<< >> wszystkie blogi

Maximilian1's absurdlog

MSPO - 2061-Wielka Rzeczpospolita sponsoruje tę stronę

Wielka Rzeczpospolita -część historii

2011-06-29 21:31:22 · Skomentuj

Korpus Piechoty Kosmicznej część Polskiej Marynarki Gwiezdnej, wydzielone oddziały i pododdziały wchodzą w skład Polskich Korpusów Inwazyjnych. Korpus jest zdolny do wykonania szerokiego wachlarza zadań. Jak sama nazwa wskazuje, jego specjalność to wykonywanie desantów na obiekty w przestrzeni kosmicznej (planety, asteroidy itp.) i astroabordażów jednostek przeciwnika.  Obecnie tego typu operacje zdarzają się jednak stosunkowo rzadko. W okresie od końca trzeciej wojny światowej do dnia dzisiejszego, oddziały Korpusu z reguły walczą u boku oddziałów ciężkiej piechoty pancernej PKI.

Za datę powstania Korpusu przyjmuje się 14 czerwca (Święto Korpusu). W tym dniu w 2034 r., Naczelnik Państwa zdecydował o przekształceniu istniejącej 7 Brygady Obrony Wybrzeża w Korpus Piechoty Morskiej. Istniejące bataliony w Słupsku, Lęborku i Trzebiatowie przekształcono w brygady i wyposażono w kołowe transportery opancerzone Rosomak III.

W roku 2052, zgodnie z doktryną Agresywnej Obrony Granic i przygotowaniami do trzeciej wojny światowej przeprowadzono reorganizację i brygady przyjęły strukturę dywizji. Wraz z rozwojem Polskiej Marynarki Gwiezdnej, pododdziały Korpusu były delegowane na pokłady kolejnych, nowopowstałych jednostek jej floty, jako pododdziały abordażowe. W związku z dużymi potrzebami (flota PMG otrzymywała około 200 jednostek różnego typu rocznie) Naczelnik Państwa zdecydował o rozbudowie Korpusu.

Zadaniowe Dowództwa Korpusu powstały w Słupsku, Lęborku i Trzebiatowie (Macierz), jednakże kontrolują one różne zakresy działań Korpusu. Dowództwo Kosmiczne Korpusu PK w Słupsku kontroluje działania korpusu w przestrzenia kosmicznej. Dowództwo Lądowe Korpusu PK w Lęborku kontroluje działania korpusu w Wielkiej Rzeczypospolitej, a Dowództwo Uzupełnień Korpusu w Trzebiatowie szkoli i przygotowuje kolejnych rekrutów do udziału w misjach. W Trzebiatowie znajduje się Akademia Sztuk Walki, gdzie kształcą się kandydaci na oficerów Korpusu. Prawdopodobnie również tutaj znajduje się główny ośrodek szkoleniowy Oddziałów Specjalnych KPK, jednak informacje o tym są ograniczone (miasto Trzebiatów zostało Miastem Zamkniętym w 2056 roku). Znakiem rozpoznawczym żołnierzu Korpusu są niebieskie berety przejęte od 7BOW.

Dewiza Korpusu brzmi Homo Homini Lupus est (człowiek człowiekowi wilkiem), co zgadza się z taktyką działania pododdziałów Korpusu. Niebieskie Berety nie ufają innym rodzajom wojsk i zawsze wyróżniają się innym umundurowaniem, ale i też inną taktyką działania i dużo bardziej hucznymi imprezami.


MSPO-2061

2011-06-29 21:26:33 · Skomentuj

HITY 69 EDYCJI MSPO KIELCE 2061

Otrzymaliśmy już zaproszenie do udziału w 69 Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego Kielce (Macierz) 2061 planowanego na dni od 9 do 11 września tego roku. Na pewno producenci systemów uzbrojenia zaskoczą jak zwykle nowymi pomysłami, ale poniżej kilka przecieków dotyczących hitów tej edycji.

Karabin Wyborowy TOR VI szósta generacja karabinu wyborowego kalibru 12,7 mm. Amunicja produkcji firmy FN LAPUA - MESKO (konsorcjum BUMAR BOENIG HECKLER) z pociskami z mikrogłowicą atomową zapewnia niszczenie celów na dalekich odległościach (10 15 km) i siłę rażenia porównywalną z przeciwpancernym pociskiem kierowanym IV generacji.

Karabin Wyborowy WILK III trzecia odsłona karabinu wyborowego kalibru 7,62 mm. Broń przeznaczona do eliminowania celów żywych na dalekich odległościach. WILK II jest ulubioną bronią Snajperów Szturmowych Korpusu Piechoty Kosmicznej. Amunicja produkcji firmy FN - LAPUA - MESKO z pociskami samonaprowadzającymi się na DNA przeciwnika zrewolucjonizowała rynek w 2050 r. Prawdopodobnie Snajperzy Korpusu używają również amunicji samotropiącej, ale żadne jej dane taktyczno techniczne nie są dostępne.

TYTAN IV kolejna generacja indywidualnego zaawansowanego wyposażenia żołnierza. System łączący w jedną, funkcjonalną całość wszystkie elementy uzbrojenia i wyposażenia żołnierza, a także jego otoczenia w środowisku walki oraz umożliwiający zachowanie procedur działań w dynamicznych sytuacjach konkretnych operacji. Zawiera system walki: uniwersalny karabin walki UKW 3000, pozwalający niszczyć cele amunicją 5,56 (systemu byłego NATO), granatami z granatnika zespolonego oraz falą infradźwiękową. Integralny system plot pozwala niszczyć do trzech środków napadu powietrznego przez pojedynczego żołnierza wyposażonego w TYTAN. System ochrony żołnierza pozwala na przeżycie żołnierza przy trafieniu bezpośrednim pociskiem do 122 mm, serwomotory zapewniają przenoszenie ciężaru do 1,5 tony. Z systemem jest zintegrowany bezprzewodowy system komputerowy (minikomputer z kamerą cyfrową) sterowany dotykiem (touch-screen) lub głosem (przez mikrofon umieszczony w hełmie).

Sens wydarzeń

2011-03-09 21:13:03 · Skomentuj

"Żaden dzień w czyimkolwiek życiu nie przebiega bez znaczących wydarzeń, nie jest pozbawiony głębokiego sensu, bez względu na to, jak nudny i męczący może się wydawać, czy jest się szwaczką czy królową, pucybutem czy gwiazdą filmową, szanowanym filozofem czy dzieckiem z zespołem Downa.

Każdego dnia w życiu ma się bowiem nie jedną okazję wyświadczania drobnych przysług innym, zarówno poprzez świadome działanie, jak i nieświadomy przykład. Każdy najmniejszy akt dobroci nawet słowa nadziei, gdy są potrzebne, pamiętanie o urodzinach czy budzący śmiech komplement ma sięgające daleko w czas i przestrzeń konsekwencje; wpływa na życie ludzi nieznanych temu, którego szczodra dusza jest źródłem owego dobroczynnego echa. Dobroć udziela się innym i staje się za każdym razem potężniejsza, dzięki czemu zwykłą uprzejmość przekształca się po latach w akt bezinteresownego poświęcenia gdzieś daleko.

Tak samo dzieje się z każdym złym postępkiem, z każdym bezmyślnym dowodem nienawiści, każdym aktem zawiści i goryczy. Bez względu na rozmiary swej podłości może on inspirować innych, przez co staje się nasieniem, ostatecznie wydającym owoc zła i zatruwającym ludzi, których nigdy się nie widziało i nigdy nie zobaczy.

Istnienia wszystkich ludzi zmarłych, żyjących i należących do przyszłych pokoleń są tak dogłębnie i zawile powiązane ze sobą, że los każdego z nas jest losem wszystkich. W każdym sercu i każdej parze rąk tkwi nadzieja na człowieczeństwo.

Dlatego też po każdej klęsce jesteśmy zobowiązani znów walczyć o sukces, a gdy stajemy w obliczu końca jakiejś sprawy, z jej popiołów musimy wznieść coś nowego i lepszego. Każdy z nas jest bowiem nicią o najwyższym znaczeniu dla wytrzymałości dla samego przetrwania tkaniny ludzkości.

W każdej godzinie życia wszystkich nas tkwi często nierozpoznany potencjał wpływania na losy świata, tak iż wspaniałe dni, do których w naszym niezadowoleniu tęsknimy, w istocie trwają właśnie teraz. Owe wielkie dni i wszelkie zapierające dech w piersiach możliwości zawsze zawarte są w tym doniosłym dniu, właśnie dzisiaj.

Dean R. Koontz, Kątem oka.


Kursant-Paryzant

2011-03-09 19:49:29 · Skomentuj
Hey! Parę słów na początek. Miałem iść na kurs (miesiąc), ale wypadło coś innego. W czasie "tego innego" marnowałem czas. Moja obecność "na tym czymś" była całkowicie zbędna. W trakcie "dojazdów" i "przyjazdów" pojawił się ten tekst - na melodię "Partyzanta" Dżemu: Kursant-partyzant Kryję twarz za zasłona drwin, Chętnie dałbym dzisiaj komuś w ryj. Do niedawna, to był mój plan Luźny kurs tutaj na WAT. Miesiąc luzu nie zakłóci nikt, Nie zakłóci nikt. Ref.: Nie kłócę się z psem, Koty nawet lubię też. Jaki w tym sens? Jaki sens? Tak więc miałem zacząć kurs, Ale przełożeni postawili mur. Coraz mnie lubię to Umundurowane barachło! Jaki w tym sens zabraniać uczyć się? Jaki w tym sens? Jaki sens? Zacząłem naukę dopiero dziś rankiem Chory, dziwny, Zielony świat! Zostałem spóźnionym kursantem, Którym gardzi cały WAT! Ref.: Nie kłócę się z psem, Koty nawet lubię też. Jaki w tym sens? Jaki sens? Coraz mniej, coraz mniej, Cierpliwości we mnie. Gotuję się! Jaki w tym sens? Jaki sens? Pieprzę to nie bawię się! Dawno temu powiedział ktoś Postaw się, a będziesz gość. Nie wierzyłem nie mój wiersz. Teraz wiem myliłem się. Ref.: Nie kłócę się z psem, Koty nawet lubię też. Jaki w tym sens? Jaki sens? Jeszcze rok jeden rok. Zrobię ten krok ten krok. Zostanę Partyzantem, którym w myślach jestem cały czas. Gdyby w przyszłości, ktoś podpalił Dom Emeryci mściwi są! Chwycę broń - z wieszaka miecz. Zrobię porządek przecież wiesz. Zostanę Partyzantem, co tu kryć, Bo lubię przeciw być. Ref.: Nie kłócę się z psem, Koty nawet lubię też. Jaki w tym sens? Jaki sens? Jeszcze rok jeden rok. Zrobię ten krok ten krok. Zostanę Partyzantem, którym w myślach jestem cały czas.

Siwy Anioł

2011-02-05 15:23:49 · Skomentuj
Było już bardzo późne popołudnie, gdy zobaczyłem go pierwszy raz. Był to pierwszy tydzień października, byłem świeżo po urlopie, a więc zmysły trochę mniej wyostrzone na innych żołnierzy niż zwykle (na ogół rozpoznaję innego żołnierza na ulicy z 95-procentową skutecznością). Jednak coś w wyglądzie tego gościa od razu zwróciło moją uwagę. Poruszał się wolnym krokiem, ale zadziwiająco szybko. Szedł wyprostowany, jakby wycior połknął. Patrzył na wprost, jednak kilkakrotnie nawiązany kontakt wzrokowy zdradzał, że albo mnie rozpoznał (znam go?), albo mnie obserwuje. Minęliśmy dwie przecznice on po jednej stronie ulicy, ja po drugiej. Kilka ukradkowych spojrzeń obcego w moja stronę, upewniło mnie, że chodzi o mnie, chociaż nie dało odpowiedzi dlaczego? Zbliżając się do Rakowieckiej, w trakcie lawirowania między samochodami parkującymi na chodniku, psami i ich właścicielami, na chwilę straciłem go z oczu. Gdy spojrzałem w to miejsce, gdzie powinien znajdować się w tym momencie nie zobaczyłem go. Rzut oka w przód i w tył nie pozwolił go zlokalizować. Cholera. Przecież to tak charakterystyczny gość. Ten rudy łeb i podkrążone oczy. Tego nie da się przeoczyć. OK. Może skręcił gdzieś w bok. A w ogóle to wszystko jakieś bzdury. Wydawało mi się. Kolejne dni mijały. Jak zwykle do pracy szedłem jedną stroną Alei Niepodległości, a wracałem drugą. To taki zwyczaj ze Szczecina do pracy szedłem prawą stroną ul. Mickiewicza, a wracałem lewą. W Warszawie, nie wiedzieć czemu, kultywuje tę tradycję. Obcego zauważyłem znowu po kilku dniach zawsze po drugiej stronie ulicy. Chcąc wprawić go w zakłopotanie zmieniłem plan i poszedłem lewą stroną Alei. Niestety, nie pomogło on tam był, po drugiej stronie ulicy, jak zwykle. Czarny płaszcz, wełniana czapeczka i ręce wbite w kieszenie. W zasadzie wyglądał, jakby pozował na Leona Zawodowca, ale z drugiej strony nie wyglądał na człowieka, którego myśli zamula pozowanie na kogoś. Chyba po prostu taki był, a mój umysł, wychowany na filmach i lekturze, przede wszystkim, podpowiada mi dziwne wytłumaczenia. Zastanowiło mnie, jak udaje mu się przewidzieć moje działanie. Dobry jest. Ale czemu, ? Służby (nie wiem SKW czy SWW) wzięły mnie na haczyk. Czymżem zasłużył na tak wielkie zainteresowanie? Dalibóg, niegodnym zajmować czas szpiegów i antyszpiegów SZ RP. Ale sumienie czyste, więc co mi tam w zasadzie takie zainteresowanie trochę nobilituje. Nic to. Idę dalej. Droga wciąż trwa. Droga przez życie. Droga na obczyźnie. Jako Stary trep zawsze wychodzę do pracy tak, aby co najmniej pół godziny przed oficjalnym rozpoczęciem pracy odpalić kompa, czasami te pół godziny zmienia się w godzinę. Wstając o piątej ma się naprawdę dużo czasu, żeby pobiegać, wziąć prysznic i zjeść śniadanie. Czasami czasu trochę zostanie, więc czasami i parę minut po szóstej zdarza mi się maszerować. Tak było i tego dnia. Zmieniając, jak zwykle kurs w ulicę Madalińskiego zauważyłem, że Rudy zrobił to samo. 300 metrów i kolejny skręt w Kazimierzowską. Rudy to samo i przyspieszył kroku. O kurwa. Namacałem w torbie scyzoryk Victorinoxa zawsze brałem pod uwagę go jako kastet. Nie zdążyłem. Rudy rzucił się na mnie powalając momentalnie na glebę i krępując mi ręce oplotem swoich twardych konarów. Dlaczego ja? pomyślałem, lecz nanosekundę potem już nie myślałem, tylko wszelkimi częściami ciała, które pozostały wolne starałem się obezwładnić napastnika. Wyrwałem prawą rękę i strzeliłem łokciem w oko. Zabolało puścił drugą rękę. Wstałem. Wielkim zamachem opatrzyłem kopa, którego zamierzałem wywalić w czaszkę napastnika. Niestety, jego już tam nie było. Szybki jak błyskawica zerwał się i przyczaił za pojemnikami na śmieci dwa kroki obok. Chowaj się krzyknął Już są. Cholera o co tu chodzi. Kim są ci Oni, kim jest napastnik? Młody przestań, chowaj się Oni idą Cię zabić. Nie jestem wrogiem, chciałem Cię tylko chronić. Przypadłem do kontenerów To nie mogłeś mi normalnie powiedzieć?, tylko rzucać się na mnie jak góral na owcę?. Popatrz tu odpowiedział Siwy. Spojrzałem. Płaszcz na ramieniu był ewidentnie przestrzelony, smuga krwi nie dawała złudzeń, że jest inaczej - snajper. Ale o co chodzi?, Kto i po co chce mnie zabić? Kim ty jesteś? O co tu kurwa chodzi? zawsze miałem skłonność do przeklinania. Jestem Twoim Aniołem Stróżem, kretynie. Pan mnie wysłał, żeby Cię chronić (chociaż nie wiem czemu - przeciętniaku). Chroniłem Głowy państw, papieży, wynalazców i uczonych, a teraz Ty porażka!. Ale dlaczego ja? Po co mnie zabijać? Żadnych korzyści. Po co zabijać zwykłego przeciętniaka?. Rudy Może coś w przyszłości wykręcisz? Szatan nie śpi. Nie wiem, Stary nic nie wyjaśnia stawia tylko zadania. Dobra, przygotujmy się, masz SIGa: Rudy poinstruował mnie, że zobaczyć mogę tylko napastników żywych ludzi, którzy żyją tu i teraz. Prawdopodobnie będzie to banda wyznawców Szatana z Mokotowa. Spoko ta grupa liczy 12 członków, damy radę. Natomiast demonów może być, co najmniej, dwa razy więcej ale on się nimi zajmie, Cholera, Optymista pieprzony. Dwunastu ludzi dybie na moje życie, a On mówi damy radę? Idę trzeba zawsze stawiać czoło Przeznaczeniu (Rudy: Pamiętaj, ja mogę zabić tylko demony wspierające twych zabójców, nie mam żadnego wpływu na żywych ludzi tu radź sobie sam. Jeśli sprzątnę demony powinno być Ci łatwiej. Zabrzmiał mi w głowie kawałek Golden Life: Życie choć piękne, tak kruche jest. Idę nic się nie dzieje, ale adrenalina gotuje mi żyły. Jest wypadają z bramy kurwa tylko trzech, nie dwunastu. Siwy jest tuż za mną. Spokój jak na strzelnicy. Celuję w szyję pocisk powinien utkwić dokładnie w środku czaszki. Trzy strzały (cztery?) trzy trupy. Rudy dobra robota. Nagle siadam, widzę jak Siwy ostrzeliwuje bramę. Czterech kolejnych napastników. Wszyscy z Kałachami. Chwytam Beryla jednego z moich martwych zabójców i puszczam serię w bramę. Chwilę po tym Siwy już tam jest i nożem kończy żywot żyjących. Udało się (chciałem powiedzieć Rudy) Sir? Pokonaliśmy ich! Odpowiedział: Nie, nie udało się, spójrz tam wskazał ręką. O! Kurwa! Tam, pod drzewem leżałem Ja. Plama krwi znaczyła moją pierś. Nie była duża, oczy były otwarte. Nie było w nich przerażenia. Umarłem natychmiast. Snajper. To co ja tu robię przecież jestem martwy? To znaczy co? Jestem duchem? Cholera trochę to dziwne. Słuchaj nie znam powodów, którymi Pan kierował się, dając Ci ochronę. Może chciał Cię pozyskać jako kolejnego Anioł aStróża, może chciał mnie poniżyć, a może jeszcze coś innego (wszak zabiliśmy cztery demony Szatana). Ze Starym jest taki problem, że wie wszystko. A my tylko tyle, ile nam powie. Sprawa jest prosta: albo wracasz do swojego ciała i jesteś martwy, albo zostajesz Aniołem Stróżem. Będziesz odpowiadał za przydzieloną Ci duszę w dzień i w nocy - 24/24. Jak ta dusza coś spieprzy spieprzyłeś i Ty. Wchodzisz w to? Wydaje mi się, że obaj zostaliśmy wkręceni. Stary ma jakieś plany i jesteśmy pionkami na jego szachownicy. Wchodzę w to, daj mi namiary na duszę, którą mam chronić. Mam tylko zdjęcie znajdź ją zdjęcie powie Ci wszystko. Patrzę na zdjęcie. Ale to przecież Ale ona.Ale ja Stop. Dobra. Tak musiało być. Jak będziesz w Centrali, to powiedz Panu, że będę ją chronił do końca świata dzięki Stary tym razem był łaskawy. Rudy powoli znikał: Wiele jeszcze musisz się nauczyć Siwy Aniele, ale pamiętaj, gdy dusza zaczyna Cię widzieć zło zbliża się. Bądź blisko i nie żałuj życia wszak i tak je straciłeś. Prawdę rzekł Nauczyciel. Opuściłem całkowicie moje martwe ciało i przeniosłem się w okolice, gdzie mieszka moja podopieczna. Będę tu zawsze obronię Cię Siwy ErJot

Kilka zdań D. R. Koontz'a

2011-02-05 08:36:53 · Skomentuj
"Żaden dzień w czyimkolwiek życiu nie przebiega bez znaczących wydarzeń, nie jest pozbawiony głębokiego sensu, bez względu na to, jak nudny i męczący może się wydawać, czy jest się szwaczką czy królową, pucybutem czy gwiazdą filmową, szanowanym filozofem czy dzieckiem z zespołem Downa. Każdego dnia w życiu ma się bowiem nie jedną okazję wyświadczania drobnych przysług innym, zarówno poprzez świadome działanie, jak i nieświadomy przykład. Każdy najmniejszy akt dobroci nawet słowa nadziei, gdy są potrzebne, pamiętanie o urodzinach czy budzący śmiech komplement ma sięgające daleko w czas i przestrzeń konsekwencje; wpływa na życie ludzi nieznanych temu, którego szczodra dusza jest źródłem owego dobroczynnego echa. Dobroć udziela się innym i staje się za każdym razem potężniejsza, dzięki czemu zwykłą uprzejmość przekształca się po latach w akt bezinteresownego poświęcenia gdzieś daleko. Tak samo dzieje się z każdym złym postępkiem, z każdym bezmyślnym dowodem nienawiści, każdym aktem zawiści i goryczy. Bez względu na rozmiary swej podłości może on inspirować innych, przez co staje się nasieniem, ostatecznie wydającym owoc zła i zatruwającym ludzi, których nigdy się nie widziało i nigdy nie zobaczy. Istnienia wszystkich ludzi zmarłych, żyjących i należących do przyszłych pokoleń są tak dogłębnie i zawile powiązane ze sobą, że los każdego z nas jest losem wszystkich. W każdym sercu i każdej parze rąk tkwi nadzieja na człowieczeństwo. Dlatego też po każdej klęsce jesteśmy zobowiązani znów walczyć o sukces, a gdy stajemy w obliczu końca jakiejś sprawy, z jej popiołów musimy wznieść coś nowego i lepszego. Każdy z nas jest bowiem nicią o najwyższym znaczeniu dla wytrzymałości dla samego przetrwania tkaniny ludzkości. W każdej godzinie życia wszystkich nas tkwi często nierozpoznany potencjał wpływania na losy świata, tak iż wspaniałe dni, do których w naszym niezadowoleniu tęsknimy, w istocie trwają właśnie teraz. Owe wielkie dni i wszelkie zapierające dech w piersiach możliwości zawsze zawarte są w tym doniosłym dniu, właśnie dzisiaj. Dean R. Koontz, Kątem oka.

Nie wierzcie piechocie

2011-01-08 17:40:08 · Skomentuj

Ponieważ żołnierzem jestem wojsk zmechanizowanych - czytaj "piechota", wybaczcie, że tak lubię tego słuchać??!

Nie wierzcie piechocie

Że tak nierozumna wędruje bez tchu

My zawsze w pochodzie

Choć wiosna nad ziemią szaleje od bzu

Jak długo tak można

Bezdroża mokradła i błota, i piach

I wierzba przydrożna

Jak siostra pobladła zostaje we łzach

Nie wierzcie pogodzie

Gdy deszcze trzydniowe zaciągnie wśród drzew

Nie wierzcie piechocie

Gdy w pieśni bojowej odwaga i gniew

Nie wierzcie, nie wierzcie

Gdy w sadach słowiki zakrzyczą co sił

Wy jeszcze nie wiecie

Co komu pisane i kto będzie żył

Uczyłaś, ojczyzno

Ze żyć trzeba umieć i słyszeć twój głos

Mój chłopcze, mężczyzno.

A jednak niezgorszy wypada ci los

My zawsze w pochodzie

1 tylko to jedno nas budzi ze snu

Dlaczego w odwrocie

Gdy wiosna nad ziemią szaleje od bzu


Czy psy idą do nieba?

2010-12-27 20:07:00 · Skomentuj

Oglądałem program o schroniskach dla zwierząt w zachodniopomorskim i padł tam taki cytat.

Księdza Twardowskiego zapytało kiedyś, jakieś dzieciątko, które straciło niedawno przyjaciela: "Czy psy też idą do nieba?".

Na co ksiądz dusza odpowiedział: "Dziecko, a cóż to byłoby za niebo bez psów"?

No comments.

A w zasadzie, nie!
Komentarz:
"Nawet, jakby było takie niebo - bez psów - to ja nie chcę tam być.
Podpiszę pakt z diabłem (jeśli będzie trzeba), byle mój pies (w zasadzie córka psa) był ze mną".

(Punkt 2 Zasad....  "Lojalność ponad wszystko...."

Przepis na "Wigilijnego Grzańca"

2010-12-27 18:12:37 · Skomentuj

W niektórych regionach kraju do kolacji wigilijnej podawane jest grzane wino. Tam, gdzie wzrastałem, ten zwyczaj nie był preferowany, ale, gdy tylko pozyskałem wiedzę o tym natychmiast zaanektowałem ten zwyczaj na potrzeby własnego Ogniska rodzinnego.

Jak wygląda przepis na rewelacyjnego grzańca?

Otóż i on:

Na początek należy zaopatrzyć się w dużą ilość wina.
Kadarka np. jest OK., ale może być również inne, w zależności od upodobania.

Wlewamy do wielkiego garnka jakieś dwie butelki. Do wina dodajemy kilka goździków, cynamon i dużo cukru (niezależnie od tego, czy wino jest słodkie, półsłodkie czy wytrawne). Następnie podgrzewamy całość.

Smakujemy po podgrzaniu i stwierdzamy głośno: Cholera, cały alkohol wyparował!

Dolewamy spirytusu lub wódki.

Smakujemy.

Kolejny komentarz: Brakuje cukru! Wsypujemy dobre pół kilograma.

Smakujemy. No nie, za słodkie!

Dolewamy kolejną butelkę wina.

Zapomniałem o pomarańczach!

Dodajemy pomarańcze (2-3) pokrojone w plastry.

Patrz cytrusy wyciągnęły cały alkohol. Dolewamy spirytusu lub wódki.

Przypominamy sobie o przyprawie do wina grzanego.

Dodajemy przyprawę.

Stwierdzamy, że przyprawy jest za dużo.

Dolewamy butelkę wina.

Stwierdzamy, że wino za bardzo się rozrzedziło.

Dolewamy spirytusu lub wódki.

Smakujemy.

Na stwierdzenie żony, że za dużo tego smakowania, reagujemy oburzeniem, że przecież My nie mówimy jej, jak smażyć karpia, więc powinna nam zaufać, jeśli chodzi o wino.

Dodajemy odrobinę kwasku cytrynowego.

Smakujemy.

Za kwaśne! Dolewamy butelkę wina.

Za słabe! Dolewamy spirytusu lub wódki.

Rozlewamy grzańca do dwóch garnków i dolewamy wina.

I tak można bez końca.

Oczywiście jest to konfabulacja z mojej strony takie sceny nigdy nie miały miejsca to nie jest zapis faktów, a tylko taki pomysł, który przyszedł mi do głowy, gdy zapomniałem o przyprawie (naprawiłem to natychmiast).

Jednakże jak ktoś chce, to może to wykorzystać.

All rigths free.


Paskudny dzień, a i o jamnikach parę słów - gadaniec

2010-12-22 20:48:00 · Skomentuj

Wyszedłem z pracy we wspaniałym nastroju.

Dzień był udany.

Nawet udało się przekonać generała do mojego punktu widzenia. Sukces, co by nie mówić.

Jak zwykle, zadowolony z życia, dostojnie kroczący swą drogą, wsłuchany w swe rytmy płynące z mp3 podążam do przytułku mego i namiastki domu - internatu.

Ale mniejsza z tym. Widzę jamnika tarzającego się w śniegu, na trawniku i Panią, która bezowocnie stara się mu to wyperswadować.
Rozkosz dla oczu (oczywiście tylko oczu każdego przyjaciela jamnika).

A propos jamników nigdy nie mówcie, że jesteście posiadaczem jamnika.
Z jamnikiem można się przyjaźnić i z nim mieszkać. Ewentualnie można jeszcze towarzyszyć mu na spacerze.

Jamniki to w ogóle inny świat.

Znacie Świat z punktu widzenia jamnika?

Nie?

To macie:

1. Pierwszego dnia Bóg stworzył Jamnika.
2. Drugiego dnia Bóg stworzył człowieka, żeby rozpieszczał Jamnika.
3. Trzeciego dnia Bóg stworzył wszystkie zwierzęta, aby Jamnik miał za czym biegać.
4. Czwartego dnia Bóg stworzył pracę, żeby człowiek wychodził regularnie z domu, a Jamnik mógł swobodnie po nim buszować.
5. Piątego dnia Bóg stworzył piłkę tenisową, żeby Jamnik mógł ją aportować albo i nie.
6. Szóstego dnia Bóg stworzył weterynarza, żeby Jamnik był zdrowy, a człowiek ubogi.
7. Siódmego dnia Bóg chciał odpocząć, ale musiał wziąć Jamnika na spacer.

Jak zwykle dygresja. Nie mogę się skupić.

Do rzeczy.

Padający śnieg i śniegowa breja pod nogami nie mogła zmącić mojego zadowolenia z życia.

Jestem ponad to, a poza tym mam na nogach absolutnie nieprzemakalne buty. Kurtka narciarska, szalik, czapka i rękawice dopełniały resztę. Aura nic mi nie może zrobić, a dzień w pracy był udany.
Tylko pozytywne emocje - pamiętaj Siwy - na imię masz Nieokrzesany Majowy Wiatr lub Nieokiełznany Milowy Las -do wyboru (tym, którzy nie znają Happy Sad - współczuję).

Cóż to? Renówka buksująca usiłując wyjechać z miejsca parkowania. Jakiś pan próbujący nogami udeptać zaspy, żeby umożliwić wyjazd.
A żona (chyba?) uporczywie gazuje, ślizgając się w miejscu, nie bacząc na to, że gdyby koła wreszcie złapały przyczepność rozjechałaby swego partnera.

Przystaję i pytam: Może pomóc wypchnąć samochód?

Odpowiedź Pana Udeptywacza: "Wypad stąd!  Tylko kombinujecie, żeby coś ukraść!!! Banda przeklęta!"

Dobra, nie, to nie. Ale trochę zatkało to mój pogląd na fajny świat.

Idę dalej. Poczta. Muszę kupić znaczek na ostatnią kartkę świąteczną.

Otwierając drzwi spostrzegam, że zmierza do wejścia Pan Bez Nogi.
Gramoli się o kulach, widać, że balansuje, chcąc utrzymać równowagę.

Otwieram drzwi szeroko, uśmiecham się i mówię: "Proszę bardzo, ja za panem".

Słyszę w odzewie: "Nie popędzaj mnie, ty gnoju jeden".

Dobre postrzeganie wszechświata jakby przygasło we mnie.

Trochę wolniej zmierzam do internatu.

Na przejściu jest zielone.
Pani mocuje się z wózkiem.
Breja na ulicy i ciężko pchać wózek.

"Pomogę Pani" - rzucam, i próbuję pchnąć wózek z dzieciątkiem.

"Ratunku  - Zboczeniec!!!!" -  krzyk rozbrzmiał w okolicy.

Salwowałem się ucieczką, bo zanim bym wytłumaczył co i jak, to pewnie skończyłbym na Izbie Zatrzymań.

Na szczęście było to blisko internaciku, którego progi powitałem z radością. Tu jest mój azyl.

Przykro mi, że empatia nie działa.

Chciałem podzielić się swym dobrym samopoczuciem, pomóc innym a tu wszędzie agresja, oskarżenia i znieważanie.

Chyba musi być, jak było dotychczas: "człowiek-kamień".

"Był zawsze trochę z boku,

Na bakier trochę był,

Już w szkole nikt nie wiedział,

Czym Siwy naprawdę żył"

(T.Love, przy pomocy Siwego)


12»
Najnowsze posty
Najpopularniejsze posty
Moje pliki
Linki
Statsy bloga
  • Postów: 17
  • Komentarzy: 0
  • Odsłon: 26953

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi