć zło zbliża się. Bądź blisko i nie żałuj życia wszak i tak je straciłeś. Prawdę rzekł Nauczyciel. Opuściłem całkowicie moje martwe ciało i przeniosłem się w okolice, gdzie mieszka moja podopieczna. Będę tu zawsze obronię Cię Siwy ErJot
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi